Rok temu we wrocławskiej klinice zmarł 17-letni Maciek. Chłopak dostał krwotoku wewnętrznego i czekał aż 80 minut na operację. Teraz Narodowy Fundusz Zdrowia zleca kontrolę, która może wyjaśnić, jak przebiegało jego leczenie. O tym, że "nie dołożono wszelkiej staranności", wskazywało już wewnętrzne postępowanie szpitala. Mimo to lekarze, którzy opiekowali się chłopcem, leczą dalej. Od niemal roku trwa też prokuratorskie śledztwo.
Sprawę zmarłego przed niemal rokiem Maćka Karasińskiego ujawnił portal tvn24.pl. Chłopiec we wrześniu 2013 roku przebywał we wrocławskim Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1. Tam dostał krwotoku wewnętrznego i czekał aż 80 minut na operację. Kilka dni później zmarł. Już miesiąc po jego śmierci raport po wewnętrznej kontroli wskazał błędy w postępowaniu lekarzy. Mimo to, dyrektor placówki nie wyciągnął konsekwencji wobec medyków. CZYTAJ WIĘCEJ
Teraz Narodowy Fundusz Zdrowia przeprowadzi kontrolę w tej właśnie klinice. To odpowiedź na skargę ojca złożoną w lutym. Jacek Karasiński opisał w niej zastrzeżenia wobec szpitala. Postępowanie winnych nie wskaże, ale prześwietli sposób leczenia Maćka.
Sprawdzą dokumentację i postępowanie lekarzy
- To będzie kontrola sprawdzająca dostępność do potrzebnego sprzętu, prowadzenie dokumentacji medycznej. Będziemy chcieli również poznać kwalifikację personelu i stosowanie się ich do procedur medycznych. Możemy prześwietlić dokumentację medyczną i na jej podstawie stwierdzić, czy faktycznie leżał na prawidłowym oddziale - informuje Joanna Mierzwińska, rzeczniczka dolnośląskiego oddziału NFZ.
Szpital: pouczać prosto
Po publikacji historii Maćka na łamach portalu tvn24.pl w sprawie wypowiedział się rzecznik placówki. Wcześniej szpital nie chciał komentować przebiegu leczenia chłopca.
- Po fakcie zawsze jest prościej dawać rady, czy wskazywać pewne błędy. Musimy wykluczyć niedomówienia i stwierdzić, co było jednoznaczną przyczyną śmierci chłopca – powiedział Sebastian Lorenc.
Szpital już raz próbował ustalić, czy postępowanie lekarzy nie przyczyniło się do śmierci Maćka. Dyrektor szpitala kilka tygodni po jego śmierci na biurko otrzymał dokładny opis zaniedbań, jakie mieli popełnić lekarze. Wyniki kontroli, do których dotarł tvn24.pl, wskazywały m. in. "małą staranność w okresie pooperacyjnym", brak skrupulatnej dokumentacji i podstawowych wyników badań. Na dodatek Maciek zamiast na chirurgię, powinien był trafić od razu na intensywną terapię.
Jednak rzecznik szpitala w rozmowie z reporterem TVN24 ocenił: - Nasze wewnętrzne ustalenia nie są jednoznaczne.
Rzecznik szpitala o śmierci Maćka:
Ojciec: "To nieludzkie"
Na ustaleniu, co tak naprawdę doprowadziło do śmierci chłopca, najbardziej zależy jego ojcu. Jacek Karasiński pisał już m. in. do dyrektora szpitala i NFZ . - Tu zginął człowiek, w wyniku ewidentnych zaniedbań. To nieludzkie kazać czekać ludziom cztery czy pięć lat, bo tak zazwyczaj bywa. Po prostu chcę, by zaczęto tę sprawę traktować poważnie - mówi Jacek Karasiński.
Ojciec chce wyjaśnić, co było przyczyną śmierci jego syna:
Mozolna praca śledczych?
Sprawę zgłosił również do prokuratury. Mimo że śledztwo w tej sprawie trwa już od listopada 2013 roku, prokurator nie przesłuchał ani jednego świadka. Po ośmiu miesiącach od śmierci Maćka biegli ustalili jedynie to, co wiadome było już we wrześniu 2013 roku: "Przyczyną nagłej i gwałtownej śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa spowodowana wstrząsem krwotocznym."
Do tej pory nie powołano natomiast biegłych, którzy mają ustalić, czy w procesie leczenia lekarze dopuścili się zaniedbań. Dlaczego śledztwo trwa tak długo?
- Prokurator prowadzący sam ustala i planuje sobie terminy czynności, jakie w sprawie ma do wykonania - ucina Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Prokuratura o śledztwie ws. śmierci 17-latka:
Autor: mir / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław