- Lekarze przyszli do mnie w maskach, fartuchach i rękawicach. Byłam w izolatce - opowiada 17-letnia Anna Śnieżek z Wrocławia, która kilka dni temu wróciła z Liberii. To właśnie tam wirus Ebola zbiera śmiertelne żniwo. Nastolatka po powrocie trafiła do szpitala. Na szczęście okazało się, że jest zdrowa. O tym w jaki sposób uniknęła niebezpieczeństwa, opowiedziała w rozmowie z reporterem TVN24.
Młodzi ludzie z wrocławskiego liceum salezjańskiego i ich opiekun ks. Jerzy Babiak gościli w Liberii. Opiekowali się uczestnikami obozu letniego dla sierot dotkniętych wojną domową. Ich pobyt w ogarniętym wirusem kraju trwał od 2 do 29 lipca. Dwa dni po ich wyjeździe obóz zamknięto właśnie z powodu zagrożenia śmiertelną chorobą. Do Polski młodzi wrocławianie wrócili 2 sierpnia.
"Strach mi nie przeszkodził"
Anna Śnieżek to jedna z licealistek, która kilka dni temu wróciła z Liberii. Przed wylotem na afrykański kontynent odczuwała strach. Jednak górę nad obawami wziął cel wyjazdu. - Jechałam tam pomagać. To miało dla mnie pierwszorzędne znaczenie. Strach mi nie przeszkodził - przyznaje dziewczyna. Jednocześnie zdradza, że jedna z nastolatek, która miała wyjechać z grupą, z wyjazdu zrezygnowała.
Ze słów dziewczyny wynika, że przed wyjazdem do Liberii licealiści przeszli specjalne przeszkolenie. - Na spotkaniach przygotowawczych pokazywano nam objawy, omawialiśmy jak się zabezpieczyć przed ewentualnym zarażeniem Ebolą - opowiada Ania.
Nie mieli kontaktu z zarażonymi?
Wolontariuszka wspomina, że w Liberii na zajęcia organizowane przez licealistów codziennie przychodziło 400 małych dzieci. - Naszym celem była edukacja, rozwijanie talentów i organizacja gier zespołowych. Pilnowałam najmłodszych dzieciaków - wspomina Ania.
I przyznaje, że podczas tych zajęć licealiści kontaktu z osobami zarażonymi nie mieli. - Tak naprawdę nie było wiadomo kto jest chory, a kto nie. Wiedzieliśmy, że w regionie w którym mieszkaliśmy nie doszło do zarażenia Ebolą. Dlatego byliśmy w miarę spokojni - opowiada wolontariuszka. I wspomina, że w samej Liberii nie ma zbyt wielu obcokrajowców. Na miejscu był Hiszpan, który zmarł we wtorek po przewiezieniu do swojego kraju. - Tubylcy się nie przejmują i żyją normalnie - twierdzi 17-latka.
Jednak po wyjeździe nastolatków z Wrocławia, miejsca publiczne w Liberii i obóz w którym gościli wolontariusze został zamknięty.
Z Afryki do szpitala
Po powrocie do Polski dziewczyna zgłosiła się do lekarza, bo bolał ją brzuch. Na miejscu, w trakcie wywiadu, powiedziała medykom skąd wróciła. - Szpital zareagował dość mocno. Lekarze przyszli do mnie w maskach, fartuchach i rękawicach. Byłam w izolatce - relacjonuje wolontariuszka. Po badaniach została jednak wypuszczona ze szpitala. - Jestem zdrowa - cieszy się Ania.
Kwarantanna nie dla wszystkich
Wrocławskie służby sanitarne uspokajają, że na razie o żadnym zagrożeniu nie ma mowy. - O wszystkim wiedzieliśmy. Cały czas byliśmy w kontakcie z krajowym konsultantem ds. epidemiologii - mówi lek. med. Witold Paczosa, kierownik działu epidemiologii w dolnośląskim sanepidzie. Jak twierdzi kilka dni przed wyjazdem licealistów do Afryki główny inspektorat sanitarny skierował pisemną informację do dyrekcji szkoły żeby ta poważnie rozpatrzyła sprawę organizacji i wyjazdu dzieci na obóz do Liberii.
Zdaniem epidemiologa nie ma potrzeby, by każda osoba wracająca do Polski z zachodniej Afryki była objęta kwarantanną. Podobnego zdania są inni eksperci. - Kwarantanną obejmuje się te osoby, które po powrocie zdradzają objawy choroby. Nie można stosować zasady, że każda osoba, która wraca do kraju z rejonu zagrożonego kierowana jest do izolatki - wyjaśnia prof. Andrzej Gładysz, specjalista ds. chorób zakaźnych z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Wirus zbiera śmiertelne żniwo
Według ogłoszonego w poniedziałek przez WHO bilansu liczba ofiar śmiertelnych w Afryce Zachodniej wyniosła 1013, zarażonych jest 1848 ludzi. W ostatnim czasie najwięcej osób zmarło w Liberii - 29; 17 zgonów zarejestrowano w Sierra Leone i sześć w Gwinei. WHO ostrzegła, że epidemia wirusa Ebola stanowi zagrożenie dla zdrowia na skalę międzynarodową i może w dalszym ciągu rozprzestrzeniać się w nadchodzących miesiącach.
Autor: tam/ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław