- Jeżeli doszło do złamania prawa, to można było przeprowadzić zatrzymanie w inny sposób - powiedział szef MSWiA, Mariusz Błaszczak w "Jeden na jeden" w TVN24 o zatrzymaniu córki radnej PiS, Marii Kołakowskiej, podczas manifestacji w Gdańsku. Jego zdaniem funkcjonariusze nie powinni tak potraktować kobiety.
Zapytany o manifestacje w Gdańsku, podczas których policja zatrzymała kilka osób protestujących przeciwko marszowi równości, Błaszczak odpowiedział, że sytuacja jest wyjaśniana.
W sobotę, w dzień marszu równości, w okolicy przystanku tramwajowego Brama Oliwska w Gdańsku nielegalnie pojawili się uczestnicy kontrmanifestacji organizowanych przez środowiska narodowe. Policjanci kazali im się rozjeść, ale ci nie słuchali.
Na licznych nagraniach prezentowanych przez media widać jak dwóch policjantów zatrzymuje tam młodą dziewczynę, a następnie zostaje ona powalona na ziemię i skrępowana. Już po chwili okazuje się, że to córka gdańskiej radnej Prawa i Sprawiedliwości Anny Kołakowskiej - Maria. Już rok temu próbowała zatrzymać marsz środowisk LGBT.
- Poleciłem komendantowi głównemu policji, żeby taka kontrola została przeprowadzona. Niewątpliwie policja miała podstawowe zadanie nie doprowadzić do konfrontacji tych środowisk, bo wtedy doszłoby rzeczywiście do zamieszek. To zostało przeprowadzone, pytanie czy zgodnie z przepisami - powiedział minister w "Jeden na jeden".
Zaznaczył, że kontrola nie wynika z tego, że wśród zatrzymanych przez policję znalazła się córka radnej PiS.
"Policja jest silna wobec słabych, a powinna być silna wobec silnych"
Zdaniem ministra "sam fakt takiego brutalnego potraktowania przez policję młodej kobiety, kiedy nic nie wskazywało na to, że jest agresywna, powalenie na ziemię, skrępowanie, przyciskanie do ziemi przez policjantów - to nieakceptowalne wobec kobiety". - Ja takiego zachowania nie akceptuję - dodał Błaszczak. - To wskazuje na to, że policja jest silna wobec słabych, a powinna być silna wobec silnych - stwierdził.
Na pytanie, czy podobnie zareagowałby na zatrzymanie uczestniczki marszu równości odpowiedział, że każdą sytuację, w której "kobieta jest tak traktowana przez mężczyzn, którzy mają przewagę jeszcze dodatkowo wynikającą z tego, że są uzbrojeni" ocenia krytycznie. - Jeżeli doszło do złamania prawa, to można było przeprowadzić zatrzymanie w inny sposób - wyjaśnił Błaszczak. Dodał, że policjanci nie mogą jego zdaniem w ten sposób traktować kobiety.
Szef MSWiA skomentował też sprawę z Wrocławia, gdzie na komisariacie policji zmarł mężczyzna. Sprowokowało to liczne manifestacje w mieście. - To jest w ręku prokuratury - tak się zdarzyło, że sprawę przejęła prokuratura z Legnicy, a więc prokuratura, która jest prokuraturą niezaangażowaną w sprawy, kontakty z policją wrocławską, czy też sprawy, w których był notowany ten młody człowiek, który zmarł na komisariacie. Jest to bezstronny przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości. Czekamy na efekty tej pracy - powiedział Błaszczak. - Poleciłem komendantowi głównemu policji, żeby zrobić wszystko, żeby okoliczności tej sprawy zostały wyjaśnione - dodał.
Skomentował też poszukiwania mężczyzny, który w czwartek podłożył bombę we wrocławskim autobusie. - We Wrocławiu są najlepsi specjaliści, analitycy, technicy kryminalistyczni, postępowanie trwa. Jest bardzo zaawansowane, garnizon wrocławski został wzmocniony o 400 funkcjonariuszy. Robimy wszystko, aby doprowadzić do ujęcia sprawcy - powiedział.
Błaszczak zaznaczył, że w Polsce nie ma zagrożenia terrorystycznego i na razie nie są znane motywy mężczyzny, który podłożył bombę.
Zobacz całą rozmowę w programie "Jeden na jeden":
Autor: mart/tr / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24