- W badaniu przeprowadzonym w jednej z placówek uniwersyteckich USA na próbce z pasa tupolewa wykryto trotyl - powiedział w rozmowie z tvn24.pl, Stanisław Zagrodzki, kuzyn zmarłej w katastrofie smoleńskiej Ewy Bąkowskiej. O wynikach tych badań Zagrodzki poinformował też na wspólnej konferencji z Antonim Macierewiczem w Sejmie.
- Na razie nie chcę zdradzać nazwy placówki badawczej ponieważ czekam jeszcze na wyniki badań potwierdzających tamte ustalenia. Mam informację, że ta druga, pisemna, opinia – przeprowadzana w autoryzowanym laboratorium w USA – jest już na ukończeniu. Spodziewam się, że w ciągu kilku tygodni powinienem już nią dysponować - powiedział Zagrodzki w rozmowie z tvn24.pl.
Jak dodał, wstępne wyniki badań przekazane mu zostały za pomocą komunikatora internetowego Skype.
Jak podkreślał Zagrodzki, "najważniejsze jest to, że (...) badanie wykonano metodą odczynnikową, wykluczającą raczej błąd jakościowy". - Podobne zestawy odczynnikowe są na wyposażeniu polskich kryminalistyków. Natomiast hipoteza na temat tego czy był, gdzie był, ile było (trotylu – red.) jest tylko domysłem - precyzował Zagrodzki.
- Mówimy o ilościach, których nie jesteśmy w stanie określić, ponieważ nie była to analiza ilościowa, tylko analiza jakościowa, czyli określenie typu związku chemicznego - dodał.
Według niego, hipotezy na temat tego, skąd wziął się trotyl na wraku Tupolewa, mogą być różne. - Jedna z nich jest oczywiście taka, że skoro ten samolot służył do przewożenia wojska, to mogło to zostać naniesione także z mundurów. Ale co ja będę się doszukiwał możliwość? Znaleziono taki materiał, którego na pokładzie samolotu nie powinno być - tłumaczył Zagrodzki.
Kuzyn zmarłej Ewy Bąkowskiej wyjaśniał także, dlaczego wyników analizy nie przekazał do prokuratury. Jak zaznaczył, mogłoby to utrudnić sprowadzenie wraku z Rosji do dalszych badań.
- Starałem się o tym nie mówić, bo obawiałem się, że mogło to zaszkodzić polskim prokuratorom w dostępie do wraku Tu-154 - stwierdził w rozmowie z tvn24.pl Zagrodzki.
Ślady na pasie
Informacje, które przekazał w rozmowie z tvn24.pl, sprecyzował na wspólnej z Antonim Macierewiczem konferencji prasowej w środę.
Z przekazanych na konferencji informacji wynika, że przebadane zostały dwa kawałki materiału. Jeden pochodzący z garsonki Ewy Bąkowskiej, drugi z pasa, którym była przypięta do fotela w samolocie, który wtopił się w ubranie. Każda z przebadanych próbek materiału miała wymiary cal na cal.
Jak mówił Zagrodzki, ekstrakt z próbki z rękawa nie wykazał obecności materiałów wybuchowych. - Próbki z pasa wykazały jednak obecność TNT (trinitrotoluenu - red.), czyli popularnego trotylu - powiedział Zagrodzki. - Test został powtórzony po 24 godzinach. Wstępne wyniki wskazują, że pas mógł mieć kontakt z materiałem wybuchowym - dodał.
Antoni Macierewicz pytany, czy to jedyne ekspertyzy, zaprzeczył i dodał, że próbki były badane nie tylko przy pomocy odczynników, ale także "innych urządzeń". - W odpowiednim momencie przekażemy państwu nasze stanowisko - podkreślił poseł.
Autor: abs//gak/k / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24