Jednego dnia ksiądz zwrócił uwagę podczas kazania na młodzież grającą w piłkę, gdy ulicami podrzeszowskiej miejscowości Wiązownica szła procesja, a drugiego dnia - animator orlika stracił pracę. Wójt w rozmowie z tvn24.pl tłumaczy: zwolniłem go dla jego dobra. Trenerowi jest przykro. Zdania mieszkańców są podzielone.
– Jestem załamany, sam jestem osobą wierzącą. W regulaminie obiektu nie ma informacji o tym, że nie można z niego korzystać podczas uroczystości religijnych – mówi tvn24.pl zwolniony animator.
Chodzi o sytuację z 28 maja, gdy na orliku zarządzanym przez gminę, który od świątyni oddziela jedynie wysoka siatka, grali piłkarze. W tym czasie z kościoła wyruszała procesja.
Jak mówi były już zarządzający orlika, obiekt wynajęli piłkarze z sąsiedniej miejscowości.
- Poprosiłem ich, by na czas przejścia procesji przestali grać. Nie posłuchali mnie, to dorośli ludzie – przekonuje.
Wójt zwolnił po kazaniu księdza "dla dobra animatora"
Następnego dnia zwrócił na to uwagę ksiądz podczas mszy. Miał stwierdzić, że piłkarze nic nie robili sobie z trwającej tuż obok uroczystości oraz, że na boisku padły przekleństwa.
W poniedziałek wójt "pożegnał się" z animatorem boiska.
W rozmowie z portalem tvn24.pl tłumaczy, że zrobił to dla jego dobra.
- Nie jestem w dobrych kontaktach z księdzem i nie zrobiłem tego pod jego naciskiem. Wieść gminna niosła jednak, że kilka osób planuje złożyć zawiadomienie do prokuratury na animatora, że doszło do obrazy uczuć religijnych. Chciałem go przed tym uchronić – tłumaczy nam Marian Ryznar, wójt Wiązownicy.
Jak dodaje, zdaje sobie sprawę, że zwolnienie to tragedia dla młodego animatora. Podkreśla jednocześnie, że do jego pracy nie miał zastrzeżeń.
– To osoba z powołaniem, pracuje też jako wuefista w szkole. I tutaj się nic nie zmieniło – mówi nam wójt.
"Takie lokalne piekiełko"
W rozmowie z nami wójt opowiada, że sytuacja, do której doszło w ostatnią sobotę maja nie była pierwszą tego typu.
– To wszystko działo się na przestrzeni lat. Najpierw, podczas, gdy w kościele odbywał się różaniec na orliku młodzież grała w piłkę i dzwoniła dzwonkami. Na obiekcie rozkładane jest również lodowisko i grana jest muzyka. Ta była zbyt głośno, gdy obok w kościele trwała msza – wylicza.
- W takiej rzeczywistości żyjemy. Tu większość osób jest wierząca i trzeba to uszanować. Mamy to takie lokalne piekiełko – kończy.
Animator: teraz nikt nie zapamięta moich osiągnięć
Co na to zwolniony animator? W rozmowie z nami zaznacza, że podejścia wójta komentować nie chce. – To jego decyzja i niech tak pozostanie – mówi.
Nie ukrywa też, że do opisywanej przez wójta sytuacji doszło.
- Nie mogę się jednak zgodzić z tym, co mówił ksiądz podczas kazania: że gdy obok szła procesja, na boisku padały przekleństwa – mówi.
Zapewnia, że sam jest osobą wierzącą i oskarżenia o próbę obrazy uczuć religijnych są dla niego bolesne.
– Sam wielokrotnie niosłem baldachimy podczas procesji – podkreśla.
Tłumaczy też, że w regulaminie boiska nie ma informacji o tym, że nie można z niego korzystać podczas uroczystości religijnych.
- Jest mi przykro, że rozstano się ze mną w taki sposób. Teraz nikt nie patrzy na mnie przez pryzmat moich osiągnięć i pracy z młodzieżą, a właśnie tej sytuacji – kończy.
Zdania mieszkańców Wiązownicy o całej sprawie. Niektórzy mówią, że rzeczywiście: gra w piłkę podczas gdy obok trwały uroczystości religijne była "niepotrzebna".
Inni z kolei sądzą, że kara wymierzona przez wójta jest zbyt surowa. - We wsi się mówi, że to troszkę tak nie fair. Mógł jakoś inaczej to rozwiązać, jakąś naganę dać- mówi mieszkanka Wiązownicy.
Zawiadomień brak
Skontaktowaliśmy się z prokuraturą rejonową w Jarosławiu, która jest właściwą dla Wiązownicy. Jak przekazał nam prokurator Krzysztof Pietruszka, żadne zawiadomienie o obrazie uczuć religijnych do nich nie trafiło. Takiego zawiadomienia nie dostała również policja.
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24