Ciąża trwa średnio 274 dni. Czekanie na przyjęcie na odwyk (też średnio) 673 dni, czyli prawie dwa lata. Kobieta zdąży urodzić chore dziecko, a może nawet dwoje. Lekarze, służby, urzędnicy mogą się temu tylko biernie przyglądać. NIK przyjrzał się jak wygląda przeciwdziałanie alkoholizmowi w Polsce. - System nie działa, stwórzmy więc chociaż specjalny program dla pijących ciężarnych - apeluje.
Co na to zainteresowane resorty? Ministerstwo zdrowia odpowiada: nie da się. Ministerstwo sprawiedliwości zapewnia: dostrzegamy problem, analizujemy.
A życie sobie.
Bo żeby w Polsce poddać się terapii odwykowej trzeba tego chcieć i… poczekać. Kolejka jest długa, a worek NFZ nie jest bez dna (rocznie na koszt państwa z alkoholizmu leczy się 250 tys. osób; wydaje się na to ponad 270 mln złotych).
O przymusowym leczeniu zdecydować może tylko sąd. Jeśli uzna, że człowiek stanowi – z powodu alkoholu właśnie – zagrożenie dla siebie lub innych. Tym innym, w świetle prawa, nie jest ani płód ani z czasem dziecko w brzuchu przyszłej matki.
I tu zaczynają piętrzyć się problemy. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli pt. "Przymusowe kierowanie osób uzależnionych od alkoholu na leczenie odwykowe" wynika, że system przymusowego leczenia osób uzależnionych od alkoholu jest niewydolny. Na przykład dlatego, że osoba, którą sąd skieruje na przymusowe leczenie czeka na przyjęcie do ośrodka średnio... 673 dni, czyli prawie dwa lata.
Co druga osoba musi być do ośrodka przywieziona przez policję, bo się nie stawiła w ośrodku leczenia. Co trzecia osoba nie kończy terapii. Bo nie musi. Warunkiem „odhaczenia” decyzji sądu jest samo rozpoczęcie leczenia.
Połowa pacjentów jest kierowana na terapię przez sądy wielokrotnie.
Jak wyliczyli kontrolerzy NIK, rocznie na procedury przymusowego (i nieskutecznego) leczenia podatnicy wydają 100 mln złotych (na wynagrodzenia urzędników, sędziów, policjantów etc.).
- System jest drogi i nieskuteczny – nie ma wątpliwości prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. Dlatego postuluje, by część środków, które są wydawane na nieefektywne, przymusowe leczenie uzależnionych trafiała na pomoc dla szczególnej grupy alkoholików – ciężarnych pijących.
- Minister zdrowia powinien stworzyć specjalny program terapeutyczny dla kobiet w ciąży – mówi tvn24.pl Kwiatkowski.
Czym się różni alkoholiczka od alkoholiczki w ciąży? Niczym
Resort zdrowia odpowiada, że jest to po prostu niemożliwe, bo w polskim prawie nie ma pojęcia pijanej ciężarnej. Jest ona traktowana, jak każda inna osoba nadużywająca alkoholu, a więc przymusowe leczenie wymaga kosztownej i długotrwałej procedury administracyjnej.
- Lekarze prowadzący ciąże powinni informować kobiety o tym, że ciężarna powinna zachować całkowitą abstynencję – mówi Milena Kruszewska, rzecznik resortu zdrowia.
Tyle, że takie apele często trafiają w próżnię. Nieraz na tvn24.pl pisaliśmy, też czytaliśmy w innych mediach, o kobietach, które rodzą pijane dzieci. Konsekwencji prawnych nie ponoszą, bo piją jeszcze przed rozpoczęciem akcji porodowej. Takich kobiet są dziesiątki? Setki?
Nikt tego nie liczy.
Wszyscy o takich przypadkach słyszeli, wielu widziało szokujące nagranie kobiety w zaawansowanej ciąży, która regularnie się upijała.
Prawnicy nie znajdują paragrafu w polskim prawie, który umożliwiałby karanie kobiet za upijanie się w ciąży. Lekarze nie mają żadnych złudzeń, że nawet najmniejsza dawka alkoholu wypita przez przyszłą matkę może spowodować, że dziecko urodzi się z syndromem alkoholowego zespołu płodowego. A zespół chorobowy FAS (z angielskiego Fetal Alcohol Syndrome) jest obciążeniem na całe życie.
Piła jeszcze, gdy odeszły jej wody
Resort zdrowia twierdzi, że nic nie można, bo polskie prawo jest takie, a nie inne. Zwróciliśmy się więc do ministerstwa sprawiedliwości.
Tam wskazano nam „prawną furtkę”, którą jest moment porodu. I przypomniano, że kilka lat temu udało się skazać 32-latkę z Gdyni, która dziecko urodziła po pijaku, na ulicy. Udowodniono jej przed sądem, że piła także już po rozpoczęciu akcji porodowej.
- Kobieta spożywała alkohol, kiedy odeszły jej wody. Nie zgłosiła się jednak do szpitala, poszła do baru po kolejny alkohol. Biegłym udało się wtedy ustalić, że w początkowej fazie porodu, a więc przy pierwszych skurczach, dalej spożywała napoje wysokoprocentowe. Co oznacza, że naraziła już dziecko, a nie płód – wyjaśniała w rozmowie z tvn24.pl prokurator Małgorzata Goebel z gdyńskiej prokuratury.
Sprawa zakończyła się wówczas w Sądzie Najwyższym. Ostatecznie kobietę skazano na 3 lata więzienia.
To jedna furtka. Mało.
- Powołaliśmy zespół ekspercki, który ma ocenić szanse zmiany prawa. Chcemy sprawdzić, czy obowiązujące regulacje prawne dają nam podstawę do tego, żeby picie alkoholu w ciąży było karane – zapewnił nas wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Kiedy poznamy wyniki ministerialnych badań? Sebastian Kaleta, rzecznik resortu odpowiada, że „tak szybko, jak to będzie możliwe”.
- Zdajemy sobie sprawę z potrzeby działania. Jest to jednak bardzo złożony problem, z którym próbujemy się mierzyć nie jako pierwsi. Postaramy się jednak, żeby nam się udało – kończy Kaleta.
Puszka Pandory
Żeby ewentualne plany ministerialne penalizowania spożywania alkoholu w ciąży sięnie powiodły trzymać kciuki będzie na przykład Katarzyna Nowakowska, współpracująca z fundacją Feminoteka. Jej zdaniem to nic innego jak zamach na prawa kobiet i „sprowadzenie ich do roli inkubatorów”.
- Politycy chcą otworzyć puszkę Pandory. Jeżeli dopuścimy fakt karania kobiet za picie alkoholu, to kolejnym ruchem może być zakazanie im przebywania w pomieszczeniach, gdzie ktoś pali papierosy. Żeby uniknąć ryzyka biernego palenia – denerwuje się Nowakowska.
Jak argumentuje, od przepisów nakazujących abstynencję jest „tylko krok od karania za poronienie”.
- Polityka nakładania kar jeszcze nigdy nie doprowadziła do niczego dobrego. Zamiast tego trzeba wspierać kobiety. Zapewnić im taki standard życia, żeby nie musiały uciekać w alkohol – zaznacza.
Balony
Fundamentem polskiego systemu walki z uzależnieniem od alkoholu jest Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Artykuły 24-36 precyzują kto, kiedy i w jakich okolicznościach może być przymuszony przez sąd do leczenia.
Najczęściej procedura przymusowego odwyku wszczynana jest wobec osób które – jak czytamy w ustawie – „powodują rozkład życia rodzinnego, demoralizację małoletnich, uchylają się od pracy albo systematycznie zakłócają spokój lub porządek publiczny”.
Sąd bada konkretny przypadek na wniosek gminnych komisji rozwiązywania problemów alkoholowych lub prokuratora.
Jak jednak podkreśla ministerstwo zdrowia kluczowa w walce z alkoholizmem jest profilaktyka. A to już zadanie dla jednostki podległej resortowi – Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Prowadzi ona m.in. akcje edukacyjne i szkolenia informujące o zagrożeniach płynących z picia alkoholu również w czasie ciąży.
I co z tego? Niewiele.
– Należy kobietę w ciąży, która ma problem alkoholowy objąć opieką – podkreśla dr Małgorzata Klecka, założycielka fundacji Fastryga, jedna z pierwszych osób, które w Polsce zaczęły alarmować o FAS.
Opieki brak. Przykład? Klecka opowiada, że niegdyś, jako ekspert, uczestniczyła w jednej z imprez plenerowych PARPA-y. Rozdawano tam ulotki, baloniki, przemawiali lekarze. Podeszła do niej ciężarna kobieta, cała zapłakana. Przyznała, że nie była świadoma, do czego może doprowadzić alkohol w czasie ciąży. - Powiedziała, że od momentu poczęcia codziennie piła piwo. Potrzebowała pomocy. Wie pan, że na tej antyalkoholowej imprezie nie było nikogo, kto byłyby w stanie jej doradzić, co ona ma robić? – mówi Klecka.
Kobiety miały obdzwaniać kolejnych terapeutów antyalkoholowych. Wszyscy zapytani mówili, żeby „pojawić się u nich już po porodzie”, twierdzi nasza rozmówczyni.
- Bo tak to u nas wygląda. Nikt nie ma narzędzi, żeby zaopiekować się ciężarnymi chorymi na alkoholizm. To grupa zapomniana – kończy.
Wokół cisza
Jest cisza. Wyobraźmy sobie, że pijana na umór ciężarna trafia do izby wytrzeźwień. Co się wtedy dzieje?
- Jeżeli dochodzi do takiej sytuacji, kobieta natychmiast jest transportowana na oddział toksykologii. Tam jest pod opieką lekarzy - mówi Marcin Masłowski, rzecznik łódzkiego magistratu.
A jak znajdzie się w szpitalu, na oddziale ratowania ciąży - pijana na umór?
- Prosiłem swoich lekarzy, aby nie próbowali pouczać ciężarnych, które do nas trafiają. Tylko na podstawie zrozumienia i współpracy można budować poczucie zaufania, które jest niezbędne do wyprowadzenia ciężarnej na prostą - mówi dr Janusz Lasota, ordynator położnictwa w łódzkim szpitalu im. Rydygiera.
Szpital nie informuje i pijącej kobiecie w ciąży żadnej organizacji, instytucji, która mogłaby chcieć pomóc takiej kobiecie.
- Nie przekazujemy takich informacji żadnym podmiotom trzecim. Kobieta ma prawo pić w ciąży, a my staramy się działać tak, żeby uratować dziecko przed tragicznymi konsekwencjami. Nie zawsze jest to możliwe - wzrusza ramionami dr Lasota.
Autor: Bartosz Żurawicz/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Treviso’s Health Agency