Piotr Duda ubrany w strój roboczy ze szlifierką w rękach odciął ze stoczniowej bramy kontrowersyjny napis "im. Lenina". - Jesteśmy oburzeni zaistniałym incydentem – mówi rzecznik prezydenta Gdańska, Antoni Pawlak.
Litery z napisem „im. Lenina” odcinął przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda. Pomagali mu inni związkowcy. W akcji uczestniczyli także: wiceprzewodniczący "Solidarności" w Stoczni Gdańskiej Karol Guzikiewicz i posłowie PiS Janusz Śniadek, Andrzej Jaworski oraz związkowcy obecni podczas rozpoczętego dziś posiedzenia komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".
- Lenin wrócił na swoje miejsce do śmietnika - komentuje Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ "Solidarność. - Przed świętami robi się porządki - dodaje.
Po odcięciu napisu, związkowcy zanieśli go do sali BHP. - Jest zabezpieczony i może posłużyć prokuraturze, a potem będzie częścią wystawy - informuje Andrzej Jaworski, szef pomorskiego PiS.
Policja czeka na wniosek od pokrzywdzonego
- Działaniom związkowców przyglądała się policja, ale nie interweniowała. Jest spokojnie - relacjonuje Miłosz Sakowski, reporter TVN24.
- Policjanci nagrywali całe zajście. Aby podjąć odpowiednie kroki musimy dostać wniosek od pokrzywdzonego (władz miasta - red.) - informuje podkom. Magdalena Michalewska, rzecznik prasowy policji w Gdańsku.
Prezydent miasta jest „zaszokowany”
- Jeśli będzie potrzebny oficjalny wniosek, to na 99 proc. taki napiszemy. Jesteśmy oburzeni zaistniałym incydentem – mówi rzecznik prezydenta Gdańska, Antoni Pawlak. – Piotr Duda dopuścił się przestępstwa, ponieważ wtargnął i zniszczył mienie publiczne - dodaje. Według niego oburzający jest również fakt, że całej sytuacji biernie przyglądali się posłowie Śniadek i Jaworski.
- Opinia rzecznika prezydenta z Platformy Obywatleskiej mnie nie interesuje - odpowiada Andrzej Jaworski.
Stocznia "Solidarności"
Spór o wygląd historycznej bramy, wiodącej niegdyś do stoczni, toczy się od momentu przywrócenia jej nazwy „im. Lenina”.
Pomysł od początku budził kontrowersje. Anna Fotyga, Maciej Łopiński i Andrzej Jaworski z PiS złożyli nawet doniesienie do prokuratury. Ta jednak nie dopatrzyła się przestępstwa i umorzyła postępowanie w sprawie propagowania przez władze Gdańska idei komunistycznych poprzez instalację bramy z PRL-owskimi symbolami. Powrotowi na bramę napisu z Leninem sprzeciwiała się też komisja zakładowa NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk. Jej działacze zagrozili w kwietniu, że jeśli dojdzie do rekonstrukcji bramy, to rozpoczną zbierać podpisy pod referendum o odwołanie Pawła Adamowicza.
Protesty, farba i „Soldarność”
Prezydent Gdańska od pomysłu jednak nie odstąpił i w połowie maja „Lenin” wrócił na bramę. Powieszono też metalowy Order Sztandaru Pracy i napisy dobrze znane z sierpnia 1980 r. – „Proletariusze wszystkich zakładów łączcie się”, „Dziękujemy za dobrą pracę”, a także postulaty strajkowe.
Na reakcje mieszkańców nie trzeb było długo czekać. Ktoś ochlapał napis czerwoną farbą. Zorganizowano protest i konkurs rzucania jajkami do „Lenina”.
Odtworzenie bramy kosztowało prawie 68 tys. zł.
Autor: aja/par