Legenda najwybitniejszego kolarza wszech czasów runęła raz na zawsze 24 sierpnia. Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) pozbawiła siedmiokrotnego zwycięzcę Tour de France wszystkich zwycięstw w Wielkiej Pętli. Na dodatek został też przez nią dożywotnio zdyskwalifikowany.
Najgłośniejszy sportowy upadek ostatnich lat, może nawet całej historii, długo wisiał w powietrzu. O faszerowanie dopingiem oskarżano Armstronga już po jego pierwszej wygranej w TdF.
Mimo setek szczegółowych badań, nigdy nic podejrzanego w jego krwi i moczu nie wykryto.
Doping na ścianie i w lodówce
Przełomem było dwuletnie śledztwo USADA i obszerny, oparty na zeznaniach 26 świadków, raport na jego zakończenie. Nie pozostawiał złudzeń: legendy szos by nie było, gdyby nie dopingowy proceder.
Zeznania świadków są szokujące. Gotowa do transfuzji krew wisiała wewnątrz hotelowych pokoi w woreczkach na ścianach w miejsce obrazów, EPO w lodówce obok mleka, w puszkach po coli znajdowano opakowania po strzykawkach i zabronionych specyfikach, tabletki zabronionego kortyzonu na start zawodów Armstrongowi przynosiła nawet żona, do czego sama się przyznała.
Żeby wygrywać, oszukiwał jak tylko się dało: stosował nie tylko transfuzje krwi i erytropoetynę, ale też testosteron i specjalne roztwory soli, które maskowały zbyt wysoki poziom czerwonych krwinek. Do oszustw namawiał kolegów z grupy US Postal, a chcących wyłamać się z dopingowego przemysłu zastraszał.
Werdykt potwierdzony
W sukurs USADA przyszła Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI). Potwierdziła karę wymierzoną w Armstronga przez antydopingowych działaczy. Były już kolarz werdyktów USADA i UCI nigdy nie zaakceptował. Gdy tytułów go pozbawiono, pozwolił sobie na prowokację – sfotografował się na tle siedmiu żółtych koszulek lidera Tour de France.
Po nokautującym raporcie USADA zaczęto nawet się zastanawiać, czy wieloletnie korzystanie z dopingu nie miało później u Armstronga związku z rakiem jąder, z którym heroicznie walczył.
Zaufania środowiska i kibiców już nigdy nie odbuduje.
Autor: twis//bgr/k / Źródło: tvn24.pl