- Moi kierowcy, nawet jak jechaliśmy na sygnale, nigdy nie wjeżdżali tak jak kula na czerwonym świetle, trzeba się spokojnie rozejrzeć - powiedział były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego generał Stanisław Koziej w RMF FM. - Aż żal mi było ministra Kownackiego. Widziałem, że stoi zażenowany, że znowu jest taka kolizja i to z jego udziałem - dodał.
W środę przed południem na skrzyżowaniu ul. Ludnej i Wioślarskiej w Warszawie doszło do stłuczki z udziałem limuzyny wiceszefa MON Bartosza Kownackiego. Wiceminister wracał ze spotkania z szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawłem Solochem. Nikomu nic się nie stało. Żołnierz, który kierował limuzyną wiceszefa MON Bartosza Kownackiego, został ukarany mandatem.
"Żal mi ministra"
Do wypadku odniósł się były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego generał Stanisław Koziej w RMF FM. - Obserwując ten przypadek wczoraj aż żal mi było ministra Kownackiego, z którym czasem się spieramy, bardzo różnimy, ale żal mi go było jako człowieka - powiedział.
- Widziałem, że stoi zażenowany, że znowu jest taka kolizja i to z jego udziałem. Myślę, że to jednak coś jest z profesjonalizmem tych służb w BOR, może i także w żandarmerii, jak widać - zaznaczył. - Moi kierowcy, nawet jak jechaliśmy na sygnale, nigdy nie wjeżdżali tak jak kula na czerwonym świetle, trzeba się spokojnie rozejrzeć: jest droga, to przejeżdżam, nie - to mimo wszystko się zatrzymuję - komentował generał.
Jego zdaniem, czasami zdarzają się takie sytuacje, że z różnych względów, na przykład przez korek, gdy jedzie się na ważne spotkanie, te koguty trzeba włączyć. - Ale nie można tego nadużywać. I najważniejszy jest profesjonalizm tych kierowców - podkreślił.
- Przez 5 lat być może z 5 razy włączałem te koguty (w rządowej limuzynie - red.) - powiedział generał Koziej.
"Decyzja bardzo niefortunna"
We wtorek zaczęło się zamieszanie wokół polskiego udziału w Eurokorpusie. Pojawiły się informacje, iż decyzją Antoniego Macierewicza Polska się z niego "wycofuje". Teraz wiadomo już, że nie była to precyzyjna informacja. Jak wynika z oświadczeń samego Eurokorpusu i MON, Polska rezygnuje z większego zaangażowania się w organizację, ale nie wycofuje się z niej kompletnie.
- Jeżeli spojrzymy na to z punktu widzenia takiego polityczno-strategicznego, daleko do przodu, to jednak ta decyzja była bardzo niefortunna i w niefortunnym momencie podjęta - ocenił były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Zapytany, czy Eurokorpus realnie wpływa na nasze bezpieczeństwo, odpowiedział, że "uczestnictwo w nim łączy nas z Zachodem". - To jest jego (Eurokorpusu - red.) podstawowa rola. Jesteśmy poprzez to bliżej Zachodu. Jeżeli wychodzimy z niego, wycofujemy się na jakieś bardzo marginalne pozycje, to odcinamy sobie jedną z nitek łączących nas z Zachodem - mówił.
Jak dodał, "to jest w sensie strategicznym wielki błąd". - Im bliżej Zachodu, im więcej tych nici, mostów, pajęczyn, nawet najdrobniejszych, tym lepiej - skomentował.
"Budujemy zalążki szarej strefy"
Pytany, czy redukcja w Eurokorpusie ma związek z problemami kadrowymi w ministerstwie obrony, odpowiedział, że możliwe, iż ta rzeczywistość "skrzeczy". - Część kadry się wyrzuca, zwalnia, robi się czystki, część kadry zabiera się z wojsk operacyjnych do wojsk obrony terytorialnej. One tutaj rzeczywiście mają braki kadrowe - powiedział.
- To wszystko, co robi obecny obóz rządzący, MON, sam minister obrony narodowej swoimi różnymi wypowiedziami, to powoduje już nawet na Zachodzie u naszych sojuszników, że nawet jakaś drobna rzecz, która jest niedobra, urasta do wielkiej sprawy - kontynuował. - Sami budujemy zalążki szarej strefy, w której nie chcielibyśmy się znaleźć - ocenił.
Jak wskazał prowadzący program Marcin Zaborski, Ministerstwo Obrony Narodowej odpowiada, że ci oficerowie, którzy będą wycofani z Eurokorpusu absolutnie wśród sojuszników będą dalej pracować, bo będą wykorzystani choćby w Wyszehradzkiej Grupie Bojowej Unii Europejskiej. - To jest takie tłumaczenie ruchu niezręcznego - odpowiedział.
- Jeżeli Unia będzie się rozpadać nie daj Boże na różne prędkości w dziedzinie bezpieczeństwa i znajdziemy się w szarej strefie Unii to siłą rzeczy w NATO także wytworzy się kategoria członków innej kategorii bezpieczeństwa i my w NATO będziemy także na słabszej pozycji - wyjaśnił.
Prezydent "nie występuje zupełnie"
Generał odniósł się także do roli prezydenta, który - jego zdaniem - w roli zwierzchnika sił zbrojnych nie występuje zupełnie. - Nie widać jego żadnej wizji, żadnej koncepcji, po prostu nie ma swojej strategii. Nie przeprowadził przeglądu strategicznego, nie opracował swojej strategii - powiedział.
- Zdecydowana większość widzi, że coś niedobrego z armią się dzieje, a prezydent tego nie widzi, to jest coś podejrzane - ocenił generał Stanisław Koziej.
Autor: kb/sk / Źródło: RMF FM