Nasze ustalenia są "niejednoznaczne", dlatego szpital czeka na "wiążącą opinię" śledczych - mówi w rozmowie z TVN24 rzecznik wrocławskiej kliniki, w której zmarł 17-letni Maciek. To ojciec nastolatka doniósł na lekarzy do prokuratury - jego zdaniem "liczba zaniedbań lekarzy była dramatyczna". - Sytuacja jest skomplikowana, konieczne jest ustalenie dokładnego przebiegu tragicznych wydarzeń - mówi Sebastian Lorenc.
O śmierci 17-letniego Maćka i rocznym, dotychczas bezskutecznym, śledztwie napisaliśmy na portalu tvn24.pl w poniedziałek. Do czasu opublikowania tekstu szpital nie chciał obszerniej wypowiadać się na temat sprawy. Czekamy na ustalenia prokuratury - mówili tylko przedstawiciele placówki. W poniedziałek do reportera TVN24 zdecydował się wyjść rzecznik Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 we Wrocławiu. - Po fakcie zawsze jest prościej dawać rady, czy wskazywać pewne błędy. Musimy wykluczyć niedomówienia i stwierdzić, co było jednoznaczną przyczyną śmierci chłopca – powiedział Sebastian Lorenc.
Jak wynika z ustaleń dziennikarek portalu tvn24.pl biegli w opinii po sekcji wskazali tę samą przyczynę śmierci nastolatka, jaka znana była już we wrześniu: śmierć pnia mózgu po wewnętrznym krwotoku.
Do tej pory, choć od śmierci Maćka minął prawie rok, nie powołano biegłych do ustalenie przebiegu wydarzeń w szpitalu i oceny ewentualnych błędów, które popełnili lekarze. Nadal nie przesłuchano ani lekarzy, ani pielęgniarek.
"Wyniki niejednoznaczne" kontra dokładny raport
Jak podkreśla przedstawiciel szpitala, sytuacja jest rozwojowa, a dotychczasowe ustalenia nie przesądzają o błędach i winnych. - Nasze wewnętrzne ustalenia nie są jednoznaczne. Wobec pojawiających się wątpliwości, zdecydowaliśmy się poczekać na wiążącą opinię prokuratury w tej sprawie - przyznał Lorenc.
Z ustaleń tvn24.pl wynika, że kontrola wykazała m.in. "małą staranność w okresie pooperacyjnym", brak skrupulatnej dokumentacji i podstawowych wyników badań. Ponadto Maciek zamiast na chirurgię, powinien był od razu trafić na intensywną terapię.
Przerwana walka o życie
Kłopoty zdrowotne 17-letniego Maćka zaczęły się w sierpniu ubiegłego roku. Wówczas zdiagnozowano u niego anemię hemolityczną autoimmunologiczną. Trafił do wrocławskiej kliniki hematologii dziecięcej przy ul. Bujwida. To był początek rodzinnego dramatu. We wrześniu chłopak w klinice chirurgii i urologii dziecięcej przy ul. Skłodowskiej-Curie miał przejść rutynowy zabieg operacyjny. Po nim pojawiły się jednak komplikacje. Przeprowadzono reoperację. Doszło do krwotoku wewnętrznego i śmierci chłopaka.
W listopadzie 2013 roku ojciec nastolatka poprosił o wyjaśnienia dyrektora szpitala i rektora uniwersytetu, któremu klinika podlega. Dyrektor, jak uzasadnił w oficjalnym piśmie, błędów w leczeniu nie widział. Rektor natomiast zlecił kolejną kontrolę. I wydał negatywną ocenę, dostrzegając "zachowawcze działania lekarzy". Sprawą zajęła się powiadomiona przez ojca prokuratura.
Ojciec chłopca chce poznać prawdę o śmierci syna
Do tragedii doszło w jednym ze szpitali na terenie Wrocławia:
Autor: ar, dr, tam/rzw/zp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: SPSK nr 1 we Wrocławiu