Na 10 lat więzienia został skazany ojciec Szymona z Będzina. Z kolei matka chłopca trafi za kratki na 5 lat - zdecydował Sąd Okręgowy w Katowicach. Oboje rodzice przyczynili się do śmierci syna. Niespełna dwuletni chłopczyk zmarł 5 lat temu w wyniku obrażeń doznanych po uderzeniu w brzuch.
Jarosław R. został skazany za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Natomiast Beata Ch. - zdaniem sądu - nie udzieliła mu pomocy, narażając go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Dodatkowo, sąd uznał ich winnych wyłudzenia świadczeń socjalnych.
- Sąd, odczytując wyrok, mówił o tym, że to ojciec zadawał ciosy, które doprowadziły do śmierci chłopca. Natomiast, działając w pełnym porozumieniu z matką, nie udzielili chłopcu pomocy, nie zawieźli go do szpitala. A gdyby to zrobili nawet kilka godzin przed tym kiedy nastąpił zgon małego Szymonka, życie chłopca w wyniku operacji być może udałoby się uratować - mówi reporter TVN24, Marcin Kwaśny, który był obecny podczas odczytywania wyroku.
Kary więzienia dla rodziców to jednak nie wszystko. Jarosław R. i Beata Ch. muszą również zapłacić karę na rzecz gminy Będzin, bo po śmierci chłopca cały czas pobierali na niego zasiłek, a także dodatek mieszkaniowy, nie zgłaszając, że Szymon nie żyje.
Sprawa sprzed 5 lat
Niespełna dwuletni Szymon zmarł przed pięcioma laty w wyniku obrażeń doznanych po silnym uderzeniu w brzuch. O jego śmierć oskarżono rodziców. Prokurator chciał, by zostali skazani za zabójstwo. Wniósł o wymierzenie Jarosławowi R. i Beacie Ch. po 15 lat więzienia.
Zdaniem oskarżenia, niezależnie od tego, który z rodziców uderzył chłopczyka, oboje powinni zostać skazani za zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym. Prokuratura przyjęła, że oboje godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy, pomimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia.
Sąd zmienił kwalifikację prawną
Sąd Okręgowy w Katowicach nie podzielił jednak stanowiska prokuratury i zmienił kwalifikację prawną.
- Za zabójstwo można skazać jedynie taką osobę, która chciała pozbawić kogoś życia lub godziła się na jej śmierć – w taki sposób katowicki sąd uzasadnił wyrok dla rodziców dwuletniego Szymona.
Sędzia Igor Niedobecki mówił w ustnych motywach wyroku, że rodzice mogliby odpowiadać za zabójstwo tylko wówczas, gdyby prokurator wykazał, że zdawali sobie oni sprawę, że Szymon umrze. - Godzenia się na śmierć nie można domniemywać – zaznaczył.
Według sądu, biegli w swoich opiniach nie dali podstaw, by kwestionować wyjaśnienia oskarżonych, którzy mówili, że dziecko przed śmiercią samodzielnie poruszało się, nie traciło przytomności. - Rodzice powinni byli skorzystać z pomocy lekarskiej, ale nie można przyjąć, że chcieli śmierci dziecka - zaznaczył sędzia Niedobecki.
W związku ze śmiercią Szymona sąd wymierzył oskarżonym kary: ojcu 9,5 roku, a matce 4 lata i 8 miesięcy więzienia. Jednak oboje, poza doprowadzeniem do śmierci Szymona, odpowiadali także m.in. za wyłudzanie zasiłków rodzinnych i dodatków mieszkaniowych już po tym, jak zmarł ich syn. Dlatego sąd wymierzył im kary łączne: 10 lat więzienia dla ojca dziecka i 5 lat dla matki.
Będzie apelacja?
Prokurator, który oskarżył rodziców o zabójstwo dwuletniego syna Szymona, oświadczył po czwartkowym wyroku, że podtrzymuje stanowisko zawarte w akcie oskarżenia.
- Zażądamy uzasadnienia dzisiejszego orzeczenia na piśmie i potem będziemy rozważać kwestię wniesienia apelacji – powiedział prok. Arkadiusz Jóźwiak po ogłoszeniu wyroku. Pytany, czy można spodziewać się apelacji, odpowiedział: "raczej tak".
Obrona częściowo zadowolona z wyroku
Adwokat Jarosława R., Andrzej Herman, wyraził satysfakcję, że sąd podzielił stanowisko obrony, iż w tej sprawie nie doszło do zabójstwa. - Mój klient nie zabił swojego dziecka – podkreślił.
Jednocześnie nie zgodził się ze stanowiskiem sądu, który przyjął, że to jego klient doprowadził do śmierci Szymona. - Z tym mój klient się nie zgadza i moja w tym zakresie ocena pozostaje głęboko odmienna od oceny wyrażonej przez sąd okręgowy – powiedział mec. Herman.
Mec. Marek Krupski, powiedział, że trudno tę sprawę nazwać sukcesem ze społecznego punktu widzenia, ponieważ doszło do tragedii. - Jeżeli chodzi o zdefiniowanie pozycji procesowej oskarżonej, to niewątpliwie nieuwzględnienie wniosku prokuratora jest dla niej korzystne – wskazał.
Zapowiedział wniosek o uzasadnienie wyroku. - Decyzja ws. ewentualnej apelacji zapadnie po analizie uzasadnienia i konsultacji z klientką – dodał.
Rodzice wzajemnie się oskarżają
Dziecko zmarło w 2010 r. w Będzinie (woj. śląskie). Ciało chłopca rodzice porzucili na peryferiach Cieszyna. Proces Jarosława R. i jego byłej partnerki - matki Szymona, Beaty Ch., rozpoczął się we wrześniu 2013 r.
Rodzice Szymona wzajemnie obciążali się winą. Ich wyjaśnienia dotyczące okoliczności śmierci dziecka były sprzeczne. Zdaniem Beaty Ch., Jarosław R., nie mogąc uspokoić płaczącego Szymona, po raz pierwszy miał go uderzyć 24 lutego 2010 r. Trzy dni później ojciec miał zadać Szymonowi kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia dziecko zmarło. W wyjaśnieniach Jarosława R. pojawiały się twierdzenia, że to Beata Ch. uderzyła dziecko otwartą dłonią w brzuch, a w innym fragmencie – że nadepnęła na brzuch Szymona, a chwilę wcześniej klęczała na dziecku, leżącym na wersalce.
Wydarzenia opisane w akcie oskarżenia są wstrząsające:
Dziecko konało przez wiele godzin
W opinii prokuratora Arkadiusza Jóźwiaka to, który z rodziców w rzeczywistości zadał Szymonowi śmiertelne obrażenia miało znaczenie drugorzędne. - Jeden rodzic w obecności drugiego użył brutalnej siły fizycznej wobec dziecka. Potem nie oddali dziecka pod opiekę medyczną – powiedział oskarżyciel.
Podkreślił, że Szymon konał przez wiele godzin na oczach rodziców, tymczasem jego matka i ojciec wykazali całkowitą obojętność wobec pogarszającego się stanu zdrowia dziecka, a reanimację podjęli dopiero po tym, jak chłopczyk przestał oddychać. Nie pojechali do szpitala, bo Szymon miał także inne ślady przemocy, tymczasem nawet na kilka godzin przed śmiercią można go było uratować – mówił prokurator.
Udawali, że syn żyje
Jeszcze w dniu śmierci Szymona rodzice zwłoki syna przewieźli samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Do auta zabrali też pozostałą dwójkę wspólnych dzieci - dziewczynki: 4-letnią i niespełna roczną. Chłopiec został kompletnie ubrany, odpowiednio do pory roku. Został włożony do torby i przewieziony w bagażniku, a następnie położony przez matkę na krawędzi stawu.
Po porzuceniu zwłok rodzice z dwójką dzieci wyjechali na kilka dni do innego miasta. Po powrocie ukrywali się we własnym mieszkaniu, informując bliskich, że są gdzie indziej. Później opowiadali, że Szymon przebywa u jednej bądź drugiej rodziny. Oszustwo długo udawało się, bo obie rodziny nie utrzymywały ze sobą kontaktu. Nikt nie rozpoznał też publikowanego w mediach wizerunku dziecka.
Żeby uniknąć ujawnienia zbrodni, gdy zaczęły napływać wezwania do szczepienia chłopca, rodzice przenieśli jego dokumentację do innej przychodni, a następnie Beata Ch. przyprowadziła do niej swego wnuka. Rodzice Szymona odpowiadali przed sądem także za składanie fałszywych oświadczeń w będzińskim magistracie, dzięki czemu wyłudzili świadczenia socjalne w wysokości blisko 4 tys. zł, a Jarosław R. dodatkowo za nielegalne posiadanie kilku nabojów.
Prowadzone po znalezieniu ciała śledztwo w sprawie śmierci chłopca najpierw zostało umorzone w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców. Sprawa wyszła na jaw, gdy do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, twierdząc, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów.
Zobacz materiał Faktów TVN:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: NS/kv / Źródło: TVN 24 Katowice, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Archiwum