Generalny konserwator zabytków nie będzie więcej zabierał głosu w sprawie "złotego pociągu", który ma być ukryty w okolicach Wałbrzycha. To prawdopodobnie pokłosie konferencji, na której minister powiedział, że owiany tajemnicą nazistowski skład istnieje na 99 procent. On sam, jako jedyny, miał widzieć zdjęcia georadarowe.
- Informujemy, że wszelkie pytania w sprawie ukrytego pociągu należy kierować do Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu, który prowadzi sprawę poszukiwań tego obiektu - przekazało Centrum Informacyjne Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
To oznacza, że generalny konserwator zabytków Piotr Żuchowski, nie będzie się juz wypowiadał na temat "złotego pociągu". We wtorek miał wydać oświadczenie dla mediów. Oświadczenia jednak nie będzie.
To prawdopodobnie konsekwencja wystąpienia Żuchowskiego na piątkowej konferencji prasowej. 28 sierpnia na spotkaniu z dziennikarzami minister przekazał, że na 99 proc. jest pewny, że istnieje "złoty pociąg", który pod koniec wojny rzekomo wyjechał z Wrocławia. Jak twierdził widział dobrej jakości zdjęcia georadarowe, które pokazywały jak pociąg wygląda. Twierdził nawet, że zauważył na nich platformę z działem. Czytaj więcej o wypowiedzi generalnego konserwatora zabytków
Minister widziała tylko pismo
Tajemniczego zdjęcia nie widziała też przełożona Żuchowskiego. - Do ministerstwa dotarło tylko pismo od kancelarii prawniczej. To pismo, które dostali wszyscy. Nic innego nie widziałam - powiedziała Małgorzata Omilanowska, minister kultury i dziedzictwa narodowego podczas wizyty w Gdańsku. I dodała, że nie wie nic o zakazie wypowiedzi dla generalnego konserwatora zabytków. Dopytywana o Piotra Żuchowskiego minister powiedziała, że na ten temat już wszystko powiedziała.
Jednocześnie Omilanowska przyznała, że w przypadku informacji o skarbach zawsze trzeba być ostrożnym i "niczego nie można zakładać na 100 proc.".
"Powinien wyłożyć karty na stół"
Piątkowe wystąpienie konserwatora spotkało się z falą krytyki. Na konserwatora spadły gromy za to, głównie z powodu zdjęć. Tym bardziej, że nie widział ich ani wojewoda dolnośląski, ani prezydent Wałbrzycha, do którego trafiło pismo o domniemanym znalezisku.
- Generalny konserwator zabytków zachował się nieprofesjonalnie. Nie jest to zwykły szeregowy urzędnik. Oczekiwałbym od niego, że jeśli wychodzi na konferencję prasową to mówi konkretnie, rzeczowo i przedstawia dowody. Jeśli twierdzi, że jest przekonany na 99 proc. to powinien wyłożyć karty na stół. To co się stało jest niebywałe, to skandal - oceniał Piotr Lewandowski, prezes Fundacji Thesaurus, który złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez konserwatora.
- Naszym zdaniem doszło tu do przekroczenia uprawnień, wymuszenia działań innych służb i organów publicznych w celu usunięcia nieistniejącego zagrożenia - wyliczał Lewandowski.
Zagraniczna krytyka
Brak konsekwencji Żuchowskiego zauważyły też zagraniczne media. W poniedziałek niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" skrytykował polski rząd za niewłaściwą politykę informacyjną dotyczącą "złotego pociągu". Florian Hassel w komentarzu pisał o "niezręcznym sposobie informowania". Natomiast nie pokazanie przez ministra zdjęcia georadarowego, na które się powoływał, nazwał postąpieniem "w niemądry sposób".
Kolejka do ewentualnych skarbów
Olbrzymia pewność konserwatora pociągnęła za sobą pierwsze nieformalne roszczenia, które płyną do Polski ze świata. Szef Światowego Kongresu Żydów oświadczył, że "przedmioty, które zostaną odkryte w Polsce, mogły być zrabowane Żydom przed wysłaniem ich na śmierć". Głosy o tym, że ewentualne skarby powinny trafić za granicę, pojawiły się także w Rosji. "Przedstawiciele Rosji niewątpliwie powinni brać udział w ustalaniu ładunku, który zostanie odkryty, jeżeli pociąg ten zostanie wyciągnięty".
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24