Wymiana kadr w takiej skali oznacza zmarnowanie dorobku ostatnich lat - powiedział w "Kropce nad i" były prezydent Bronisław Komorowski, odnosząc się do szerokiej wymiany najwyższych dowódców w armii. W Sztabie Generalnym - według komunikatu Ministerstwa Obrony Narodowej - objęła ona 90 proc. stanowisk.
Bronisław Komorowski mówił o zmianach w armii, a także tłumaczeniach szefa MON Antoniego Macierewicza.
- Po pierwsze chodziło o to, żeby odmłodzić kadrę oficerską, ale – jeśli chodzi o główne stanowiska – to szło o coś więcej. Chodziło o to, żeby przyszli oficerowie (obejmujący stanowiska) nie byli zaangażowani w kształtowanie błędnego systemu dowodzenia armią, który został zaplanowany, a następnie zrealizowany pod kierunkiem czy też pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego - tłumaczył Macierewicz w swym felietonie "Głos Polski" nadawanym w Radiu Maryja i Telewizji Trwam.
- Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Antoni Macierewicz usiłuje robić cnotę z tego, co jest w moim przekonaniu zbrodnią w stosunku do polskich sił zbrojnych - skomentował te słowa w TVN24 Bronisław Komorowski.
Dodał, że szef MON z dumą twierdzi, iż wymiana kadr w Sztabie Generalnym objęła 90 proc. stanowisk. - Mam nadzieję, że to jest nieprawda. Prawdopodobnie chodzi o najwyższe szczeble w tym systemie dowodzenia, a nie o całe dowództwa - powiedział Komorowski.
Podkreślił, że "wymiana kadr w takiej skali oznacza zmarnowanie dorobku ostatnich lat, ważnych z punktu widzenia szkolenia najwyższych dowódców, których nam ubyło". Zwrócił uwagę, że katastrofa smoleńska oraz pod Mirosławcem spowodowały "dramatyczną wyrwę". - Z trudem te straty zostały zabudowane i to bardzo dobrymi dowódcami, którzy zdobywali doświadczenie w Afganistanie, Iraku - zaznaczył.
Były prezydent ocenił, że "zachwiana została także logika awansowania w wojsku". Dodał, że "to zawsze źle się kończy", a próba dzielenia generałów wedle tego, kto i kiedy awansował, jest "politycznym szaleństwem i zaślepieniem".
"Prezydent abdykował jako zwierzchnik"
Pytany, dlaczego prezydent zgadza się na te działania, Komorowski odpowiedział, że odnosi wrażenie, jakby Andrzej Duda "abdykował" jako zwierzchnik sił zbrojnych.
- Nie próbuje wpływać na to, co się dzieje w MON-ie i nie próbuje okiełznać ministra Macierewicza. Być może wiąże się to z jakąś szczególną pozycją ministra Macierewicza w ogóle w całym systemie stworzonym przez Prawo i Sprawiedliwość - zauważył. Komorowski odnosi wrażenie, że szef MON jest niezależny od premier Beaty Szydło, prezydenta, a także prawdopodobnie od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. - Po prostu sam sobie (jest - red.) sterem, żeglarzem, okrętem - dodał.
"Na złość Kaczyńskiemu"
Były prezydent odniósł się także do publikacji brytyjskiego dziennika. "Financial Times" napisał w poniedziałek powołując się na dwóch unijnych dyplomatów, że premier Beata Szydło sonduje kraje członkowskie Unii Europejskiej w sprawie ewentualnego zastąpienia Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej przez europosła PO Jacka Saryusza-Wolskiego.
Komorowski powiedział, że "na świecie patrzą na Polskę jako na dom wariatów". Dodał, że "nie mogą zrozumieć żadnej logiki, żeby utrącić kandydaturę Polaka na szefa Rady Europejskiej".
Ocenił, że Saryusz-Wolski nie pozwoli sobie na to, żeby "nim manipulowano w sprawie szkodzącej Polsce". - Sam fakt, że takie spekulacje gdzieś się pojawiają, świadczą o tym, że jesteśmy traktowani jako kraj niepoważny - zauważył.
Wyraził nadzieję, że "towarzystwo z PiS-u się przejedzie na swojej nienawiści do Tuska".
Zdaniem byłego prezydenta "licząca się część krajów może zagłosować za kandydaturą Donalda Tuska trochę na złość Jarosławowi Kaczyńskiemu".
ZOBACZ CAŁY PROGRAM "KROPKA NAD I"
Komorowski: niektóre kraje mogą zagłosować na złość Kaczyńskiemu
Autor: js/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24