Załoga Tu-154 działała nieadekwatnie do panujących warunków atmosferycznych, a jej członkowie nie mieli uprawnień do tego typu lotu - wynika z opinii biegłych przedstawionych w piątek przez Naczelną Prokuraturę Wojskową. Na konferencji prasowej poinformowano również, że zadecydowano o postawieniu zarzutów dwóm obywatelom Rosji, kontrolerom z lotniska w Smoleńsku. Jednocześnie podkreślono, że stan techniczny samolotu był dobry oraz nie odnaleziono jakichkolwiek śladow działania ognia. Ustalenia biegłych natychmiast skomentował Antoni Macierewicz.
Zakończyła się konferencja Antoniego Macierewicza.
- Mjr Arkadiusz Protasiuk miał ważne uprawnienia, zgodnie z regułami, jakie obowiązują w lotnictwie wojskowym. Prokuratura celowo wprowadza w błąd - mówi Macierewicz, komentując ustalenia NPW.
- Moim zdaniem, to była zbrodnia - zaznacza.
- Nawet prokuratorzy nie ośmieliliby się na sformułowanie tezy, że gen. Błasik był na pewno w kokpicie. Ja dysponuję ustaleniami, które wskazują, że go tam nie było - tłumaczy Macierewicz, dodając, że ciało gen. Błasika zostało znalezione w innym miejscu niż ciała tych, którzy byli w kokpicie.
Antoni Macierewicz podkreśla, że "pokazywanie dowodów wskazujących na to, iż mieliśmy do czynienia z wybuchem" nie może być traktowane jako wprowadzanie chaosu w ustaleniach dotyczących katastrofy.
- Mamy do czynienia z politycznym działaniem prokuratury - powtarza Macierewicz. Nie chce jednak sprecyzować, kto miałby zmuszać śledczych do takiego właśnie działania.
Macierewicz odpowiada na pytania dziennikarzy. Podkreśla, że to "oczywiste", iż ówczesny szef KPRM Tomasz Arabski naruszył instrukcję HEAD. - Prokuratura cywilna też uznała, że to jest naruszenie, a potem zaniechała ścigania. Obawiam się, że tym razem będzie tak samo - wyjaśnia.
Macierewicz prezentuje slajd ze zwęgloną salonką prezydencką. - A słyszeliście państwo dzisiaj, że nie było żadnych osmoleń, żadnych nadpaleń - mówi.
Macierewicz przedstawia "prawdziwy zakres rozrzutu szczątków". - Nie jest prawdą, że samolot zaczął się rozpadać po zderzeniu z brzozą, tylko wcześniej - przekonuje poseł PiS. - Samolot rozpadł się na 60 tys. fragmentów, nie ma w historii lotnictwa tak dramatycznego rozpadu samolotu - dodaje. Jak wyjaśnia, fragmenty były "spalone".
- Nie jest prawdą teza, że piloci nie informowali o odległości, na jakiej się znajdują - mówi Macierewicz. Swoje argumenty przedstawia przy pomocy slajdów.
- Ustalenia NPW cofają nas do "wczesnej Anodiny" - ocenia poseł PiS i wylicza błędne - jego zdaniem - analizy biegłych. - Komenda o zejściu na drugi krok została wydana na wysokości 100 m (a nie 75 m, jak mówią śledczy). Jesteście wprowadzania w błąd - przekonuje Macierewicz.
- Jeżeli chodzi o treść zaprezentowanych materiałów, to sam płk Filipowicz powiedział: nieodesłanie na lotnisko zapasowe przez kontrolerów lotu Tu-154 nie miało wpływu na przebieg wydarzeń. Na tym należało skończyć całą konferencję prasową, bo jeżeli nie miało to wpływu, to oznacza, że prokuratura jest przekonana, że samolot zostałby zniszczony, nawet wtedy, gdyby został odesłany na lotnisko zapasowe - przedstawia swoje argumenty Macierewicz.
Na komentarz Antoniego Macierewicza nie trzeba było długo czekać. Poseł PiS zabiera głos w Sejmie.
- Informacje przekazane przez NPW mają się nijak do rzeczywistości. Od materiału pani Anodiny nie mieliśmy do czynienia z raportem, który tak daleko odbiegałby od rzeczywistości - powiedział Macierewicz. - Nie znam takiej sytuacji na świecie, kiedy rodziny ofiar dowiadują się o ustaleniach z konferencji prasowej prokuratury - zarzucił.
- Takich ustaleń można się było spodziewać. Mam wrażenie, że poruszamy się w matriksie. Pominięto jednak kwestie zupełnie elementarne, np. że samolot rozpadł się na tyle kawałków, jak to możliwe, że brzoza mogła zdemolować solidną konstrukcję - wylicza swoje wątpliwości na antenie TVN24 Jacek Świat, mąż Aleksandry Natalii-Świat. - Skupiono się na rzeczach drugorzędnych - dodaje.
- To jest gdybanie - komentuje z kolei informacje o tym, że w kokpicie mógł przebywać gen. Błasik. - To odgrzewanie starego kotleta, ja się upieram przy tym, że prokuratura nie odpowiedziała na podstawowe pytania - zarzuca. - Jest to chyba pierwsza katastrofa w dziejach świata, kiedy zamyka się sprawę bez uzyskania dostępu do podstawowych dowodów, np. wraku. Popatrzmy, jak to robią Holendrzy. Boeing został zestrzelony, a Holendrzy i tak pieczołowicie ten wrak składają, chociaż przyczyna była znana - wyjaśnia. - My przyczyny do końca nie znamy, a zamykamy śledztwo, bazując na informacjach z sufitu - dodaje.
- To doprecyzowanie ustaleń komisji Millera. To nie jest rozbieżne, jest zbliżone - tak ustalenia prokuratorów komentuje w TVN24 płk Olaf Truszczyński.
- To, że śledztwo zostało przedłużone dowodzi, że wiele problemów zostało niewyjaśnionych. Choć sprecyzowano przyczyny tragedii jak i winnych - mówi na antenie TVN24 Paweł Deresz, mąż posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła 10 kwietnia 2010 r. Jego zdaniem wnioski biegłych, potwierdziły, że lot do smoleńska był od początku źle przygotowany i, że nie było żadnego wybuchu.
- Prokuratura wojskowa nie może zajmować się wątkiem ewentualnej odpowiedzialności ówczesnego szefa KPRM Tomasza Arabskiego. Materiały w tej sprawie zostaną przekazane do prokuratury Warszawa-Praga - wyjaśniają śledczy.
Dowódca nie wypraszał nikogo z kokpitu - wyjaśnił Ireneusz Szeląg, dopytywany o ewentualną obecność gen. Błasika w kokpicie.
- Internet pełen jest przekazów i poglądów dotyczących katastrofy smoleńskiej. Wydano szereg materiałów prasowych, książkowych, filmowych. Istotne nie jest jednak dla prokuratory, jaki kto ma pogląd, ale ustalenia źródłowe - zaznaczył Ireneusz Szeląg.
Prokuratorzy nie uwzględniają propozycji pokrzywdzonych dotyczących kandydatur na biegłych - podkreślają przedstawiciele NPW. - Prokuratorzy starają się, muszą to robić, traktować wszystkich pokrzywdzonych jednakowo - zaznaczają.
Prokuratorzy odpowiadają na pytania dziennikarzy
Biegli wskazali, że nie jest wykluczone, iż w kokpicie lub jego pobliżu przebywał gen. Andrzej Błasik. Nikt nie miał prawa wydawać żadnych poleceń członkom załogi samolotu - podkreślono. Z zapisów fonograficznych wynika, że sterylność kokpitu nie była zachowana.
Szeląg zaznaczył jednak, że "hipotetycznie" brak wraku nie stoi na przeszkodzie, by zakończyć śledztwo.
Wrak musi wrócić do Polski, to jest własność polskiego rządu - podkreślił Ireneusz Szeląg.
Śledztwo raczej nie skończy się w tym roku - poinformowała NPW. W dalszym ciągu oczekuje ona na pomoc prawną ze Stanów Zjednoczonych. Chodzi m.in. o producentów systemów TAWS i FMS.
Badanie szczątków na lotnisku pozwoliło ustalić, że na fragmentach nie ma śladów występowania ognia, wybrzuszeń czy nadpaleń. Osmolenia występowały jedynie na drobniejszych fragmentach, tam, gdzie doszło do pożaru, co, jak podkreślono, jest zupełnie naturalne.
Rozkład szczątków samolotu jest naturalnym, fizycznie uzasadnionym skutkiem zderzenia samolotu z ziemią - stwierdzili biegli.
Nie odnaleziono jakichkolwiek śladów oddziaływania ognia, osmoleń czy nadpaleń - ustalili biegli.
Do chwili zderzenia z pierwszą przeszkodą nie zidentyfikowano żadnych nietypowych dźwięków - ustalili biegli. Wszelkie uszkodzenia wystąpiły w momencie, kiedy samolot był przygotowany do lądowania.
Biegli potwierdzili, że samolot był sprawny, a jego stan techniczny nie przyczynił się do katastrofy.
Po uderzeniu skrzydłem w brzozę, samolot zderzył się z kolejnym drzewem, topolą. 512 metrów od drogi startowej zetknął się z ziemią.
Pierwszą przeszkodą, jaką napotkał samolot, była brzoza, której ścięcie zostało dokonane prawym skrzydłem samolotu.
Analizując przebieg lotu, biegli wskazali również, że po ostrzeżeniu systemu TAWS nr 35 należało już odejść na drugi krąg. Po ostrzeżeniu TAWS nr 36 samolot znalazł się na wysokości 75 metrów nad ziemią. Na najniższej dopuszczalnej wysokości - 75 m - załoga nie podjęła decyzji o odejściu na drugi krąg.
W przebiegu lotu biegli wskazali na szereg nieprawidłowości. Wśród nich wymieniono m.in. to, że dowódca samolotu włączył do lądowania system FMS, który nie jest wystarczająco precyzyjny. Poważnym błędem załogi było również zbyt późne przejście na drugi krąg.
Biegli ustalili, że dowódca nie miał uprawnień do lądowania w warunkach, jakie panowały w Smoleńsku. Poinformowano również, że znacznik wysokościomierza ustawiony był poniżej wymaganej normy.
Płk Ryszard Filipowicz przedstawia ustalenia dotyczące przebiegu lotu
Biegli oceniali również działanie szeregu osób i instytucji w związku z organizacją wyjazdu. Biegli wskazali na wiele nieprawidłowości i niedopatrzeń. Jak wyjaśniono ówczesny szef KPRM nie wystawił formalnego zamówienia na przeprowadzenie lotu wymaganego typu, naruszając tym samym instrukcję HEAD.
Zadecydowano również o postawieniu zarzutów dwóm obywatelom rosyjskim, kontrolerom z lotniska w Smoleńsku. NPW wystosowała już w tej sprawie wniosek do Rosji. Jak dodał Szeląg, prokuratura "w oparciu o zapisy europejskiej konwencji o pomocy w sprawach karnych uruchomiła procedurę zmierzającą do możliwości ogłoszenia obywatelom rosyjskim postanowień o przedstawieniu zarzutów i przesłuchania ich w charakterze podejrzanych". Wyjaśnił, że do czasu tych czynności prokuratura nie będzie informować o szczegółowej treści zarzutów. Postanowienia o przedstawieniu zarzutów - jak poinformowała prokuratura - zapadły 24 marca. Zgodnie z kodeksem karnym "kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". Także jeżeli następstwem nieumyślnego sprowadzenia katastrofy jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Do nieprawidłowych działań biegli zaliczyli również wytypowanie do załogi osób, które nie miały uprawnień do tego typu lotu. Tylko technik posiadał takie uprawnienia.
Jak relacjonuje Szeląg, jako kolejną z przyczyn katastrofy biegi wskazali naruszenie reguł określonych w instrukcji użytkowania samolotu.
Ireneusz Szeląg poinformował, że jako biegli wskazali jako pierwszą przyczynę bezpośrednią katastrofy niewłaściwe działanie załogi. - Były to działania nieadekwatne do panującej sytuacji meteorologicznej - powiedział.
Jednocześnie poinformowano, że śledztwo zostało przedłużone do 10 października
Rozpoczęła się konferencja NPW. Podzielona będzie na dwie części: w pierwszej zostaną przedstawione wnioski ze śledztwa, w drugiej będzie czas na pytania
Prokuratura wojskowa przedstawia aktualny stan śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej. Jednym z głównych tematów konferencji są wnioski wynikające z kompleksowej opinii zespołu biegłych powołanych latem 2011 r. przez prokuraturę.
Opinia ta wpłynęła do prokuratury 6 marca.
Ponad dwudziestoosobowy zespół biegłych miał się wypowiedzieć co do: odtworzenia i rekonstrukcji lotu Tu-154, oceny sprawności technicznej i formalnej samolotu w trakcie lotu i w okresie go poprzedzającym, przygotowania do lotu, stanu wyszkolenia i przygotowania załogi, prawidłowości procesu szkolenia członków załogi, prawidłowości eksploatacji samolotu 10 kwietnia, prawidłowości pracy załogi w czasie lotu, prawidłowości zabezpieczenia meteorologicznego i nawigacyjnego lotu, prawidłowości przygotowania lotniska Smoleńsk-Północny i pracy służb zabezpieczenia lotów na tym lotnisku.
Ponadto w opinii tej znalazła się m.in. analiza ponownych kopii nagrań z kokpitu Tu-154.
Autor: db/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24