Właściciel notorycznie okradanego sklepu na poznańskim Łazarzu przegrał z chuliganami. Mężczyzna, który przybrał przydomek "Szeryf Internetu" i zachęcał do walki ze złodziejami, sam się poddał. W emocjonalnym nagraniu, nie przebierając w słowach, oskarża organy ścigania o bierność i deklaruje, że zamyka swój sklep.
- I oto mamy k…a przykład do czego prowadzi totalny olew policji i prokuratury – skarży się nie stroniąc od wulgaryzmów. Swoje przemówienie nagrał i umieścił w serwisie youtube chwilę po tym, jak ktoś rzucił butelką w szybę wystawową jego sklepu.
To nie był pierwszy atak na sklepikarza. Marek Obtułowicz od kilku miesięcy umieszcza w internecie filmy z wizerunkami złodziei, którzy regularnie okradają jego sklep. Nie zgłaszał jednak tych spraw na policję, więc funkcjonariusze przystąpili do działania dopiero, gdy sprawę nagłośniło TVN24.
Zobacz reportaż Prosto z Polski:
Policji udało się zatrzymać sprawców, ale kradzieże nie ustały.
Właściciel sklepu konsekwentnie publikował swoje nagrania w internecie i zdobył sobie w Poznaniu sporą popularność.
Teraz skepikarz zadeklarował, że 30 grudnia zamknie swój sklep i wyjedzie z Polski.
- To już nie jest kraj, w którym można normalnie żyć. Wyjadę do normalnego kraju, gdzie policja jest policją, prokuratura prokuraturą. Mówię: pier... to, mam to w d… - mówił zdenerwowany.
Atakuje policję i prokuraturę
Sklepikarz nie kryje pretensji do policji i prokuratury, za to, że nie potrafiły go ochronić: - Ze złodziejami dałbym sobie radę. Nie mam jednak wsparcia, a bez tego nie będę tego ciągnął – mówi i pokazuje dwa pisma, jakie otrzymał od policji i prokuratury w listopadzie.
Tłumaczy, że to przede wszystkim te pisma wpłynęły na decyzję o zamknięciu sklepu.
W pierwszym z nich czytamy, że Prokuratura Rejonowa Poznań-Grunwald zawiesza postępowanie przeciwko podejrzanemu o kradzież, gdyż nie udało się ustalić miejsca jego aktualnego pobytu.
- Jeżeli osoba, wobec której są formułowane zarzuty nie przebywa pod wskazanym w dokumentach adresem, wówczas prokuratura dochodzenie zawiesza i wszczyna poszukiwania w celu ustalenia miejsca pobytu. To normalna procedura - wyjaśnia tvn24.pl Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Nerwy i wulgaryzmy
Drugie pismo, to zawiadomienie z policji o tym, że nie wykryto sprawcy uszkodzenia lady sklepowej.
- Jedna z rzuconych butelek przeleciała tuż koło mojej głowy a następnie poszybowała przez zaplecze i uderzyła w drzwi. Druga uderzyła w ladę sklepową – opowiada właściciel sklepu, pokazując nam dziurę w drzwiach i wgniecienie w ladzie.
Do tej sprawy odnosi się także w ostatnim filmie i nie zostawia suchej nitki na policji.
– Przekazałem im film, na którym był moment rzucenia, była pokazana sylwetka człowieka, który był w tej grupie. K…a nie kiwnęli palcem (…). Dlaczego? Bo mają to k…a w d…e – grzmi wyraźnie zdenerwowany.
W rozmowie z tvn24.pl skarży się, że policja nie zabezpieczyła butelek, na których mogły być odciski palców.
- Zaproponowałem policji, że zamknę sklep i pójdziemy w tym kierunku, w którym się udali (Ci, którzy rzucali-red.). Nie poszli. Sugerowałem także, że sprawcy mogą być w rejestrze agresywnych kibiców, bo ubrani byli w klubowe emblematy. Nikt jednak nie pokazał mi ani jednego kibica. Gdybym widział, że coś w tej sprawie jest robione, nie odezwałbym się ani słowem - dodaje Obtułowicz.
Policja: umorzona tylko jedna sprawa
Policja odpiera zarzuty. - Umorzyliśmy tylko jedną sprawę. Na nagraniu nie widać sprawcy. Jest sylwetka, ale jest nierozpoznawalna. Ten pan także nikogo nie wskazuje, nie potrafi też wskazać sprawcy spośród wytypowanych osób. Świadków także nie ma - wyjaśnia Borowiak i przypomina, że w przypadku innych kradzieży działania policji skończyły się sukcesem:
- W sumie ustalono 8 sprawców wykroczeń i przestępstw. Sprawy zostały przekazane do prokuratur i sądów. Jednej osobie postawiono zarzuty rozboju, pozostałym kradzieży. Wszyscy się przyznali. Te osoby omijają teraz sklep. Nie przychodzą do niego - zapewnia.
Wychowawca z Łazarza
I dodaje: - Na początku ten pan nie chciał tych spraw w ogóle zgłaszać. Wolał sprawców wychowywać. To my go przekonaliśmy, by w ogóle złożył doniesienie - tłumaczy Borowiak.
- Rozumiem tego człowieka i jego zdenerwowanie. Spadły mu obroty, ludzie nie chcą kupować u niego alkoholu, bo pojawiły się plotki, że jest konfidentem. Ale co my za ludzi możemy? - pyta retorycznie.
Poznań miastem chuliganów?
Bezradnością organów ścigania rozczarowani są jednak radni z komisji bezpieczeństwa.
- Mówimy o jednym konkretnym sklepie. To były działania konkretnych ludzi, którzy chcieli się zemścić. Jestem ostatni do uprawiania „spychologii”, jednak w tej konkretnej sprawie, to policja i prokuratura powinny działać. Dla mnie to nieprawdopodobne, że człowiek musi zamknąć sklep, bo służby nie potrafią skutecznie zadziałać - mówi Mariusz Wiśniewski, wiceprzewodniczący komisji bezpieczeństwa.
- Współpraca z policją zwykle układa się nam dobrze. Ta sprawa daje jednak do myślenia. Przecież to nie były akty jednostkowe, tylko powtarzalne. Można było tę sprawę potraktować szczególnie, podjąć działania operacyjne i rozprawić się z tą grupą - tłumaczy i dodaje, że radni bedą chcieli się jeszcze przyjrzeć sprawie.
- Warto to poruszyć na komisji prezydenckiej. Może są rzeczy, których my nie wiemy. Może policja zrobiła wszystko, a słabe ogniwo leżało po stronie prokuratury? A może jeszcze gdzieś indziej? Nie chcemy, żeby Poznań zyskał wizerunek miasta, w którym toleruje się takie sytuacje - zapewnia.
Epilog
Od środy Marek Obtułowicz otrzymał od internautów 6 tysięcy maili i komentarzy. - Ludzie pisali mi, że muszę poczekać aż mnie zaj...ą. Zachęcają mnie, żebym nie rezygnował i kontynuował walkę. Zastanawiam się czy nie będę jeździł po Polsce i dokumentował podobne sprawy. Chciałbym dożyć czasów, by na radiowozach policji znalazło się hasło: "pomagać i służyć". I nie było ono pustym frazesem - kończy "Szeryf Internetu".
Od maja pan Marek publikuje filmy, na których widać jak złodzieje okradają jego sklep:
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24