Ewa Tylman zginęła w wyniku incydentu, do jakiego doszło na brzegu Warty. - Do jej śmierci mógł przyczynić się kolega - informuje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Wstępną odpowiedź na to, co wydarzyło się nad Wartą, dał eksperyment procesowy.
Eksperyment procesowy odtwarzał ostatnią drogę Ewy Tylman - od wyjścia z klubu, w którym bawiła się ze znajomymi, aż do okolic mostu św. Rocha, gdzie ostatni raz nagrały go kamery, ślad po niej się urywa.
Policja informuje o "incydencie"
Ustalono, że Ewa i jej kolega Adam Z. nie doszli na most św. Rocha. Zeszli na nadbrzeże Warty, gdzie doszło do incydentu, w wyniku którego 26-latka zginęła. Przyczynić do tego miał się Adam Z. Według nieoficjalnych informacji usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. W prokuraturze miał przyznać, że widział tonącą Ewę,
Ciało 26-latki prawdopodobnie znajduje się w wodzie - policjanci spodziewają się, że w niedużej odległości od mostu św. Rocha. Trwają poszukiwania z udziałem m.in. sonaru.
Mężczyzna w niebieskiej kurtce zatrzymany
Adam Z. - kolega, który towarzyszył Ewie przed zaginięciem - został zatrzymany. Mężczyźnie postawiono zarzut, jednak rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak na razie nie informuje jaki. - Są kontynuowane działania z prokurator, wzbogacające materiał dowodowy, który jak dotąd udało się zebrać - podaje.
Mężczyzna już wcześniej był przesłuchiwany przez policję. Twierdził, że był kompletnie pijany i niczego nie pamięta. W mieszkaniu na Wildzie - jak poinformowała jego siostra, z którą mieszka - pojawił się przed godz. 5.
Jak twierdził podczas piątkowej konferencji detektyw Rutkowski, chłopak miał najpierw pójść na przystanek AWF, by potem oddalić się od domu i przejść na drugą stronę mostu Królowej Jadwigi. Mężczyznę w niebieskiej kurtce zarejestrowały kamery monitoringu stacji benzynowej. Miał rozmawiać przez telefon i sprawiać wrażenie zdenerwowanego.
26-latka zaginęła 23 listopada, około godz. 3:30.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN