- Jesteśmy bez prądu, bez ogrzewania, nie mamy wody, jedzenia, nikt nic nie wie - mówił łamiącym się głosem jeden z pasażerów pociągu, który na kilka godzin utknął w głuszy na granicy województw wielkopolskiego i dolnośląskiego. Wraz z nim kilkuset innych podróżnych. W dalszą podróż ruszyli dopiero po godzinie 19.00 - autobusami.
- Ze stacji Gdańsk Oliwa wyjechałem w niedzielę ok. 22.00. W poniedziałek o godzinie 6.00 powinienem być we Wrocławiu. Tymczasem jest godzina 18.15, a ja wciąż jestem w podróży – opowiadał Maciej Florek, pasażer polskich kolei. – Kłopoty pojawiły się w poniedziałkowy poranek. W Ostrowie Wielkopolskim dowiedzieliśmy się, że nasz pociąg, TLK "Rozewie" dalej nie pojedzie. Nakazano nam się przesiąść do składu Przewozów Regionalnych – ciągnął opowieść.
Z jego słów wyłania się przerażająca historia o ignorancji i bezradności pracowników kolei. O oblodzonej trakcji i kolejnej porażce przewoźników w starciu z naturą.
25 kilometrów niewiadomej
- Ok. godz. 10.00 weszliśmy do pociągu, którym przejechaliśmy raptem 25 km. Poruszaliśmy się z prędkością 5 km na godzinę. Z pantografu leciały iskry. Dzieci, które jechały pociągiem, płakały - mówił Florek. – W końcu tuż za Pawłowem na granicy województw wielkopolskiego i dolnośląskiego nasz pociąg stanął. I od dobrych kilku godzin jesteśmy pasażerami pociągu widmo – mówił łamiącym się głosem.
W rozmowie telefonicznej opowiedział, jak kierownik pociągu próbował uzyskać pomoc od dyspozytora.
- Kierownik pociągu nie radzi sobie z sytuacją. Dzwonił do dyspozytora. A ten przez radio mu powiedział, że pasażerowie mają sobie sami poradzić… Wszystko słyszeliśmy – relacjonował.
Zupełnie bez pomocy
Stacja w Pawłowie to niewielki peron, na którym znajduje się tylko blaszana wiata. - Jesteśmy bez prądu, bez ogrzewania, bo nasz pociąg zerwał sieć. Nie mamy wody, jedzenia, nikt nic nie wie – mówił Florek tuż po godzinie 18.00. - Robi się coraz bardziej zimno. Próbowałem dzwonić na straż pożarną i policję. Jednak tam rozkładają ręce. Nikt nie jest w stanie nam pomoc. Nikt nie przywiózł koców termicznych, nikt nie jest w stanie przywieźć gorącej herbaty – przyznawał z żalem pasażer.
Opowiedział, że w pociągu było około 200 osób, wśród nich dzieci i osoby starsze.
- Jest bardzo nieprzyjemnie. Ludzie krzyczeli. Teraz są podenerwowani – mówił. – Najgorsze jest jednak to, że po inne pociągi przyjechały lokomotywy spalinowe. A my, niezauważeni tkwimy na małej stacji, na końcu świata– zakończył opowieść.
Koleje bezradne
O sytuację pasażerów i przyczyny długiej podróży pociągami zapytaliśmy przedstawicieli przewoźnika.
- Sytuacja w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego jest bardzo dramatyczna. Sieć trakcyjna jest na tyle oblodzona, że pociągi nie mogą się poruszać - przyznała Justyna Grzesik z biura prasowego Przewozów Regionalnych tuż po godzinie 19.00.
Jednak kilkadziesiąt minut później, po godzinie 19.30, przedstawicielka Przewozów Regionalnych poinformowała, że pasażerowie ruszyli w dalszą drogę.
- Została zorganizowana zastępcza komunikacja autobusowa. Podróżni jadą już do Wrocławia - powiedziała Grzesik.
Dodała też, że w przypadku, gdy podróżni będą składali reklamacje, będą one rozpatrywane indywidualnie.
- Będziemy je przekazywali do zarządcy linii, czyli PKP PLK. Bo to ta firma jest odpowiedzialna za umożliwienie przejazdu naszym pociągom - wyjaśniła przedstawicielka przewoźnika.
Chcieli pomóc, ale...
Zapewniła jednocześnie, że Przewozy Regionalne chciały pomóc pasażerom pociągu, który utknął w Pawłowie.
- Staraliśmy się zapewnić cieple posiłki i gorące napoje, ale ze względów na złe warunki atmosferyczne, żadna z firm cateringowych nie chciała podjąć zlecenia - tłumaczyła.
Pociąg z kilkuset pasażerami utknął w Pawłowie
Autor: D. Rudnicki//ec/kwoj / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Maciej Florek