18 osób z zarzutami. W tym za wysyłkę kocy na Ukrainę

Wśród oskarżonych są polscy żołnierze
Wśród oskarżonych są polscy żołnierze
Źródło: wiki (CC BY-SA 3.0) | JohnRambo PL

Łącznie 18 osób - żołnierzy i pracowników cywilnych - usłyszało dotąd zarzuty ws. przywłaszczenia mienia i nieprawidłowości w wojskowej bazie logistycznej w Warszawie. Jak poinformowała we wtorek prokuratura, zarzuty dotyczą m.in. wysyłki koców na Ukrainę.

W transporcie przeznaczonym dla ukraińskich żołnierzy, który został wysłany przez polski MON we wrześniu 2014 roku, było 320 ton ładunku: koce, pościel i żywność o przedłużonym terminie przydatności do spożycia. Brakowało jednak co najmniej 1,5 tysiąca koców i podobnej liczby materaców. Zauważył to polski oficer, który w jednostce wojskowej pod Lwowem nadzorował rozładunek darów.

Połączone śledztwo

Śledztwo w tej sprawie wszczęła wojskowa prokuratura po zawiadomieniu złożonym przez szefa odpowiadającego za wojskową logistykę Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych gen. broni Edwarda Gruszkę. Śledztwo to następnie zostało połączone z główną sprawą dotyczącą warszawskiej bazy logistycznej.

- W tym śledztwie zarzuty przedstawiono łącznie 18 osobom, w tym ośmiu byłym i obecnym żołnierzom zawodowym, siedmiu byłym i obecnym pracownikom cywilnym wojska oraz trzem osobom cywilnym - powiedział zastępca warszawskiego wojskowego prokuratora okręgowego płk Ryszard Filipowicz, informując o obecnym stanie tej sprawy. Dodał, że wszczęte w 2011 r. wielowątkowe śledztwo dotyczy przestępstw popełnianych od 2003 r., a łączna wartość wyrządzonej przez sprawców szkody została oszacowana na 1,5 mln zł.

Większość podejrzanych przyznała się do winy i złożyła obszerne wyjaśnienia. Część z tych osób dobrowolnie poddała się karom głównie o charakterze majątkowym, wobec innej postępowanie zostało warunkowo umorzone. Śledztwo cały czas jest prowadzone, obecnie podejrzanych jest sześć osób - w tym dwóch żołnierzy zajmujących wcześniej stanowiska kierowników Składu Warszawa.

Majorowi grozi 10 lat więzienia

Byłemu kierownikowi Składu Warszawa w stopniu majora postawiono zarzuty przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, poświadczenia nieprawdy w dokumencie i utrudniania postępowania karnego. Zarzuty dotyczą także zeszłorocznej wysyłki pomocy humanitarnej na Ukrainę. Grozi mu do 10 lat więzienia.

O nieprawidłowościach w związku z wysyłką tej pomocy media pisały we wrześniu zeszłego roku. Jak wówczas informowano, 1,5 tys. koców i mniej więcej tyle samo materaców zginęło z transportu wysłanego pod koniec sierpnia przez polski MON.

Według mediów różnice między dokumentami a stanem faktycznym miał zauważyć polski oficer, który nadzorował rozładunek transportu na Ukrainie. "Jeżeli zaistniało przestępstwo, to najprawdopodobniej zaistniało na terenie Rzeczpospolitej" - mówił wtedy płk Filipowicz.

Szef MON Tomasz Siemoniak pisał wówczas na Twitterze, że szef bazy przygotowującej transport został natychmiast zawieszony. "Brakujące rzeczy wysłaliśmy na Ukrainę" - pisał Siemoniak.

MON wysłał pomoc humanitarną na Ukrainę po porozumieniu zawartym z tym państwem 14 sierpnia zeszłego roku. Wszystkie dary pochodziły z zapasów wojskowych. Była to żywność o przedłużonym terminie ważności oraz koce, materace, poduszki i pościel.

Przywłaszczenie mundurów

Główny wątek śledztwa dotyczy natomiast przywłaszczania mundurów i innych przedmiotów z magazynów Składu Warszawa. Według ustaleń śledczych kierownicy magazynów mundurowych z jednostek w Polsce fikcyjnie pobierali mundury i kurtki polowe oraz trzewiki żołnierskie, które zostawały w rzeczywistości w warszawskim składzie, zaś uzyskiwane w ten sposób nadwyżki towarów były sprzedawane ustalonym nabywcom.

Śledztwo nadzorowane przez Wojskową Prokuraturę Wojskową w Warszawie prowadzi warszawska delegatura Centralnego Biura Antykorupcyjnego, czynności w tej sprawie wykonuje także Mazowiecki Oddział Żandarmerii Wojskowej.

Autor: fil/tr / Źródło: PAP

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: