Zarząd Dróg Miejskich podpisał umowę na budowę przejścia dla pieszych i sygnalizacji świetlnej przy nowym dworcu PKP w Poznaniu. Prace ruszą w połowie września i potrwają półtora miesiąca. O tę zebrę od lat walczyli mieszkańcy i społecznicy. Poprzednie władze miasta nie chciały na nią wydać zgody.
Od listopada podróżni szybciej i łatwiej dotrą z przystanku tramwajowego do Zintegrowanego Centrum Komunikacyjnego, bez konieczności pokonywania przejścia podziemnego. Bezpieczne przejście przez torowisko tramwajowe i jezdnię z dwoma pasami ruchu zapewni sygnalizacja świetlna. Północna nitka ulicy - przy najmniej na razie - pozostanie bez zmian.
Roboty budowlane rozpoczną się 15 września i potrwają do 31 października.
Tylko przez jedną nitkę
Jak będzie wyglądać nowa zebra? Oba przejścia będą posiadać sygnalizację świetlną. Na przejściu przez torowisko, czerwone światło dla pieszych będzie się zapalało tylko i wyłącznie w momencie gdy będzie nadjeżdżał tramwaj. Przejście przez jezdnię będzie działało na przycisk. W miejscu gdzie powstanie zebra, jezdnia zostanie zwężona do dwóch pasów - obecny prawoskręt w stronę al. Przemysła II i dworca PKS będzie skrócony. Jak tłumaczą projektanci, dzięki temu przejście będzie bezpieczniejsze a piesi będą mieć zapewnione więcej miejsca na chodniku na oczekiwanie na zielone światło.
Choć prace ruszą już za niewiele ponad dwa tygodnie, niewykluczone, że w projekcie wprowadzone zostaną jeszcze drobne poprawki. - Zgodnie z wcześniejszymi zapewnieniami, wniosek stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania dotyczący poszerzenia chodnika kosztem pozostałych fragmentów jezdni, zostanie ponownie rozpatrzony na etapie wykonywania robót budowlanych. Realizacja postulatu stowarzyszenia jest uwarunkowana możliwościami technicznymi, np. mocowaniem barier sprężystych czy kwestiami bezpieczeństwa, jak np. widoczność - wyjaśnia Hanna Surma, rzecznik prasowa Urzędu Miasta Poznania.
Wykonawcą prac będzie wyłoniona w przetargu firma SEM Zakład Elektrotechniczny Jakub Maćkowiak, Stefan Maćkowiak. Budowa przejścia dla pieszych pochłonie 426 tys. zł.
Na dworzec dwa razy szybciej
Dzięki nowemu przejściu przez ulicę, znacznie skróci się dojście z przystanku tramwajowego na dworzec. Obecnie, by z tramwaju dojść na dworzec, pasażerowie muszą korzystać z przejścia podziemnego i pokonać co najmniej 357 metrów, idąc przez centrum handlowe, lub 419 metrów, idąc przez most Dworcowy. Teraz droga przez wiadukt skróci się do 216 metrów.
Co więcej, piesi zmuszani są do znoszenia i wnoszenia bagaży z którymi podróżują po schodach. Teraz, zamiast trzykrotnie korzystać ze schodów, które znajdują się na najkrótszej trasie, piesi będą wejść łagodnym podejściem ani razu nie muszą dźwigać toreb.
Po otwarciu tego przejścia dla pieszych, Aleksander Przybylski reporter TVN24 sprawdził jaka jest różnica w czasie, między przejściem przez przejście podziemne a przez ulicę. Pokonanie najkrótszej drogi zajęło mu prawie dwa razy więcej czasu niż gdyby można było przejść przez ulicę.
Poznań ma być przyjazny pieszym
Budowę przejścia dla pieszych przy dworcu obiecywał jeszcze w trakcie kampanii wyborczej prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
- To przejście to symbol pewnych zmian, które w Poznaniu nastąpiły. Powiedziałbym, że to drobiazg, ale takie drobiazgi potrafiły bardzo irytować mieszkańców. W tym momencie tworzy się rozwiązania przyjazne dla pieszego. To pewna zmiana filozofii. Mam nadzieje, że będziemy tym miastem w Polsce, które będzie wprowadzać te zmiany w najszerszym zakresie, a to przełoży się na komfort dla pieszych - mówił Jaśkowiak.
"Ludzie to nie krety"
Batalia o budowę przejścia przez ulicę trwała niemal dwa lata. W sierpniu 2012 r. urzędnicy zaprezentowali projekt nowego układu komunikacyjnego przy powstającym kompleksie dworca z centrum handlowym.
- Ludzie niechętnie korzystają z przejść podziemnych i dziś się z nich rezygnuje. To nie tylko wydłużenie dojścia do budynku dworca ale też dodanie pieszym ścieżki gimnastycznej. A pamiętajmy, że wiele osób przemieszczać się będzie tędy z bagażami – mówił wówczas Paweł Sowa, prezes Stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania. Na jednym z portali społecznościowych powstała wówczas grupa "Ludzie to nie krety", w której nawoływano do sprzeciwiania się realizacji tego rozwiązania w ogłoszonych konsultacjach społecznych.
Te jednak nie miały żadnego znaczenia. Miasto bowiem już wcześniej wystąpiło o zezwolenie na realizację inwestycji drogowej. To uniemożliwiło wprowadzenie w projekcie większych zmian a takim byłaby rezygnacja z budowy przejścia podziemnego.
Urzędnicy mądrzejsi od ekspertów
Społecznicy rozpoczęli wówczas walkę o budowę dodatkowej zebry na przystanek. Wyliczyli, że droga na dworzec dzięki niej - według różnych wariantów - skróci się o co najmniej 137 metrów a piesi unikną trzykrotnego korzystania ze schodów. - Użyto tu wszystkich możliwych absurdów, by utrudnić drogę pasażerom. Nie mówimy, że teraz trzeba burzyć na wpół wybudowane przejście i całkowicie zmieniać projekt. Wystarczy utworzyć alternatywną, krótką i prostą drogę do kas dworca kolejowego, bez konieczności wchodzenia do galerii handlowej. Inaczej ludzie zaczną przechodzić na dziko przez ulicę i tory tramwajowe - ostrzegał w sierpniu 2013 r. Paweł Sowa.
Społecznikom nie pomogły analiza ekspertów z Politechniki Krakowskiej, którzy poparli budowę zebry ani zdanie światowej sławy architekta Jana Gehla, do którego przy okazji jego wizyty w Poznaniu trafił list w tej sprawie. "Nie" powiedziała Komisja Bezpieczeństwa Ruchu działająca przy poznańskim ZDM-ie. W jej skład wchodzili przedstawiciele policji, straży miejskiej, urzędnicy z dwóch wydziałów oraz przedstawiciele MPK, ZTM i ZDM.
Mieszkańcy chodzą przez jezdnię
Obawy społeczników się sprawdziły. Przejście nie powstało a mieszkańcy regularnie przechodzili na przystanek przez jezdnię. Początkowo korzystali z tymczasowego przejścia dla pieszych, które wybudowano na czas budowy nowego dworca. Potem przeskakiwali przez barierki i przebiegali przez jezdnię. Co więcej okazało się, że droga przez przejście podziemne jest tak skomplikowana, że część osób nie wiedziała jak do niego dojść i bezradnie poszukiwała tunelu albo pasów lub pytali innych o drogę.
Mimo, że rzeczywistość uwypukliła wszystkie absurdy, ówczesny prezydent Poznania zgody na zebrę nie wydał. W jednym z pism zapowiedział z kolei, że "w celu wyeliminowania nielegalnego przechodzenia pieszych przez ulicę, przestrzeń między przystankami zostanie oddzielona ogrodzeniem zmniejszając ryzyko wypadku". W internecie szybko pojawiła się wizualizacja tego rozwiązania.
Prezydent odmówił nawet radnym
O potrzebie budowy przejścia zdawali sobie sprawę także radni poprzedniej kadencji. Pod koniec 2013 r. przegłosowali oni poprawkę w budżecie i zabezpieczyli na ten cel 500 tysięcy złotych.
- Obecne rozwiązanie jest, nie tylko moim zdaniem, ale zdaniem zwykłych mieszkańców, użytkowników, ale także inżynierów, pomijam już głosy organizacji pozarządowych, jest nielogiczne i niebezpieczne. Dla wszystkich - przekonywał autor poprawki, ówczesny radny PO Mariusz Wiśniewski.
Prezydent Ryszard Grobelny zapowiedział jednak, że on tego zadania nie zrealizuje. - To pokazuje, gdzie prezydent ma radę miasta. Przykro mi to mówić - mówił po głosowaniu Tomasz Lewandowski, przewodniczący klubu radnych SLD.
"Zebra" i tak powstała
W czerwcu 2014 r. przejście powstało, ale tylko na 10 minut. Wszystko za sprawą happeningu stowarzyszenia Prawo do Miasta, które namalowało "zebrę" na materiale i rozwinęło na jezdni. - Chcieliśmy zobaczyć, jak to będzie wyglądać, żeby ludzie weszli, zobaczyli i poczuli, aby rozniosło się, że to jest takie proste. Pomalować, postawić, wydać grosze i uzyskać zupełnie inną jakość - tłumaczył ideę happeningu jego pomysłodawca Lech Mergler.
Po zwycięstwie Jacka Jaśkowiaka w wyborach, Maciej Wudarski z Prawa do Miasta został wiceprezydentem Poznania i jest odpowiedzialny m.in. za transport. Zastępcą prezydenta jest także Mariusz Wiśniewski. W mieście rządzi koalicja PO i SLD.
Autor: Filip Czekała / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24, IdP, Trigranit