- Zastanawiam się, czy wypowiedzi minister Ewy Kopacz dotyczące sekcji zwłok ofiar były tylko wprowadzeniem społeczeństwa w błąd, czy także utrudnianiem śledztwa. Należy to rozważyć - mówi Małgorzata Wassermann. Jak dodaje, nie wyobraża sobie, by śledztwo dotyczące przyczyn katastrofy smoleńskiej mogło zostać zakończone bez przeprowadzenia ekshumacji wszystkich ofiar. - A ja chciałbym, aby nad trumną mojej żony w końcu zapanował spokój - mówi z kolei Paweł Deresz.
Córka zmarłego w katastrofie smoleńskiej Zbigniewa Wassermanna jest - jak sama stwierdza - w tej dobrej sytuacji, że ma pewność, iż w trumnie znajduje się ciało jej ojca. Zaznacza, że pewność tę miała "od samego początku".
- Doprowadziłam do ekshumacji taty nie w celu potwierdzenia tożsamości, ale aby stwierdzić charakter i sposób powstania obrażeń. Natomiast umiem sobie wyobrazić, co czują rodziny w sytuacji, w której dochodzą do nas informacje, że i drugie ciało nie zostało rozpoznane przez państwa Walentynowicz - mówiła Małgorzata Wassermann w "Kropce nad i". - Jakie to szczęście w całym nieszczęściu, że nie musimy już przez to przechodzić - dodała.
Deresz: Współczuję tym, którzy nie są tego pewni
Nadzieję, że w trumnie znajduje się ciało Jolanty Szymanek-Deresz ma jej mąż Paweł Deresz. Jak powtarzał w programie Moniki Olejnik "bardzo współczuje jednak tym, którzy dzisiaj nie są tego pewni". Deresz zaznaczał, że wątpliwości co do tożsamości części pochowanych po katasrofie osób nie zmieniły jego przekonania, iż katastrofa smoleńska nie była wynikiem zamachu, a on ma zaufanie do polskich naukowców i specjalistów. - Nie wiem z jakiego powodu, jakie siły, chciałyby zgładzić prezydenta Lecha Kaczyńskiego - podkreślał mąż Jolanty Szymanek-Deresz.
Małgorzata Wassermann takiej pewności nadal nie ma. - Bardzo boleję nad tym, że w materiale dowodwym nie ma niczego, co mogłoby potwierdzić lub wykluczyć wybuch. Ponad 300 zgromadzonych tomów jest po prostu bardzo niewiele wartych - oceniała. Jak przyznała, "jako prawnik nie wyobraża sobie zakończenia tego postępowania bez przeprowadzenia ekshumacji wszystkich ofiar katastrofy".
- Przez wiele miesięcy nie brałam wersji o "udziale osób trzecich (w katastrofie - red.) pod uwagę. Im dłużej patrzę na meteriał, który jest gromadzony, tym mam większe wątpliwości, że pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć inaczej jak tylko w taki sposób, że doszło do przerwania powłoki samolotu w sposób nagły - oceniała w dalszej części programu Małgorzata Wassermann.
Ewa Kopacz mogła utrudniać śledztwo?
W kontekście sekcji zwłok przeprowadzanych w Moskwie córka byłego posła PiS po raz kolejny zwróciła uwagę na wypowiedzi minister Ewy Kopacz, która po katastrofie zapewniała, że rosyjscy eksperci pracowali wówczas ramię w ramię z polskimi specjalistami. - Zaczynam się zastanawiać dzisiaj, czy te wypowiedzi pani minister Kopacz były nie tylko próbą wprowadzenia Sejmu i społeczeństwa w błąd, ale także utrudnianiem postępowania. (...) Rozważmy, czy to jest tylko kwestia kłamstwa, czy też utrudniania śledztwa przez panią minister Ewę Kopacz - apelowała Wassermann.
W odpowiedzi Paweł Deresz zaznaczył, że "ma zaufanie" do byłej minister zdrowia i wie "jak ciężko pracowała w Moskwie". - Odnoszę wrażenie, że o identyfikacji zwłok wypowiadają się dzisiaj osoby, które nie były wtedy w Moskwie i nie wiedzą, co to znaczy - dodawał. Jak zaznaczył, chciałby "aby nad trumną jego żony w końcu zapanował spokój". - Nikomu nie życzę ponownego otwierania trumien by przekonać się, czy ciało bliskiej osoby składa się z 20 czy z 40 części. Bardzo współczuję, że część rodzin myśli w ten sposób i chce wykorzystywać zwłoki swoich najbliższych do politycznej gry.
Wassermann do Deresza: To szczyt hipokryzji
- To szczyt hipokryzji - zarzuciła Dereszowi Wassermann. - Kiedy ja zbierałam kubły pomyj walcząc o tę sprawę, to pan startował w wyborach i politycznie wykorzystywał tę sprawę - wyjaśniła. - Być może nie została pani poproszona żeby startować w wyborach. Ja zostałem poproszony i startowałem w nich jako Paweł Deresz, a nie jako mąż Jolanty Szymanek-Deresz. Proszę to zrozumieć i nie insynuować różnych rzeczy, bo nie wypada to tak poważnej osobie, jaką pani jest i za jaką panią uważam - odpowiadał jej mąż byłej posłanki SLD.
Paweł Deresz podkreślił, że nie ma wątpliwości do efektów pracy komisji Jerzego Millera. - Natomiast wydaje mi się że tempo prac - zwłaszcza jeśli chodzi o prokuraturę - było zbyt opieszałe i tak jest także teraz - zwrócił uwagę.
Autor: ŁOs/tr / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24