"Miałem pięć szczeniaków, ale nie miałem co z nimi zrobić" - powiedział policjantom mieszkaniec Dolnego Śląska, który kilkudniowe psy wrzucił do stawu. Trzy nie przeżyły. Dwa zostały uratowane przez strażaków i policjantów. - Na wsiach to wciąż normalne - denerwują się obrońcy praw zwierząt.
Służby anonimowe zgłoszenie o tym, że ktoś próbuje utopić szczeniaki dostały od jednego z mieszkańców. - Przez policję zostaliśmy poproszeni o pomoc w uratowaniu zwierząt. Przyjechaliśmy na miejsce, przeszukaliśmy linię brzegową. Z trzciny słychać było piski - mówi kpt. Jarosław Łuczak ze straży pożarnej w Strzelinie. Strażacy oświetlili teren i z traw wyciągnęli dwa żywe szczeniaki.
Wyziębione kilkudniowe czworonogi trafiły pod opiekę Strzelińskiego FORUM dla Zwierząt i weterynarza Witolda Bensza. - Pieski przyjechały do nas w policyjnej kamizelce. Strażacy osuszyli je kocami i ręcznikami. Przeżyły prawdopodobnie dlatego, że znajdowały się blisko rzeki i łapkami zahaczyły się o trawy. Nieoceniona była też pomoc służb - uważa Joanna Waś ze Strzelińskiego FORUM dla Zwierząt.
I dodaje, że szczeniaki były tak wyziębione, że termometrem elektrycznym nie dało się zmierzyć ich temperatury. - Próbowaliśmy je ogrzać. Obłożyliśmy ich ciałka ciepłymi butelkami, w ruch poszła suszarka - opowiada pani Joanna.
Rana cięta i "najdłuższa minuta jaką można było sobie wyobrazić"
Okazało się, że uratowane czworonogi to pies i suczka. Były tak małe, że jeszcze nie zdążyły otworzyć oczu. - Suczka miała na szyi ranę ciętą. Weterynarz stwierdził, że pies nie mógł sam zadać sobie takiej rany. Trzeba było działać szybko - mówi Waś. Suczka została poddana narkozie, przeszła zabieg w trakcie którego przestała oddychać. - To była najdłuższa minuta jaką można było sobie wyobrazić - twierdzi kobieta.
Policjanci namierzyli byłego właściciela zwierząt. - Mężczyzna w rozmowie oświadczył, że poszedł nad staw i wrzucił szczeniaki do wody. Chciał je utopić - informuje asp. sztab. Ireneusz Szałajko z policji w Strzelinie.
58-latek usłyszał zarzut uśmiercenia trzech psów i próby uśmiercenia dwóch kolejnych. Mężczyzna przyznał się do tego co zrobił, ale zdecydowano o tym, że przebada go psychiatra. 58-latkowi z Wiązowa grozi do 2 lat więzienia.
"Na wsiach to wciąż normalne"
Uratowana suczka trafiła do rodziny weterynarza. Psem zajęła się Joanna Waś. Jak mówi kobieta pies o roboczym imieniu Siurek rozwija się normalnie. Wkrótce będzie szukać dla niego domu stałego.
- Na wsiach to wciąż normalne. To śmieszne, że ci sami ludzie, którzy nie widzą w takim postępowaniu nic złego twierdzą, że kastracja czy sterylizacja jest dla zwierząt cierpieniem - denerwuje się pani Joanna.
Mężczyznę, który chciał zabić swoje psy, zatrzymano niedaleko Strzelina na Dolnym Śląsku:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Strzelińskie FORUM dla Zwierząt