13,74 promila - tyle alkoholu we krwii miał 40-letni mieszkaniec okolic Nowej Dęby na Podkarpaciu. Mężczyzna nieprzytomny leżał w rowie przy drodze krajowej nr 9. Choć to niewiarygodne, to 40-latek przeżył.
Do zdarzenia doszło 24 lipca br. Strażnicy miejscy zauważyli leżącego w rowie mężczyznę przy drodze krajowej nr 9 w miejscowości Tarnowska Wola.
- On leżał sobie na skarpie rowu. Trudno było od razu zdiagnozować czy to był ktoś nietrzeźwy, czy potrącony przez samochód. Strażnicy miejscy podeszli do tego nieprzytomnego człowieka i próbowali nawiązać z nim kontakt. Przez dłuższą chwilę nie udało im się tego uczynić, a ponieważ kolor jego skóry był blado-siny, zdecydowali się wezwać karetkę pogotowia - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Mieczysław Nalepa, komendant straży miejskiej w Nowej Dębie.
Na sygnale
Po przybyciu na miejsce lekarz stwierdził brak reakcji źrenic ocznych na światło. Mężczyzna trafił więc do szpitala w Nowej Dębie. Po wykonaniu dokładniejszych badań okazało się, że jest on w stanie upojenia alkoholowego i występuje u niego początkowa faza obrzęku mózgu.
Zrobiono też badanie krwi na zawartość alkoholu. - To jest wynik zapisany w dokumentacji medycznej - podkreślił Nalepa.
Wynik był szokujący - 13,74 promila. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala specjalistycznego w Rzeszowie. Wiadomo, że przeżył.
Uzależnienie wzmaga odporność
Jak powiedział w rozmowie z tvn24.pl Ryszard Feldman, p.o ordynatora Oddziału Chorób Wewnętrznych i pododdziału toksykologii Szpitala Praskiego w Warszawie, u osób uzależnionych takie stężenie alkoholu we krwi nie musi być śmiertelne.
- Uzależnienie prowadzi do tego, że tolerancja na duże ilości alkoholu się zwiększa. Tak jak w przypadku każdego uzależnienia, mózg takiej osoby jest bardziej odporny na tak wysokie stężenia - podkreślił Feldman.
Zaznaczył, że inaczej sprawa wygląda w przypadku osób nieuzależnionych, które takie stężenie alkoholu mogłoby po prostu zabić. - Bardzo istotne jest to, że ci ludzie mają inny metabolizm, rozkład alkoholu jest znacznie szybszy niż u normalnych ludzi, stężenie alkoholu znacznie szybciej spada - ocenił Feldman.
Dodał, że nie jest specjalnie zdziwiony tym przypadkiem. - U nas na oddziale była osoba, która miała ponad 12 promili we krwi. Ten pacjent nie wymagał intensywnego leczenia. Po kilkunastu godzinach się obudził i zażądał wypisania do domu - wspominał doktor.
Autor: mn//kdj / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24