Kilkaset osób uczestniczyło we wtorek wieczorem w Marszu Pamięci, zorganizowanym w Białymstoku w przededniu 3. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Uczestnicy przeszli przez centrum miasta przed pomnik upamiętniający ofiary katastrofy, gdzie po modlitwach zapalono znicze.
Marsz odbył się w Białymstoku po raz czwarty. Organizatorem był społeczny komitet obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej. Pierwszy zorganizowano 17 kwietnia 2010 r., gdy do miasta dotarła trumna z ciałem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry. Uczestnicy marszu spotkali się przy pomniku Józefa Piłsudskiego. Jak powiedział Rafał Rudnicki, radny Białegostoku z PiS, mieszkańcy po katastrofie smoleńskiej spotykali się właśnie przy tym pomniku. - Właśnie tutaj przy pomniku zapalaliśmy znicze, modliliśmy się, wspominaliśmy tych, którzy polegli pod Smoleńskiem - mówił. Dodał, że poprzez udział w marszu jego uczestnicy chcą dać świadectwo i pokazać, że pamiętają o ofiarach katastrofy. Na czele marszu niesiono zdjęcie pary prezydenckiej, Lecha i Marii Kaczyńskich, a także czterech innych ofiar katastrofy, które były związane z Białymstokiem i regionem: ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry, zwierzchnika prawosławnego ordynariatu WP arcybiskupa Mirona Chodakowskiego oraz stewardessy Justyny Moniuszko.
"Pamiętamy"
Były też transparenty, m.in. z napisami "Pamiętamy" oraz "10.04.10. Tylko prawda jest ciekawa". Niesiono też flagi narodowe. Według organizatorów w marszu wzięło udział ok. 500 osób. Marsz zakończył się przy pomniku upamiętniającym ofiary katastrofy smoleńskiej. Został on odsłonięty w styczniu 2011 roku przy kościele św. Rocha. Tam odczytano też apel pamięci, złożono kwiaty i zapalono znicze. Zdaniem syna Krzysztofa Putry, Sebastiana, który co roku bierze udział w marszu, takie marsze to dobry sposób na uczczenie pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. - Pamięć jest bardzo ważna, dzięki tym ludziom trochę serce się raduje, że pamiętają - powiedział. Dodał, że to miłe uczucie widzieć tak wiele osób na marszu. Sebastian Putra mówił też, że wiele osób, które przychodzi na marsz, chce w ten sposób zamanifestować, że "wciąż nie są wyjaśniane przyczyny katastrofy".
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu wiozącego delegację na uroczystości katyńskie zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, najwyżsi dowódcy wojskowi oraz załoga Tu-154M.
Autor: db//kdj / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24