Przegląd prasy: Skatowała pasierba na śmierć, odsiedziała 10 lat. Dzisiaj uczy i jest ekspertem MEN

Ewa T. dzisiaj może mówić o sobie jako niekaranej
Ewa T. dzisiaj może mówić o sobie jako niekaranej
Źródło: sxc.hu

W 1982 r. Ewa T. (inicjały zmienione) została skazana na 15 lat więzienia za skatowanie swojego 6-letniego pasierba paskiem. Po odsiedzeniu 10 lat wyszła na wolność, a kolejne 10 lat później wyrok uległ zatarciu. Od tego czasu jest nauczycielką, a od kilku lat również ekspertem Ministerstwa Edukacji Narodowej. W klasach, w których uczy matematyki i religii, dzieci muszą się stosować do bezwzględnego regulaminu - pisze w czwartkowym "Dużym Formacie" Mariusz Szczygieł.

Dziennikarz "Gazety Wyborczej" opisał głośną sprawę z lat 80-tych. Oparł się na reportażu sprzed ponad 30 lat, który został stworzony w oparciu o akta sądowe z procesu kobiety oskarżonej o zbrodnię.

Według tej relacji Ewa T. katowała Tomka - syna swojego partnera Tomasza W. - przez 2,5 roku. Czasem pomagał jej w tym sam ojciec. Chłopiec notorycznie przychodził z siniakami do przedszkola. Gdy wychowawczynie zwróciły rodzicom na to uwagę, Tomek zaczął przesiadywać w domu, bo na jego ciele pojawiały się po kolejnym biciu wciąż nowe bruzdy i rozcięcia.

Skatowała chłopca. Wyrok się zatarł, została nauczycielką

Jak pisze dziennikarz "GW", któregoś popołudnia Ewa T. zaczęła bić chłopca pasem z metalową sprzączką. Biła ponad godzinę, ponieważ chłopiec nie kupił sobie sznurówek. Tomek zaczął krwawić. W końcu, w środku nocy, skrajnie wycieńczony, zmarł. Jeden z sanitariuszy, który miał go reanimować wezwany przez samych rodziców, gdy zobaczył dziecko, zemdlał - wynika z reportażu.

Rozprawa trwała kilka miesięcy. Sędzia skazała kobietę na 15 lat więzienia, a jej partnera na 5 lat.

Jak pisze Sczygieł, po 10 latach kobieta wyszła za dobre sprawowanie. Dwa razy wstąpiła do klasztoru, pracowała w katolickiej instytucji oraz w szkole. Następnie stawiła się ze świetnymi referencjami w szkole. Miała ukończoną z wyróżnieniem teologię.

Ekspert MEN

Według "GW", przed kilkoma laty zgłosiła się też do MEN. Chciała zostać ekspertem. "Rzeczywiście Ewa T. aktualnie jest ekspertem ministerstwa. Eksperci z całego kraju zasiadają w komisjach egzaminacyjnych przydzielających nauczycielom dożywotni tytuł nauczyciela dyplomowanego. I w jednym z miast wojewódzkich ekspertem jest właśnie ona" - pisze Mariusz Szczygieł.

Dzisiaj w sali lekcyjnej, w której uczy, wisi regulamin, do jakiego mają się stosować uczniowie.

"Uczniowie muszą przebywać w klasie w bezwzględnej ciszy. Uczeń, który nie usłyszy tego, co mówi nauczycielka, dostanie jedynkę. Uszkodzenie czegokolwiek w sali uczeń musi naprawić na swój koszt i otrzymuje ocenę niedostateczną. Nieporządek na ławce ma wpływ na ocenę. Uczniowie mają zająć miejsca raz im wskazane i mogą je zmienić, tylko kiedy nauczycielka wyda takie polecenie. Do jej poleceń trzeba stosować się natychmiast. Ma to się odbywać w ciszy, a uczeń musi się skoncentrować na prawidłowym i szybkim ich wykonaniu" - wymienia Mariusz Szczygieł.

Podobny regulamin, dotyczący zachowania dziecka wisiał, według zeznań świadków, którzy brali udział w procesie kobiety po śmierci małego Tomka, na jednej ze ścian pokoju w akademiku, który w czasie studiów wynajmowali Ewa T. i Tadeusz W.

Ewa T. od momentu wyjścia z więzienia mieszka w tym samym miejscu, w którym dokonała zbrodni.

Według polskiego prawa, w przypadku takiej lub podobnej zbrodni, 10 lat po skazaniu dochodzi do zatarcia wyroku. Od tego momentu osoba, która przebywa na wolności może się legitymować jako nigdy nie karana.

OBEJRZYJ CZWARTKOWY PRZEGLĄD PRASY WE "WSTAJESZ I WIESZ"

Autor: adso//bgr/k / Źródło: "Duży Format"

Czytaj także: