Jana Rokitę wyprowadzono w kajdankach z samolotu na lotnisku w Monachium. - Mąż został skuty i brutalnie potraktowany tylko za to, że chciał przełożyć mój płaszcz - mówiła w TVN24 Nelly Rokita. Małżeństwo Rokitów zaskarży linie lotnicze, a niemiecka policja chce od nich 8 tysięcy euro. Na Kontakt TVN24 przyszło nagranie ze zdarzenia.
Głos "Ratujcie mnie!" należy od początku do Jana Rokity - twierdzi widz. Kwestia "Proszę wyjść" padła z ust współpasażerki zniecierpliwionej incydentem. - Padłem ofiara niechęci wśród niektórych funkcjonariuszy niemieckiej policji. Szydzono ze mnie. To mi się kojarzyło z milicjantami. Potem mnie wyzywano i usiłowano zastraszyć, a następnie próbowano wyłudzić ode mnie 8 tysięcy euro - mówił w TVN24 Jan Rokita.
Wcześniej zdarzenie opisywała jego żona Nelly. Według niej powodem całej awantury był jej płaszcz, który nie mieścił się w schowku klasy ekonomicznej, gdzie Rokitowie mieli wykupione bilety. Jan Rokita przełożył go więc na pusty fotel w biznesklasie, co z kolei nie spodobało się stewardesie.
"Mąż zachowywał się bardzo powściągliwie"
- Ona traktowała nas jak rzeczy, które trzeba gdzieś upchnąć. Nie zwracała uwagi, że niszczy mój płaszcz. Powiedziała, że ona tu rządzi. Mój maż został ukarany za to, że przełożył płaszcz i kapelusz w miejsce, gdzie było więcej przestrzeni - relacjonowała oburzona posłanka.
Rzeczy Rokitów trafiły do schowka, jednak po odejściu pracownicy linii lotniczych Rokita ponownie przełożył je do biznesklasy. Na co stewardesa wezwała policję. - Mąż zachowywał się bardzo powściągliwie, aż się zdziwiłam. Byłam zdziwiona zachowaniem policjantów i stewardesy. Nie tylko został zakuty w kajdanki, ale brutalnie wyprowadzony i rzucony na podłogę. Mi powiedziano, żebym się nie wtrącała, bo mogę też dostać - stwierdziła.
Według posłanki policja za zakłócenie porządku chce obciążyć Jana Rokitę kwotą 8 tysięcy euro. - Powiedzieli, że albo zapłacimy, albo go zamkną na 48 godzin - stwierdziła.
Pasażer: Rokita się awanturował
W relacji naszego internauty Mirka, który był pasażerem tego samolotu sprawa wyglądała nieco inaczej. Były poseł zdenerwował się na stewardesę, zaczął sprzeciwiać się i awanturować. Kapitan samolotu miał podjąć decyzję o tym, że Jan Maria Rokita musi opuścić pokład samolotu. Były poseł nie chciał, kurczowo trzymał się fotela.
- Około 22.30 w samolocie pojawili się policjanci, którzy skuli Rokitę i wyprowadzili go z samolotu - mówi nam internauta. Nelly Rokita poszła za mężem. Poseł prosił pasażerów o pomoc. Nikt nie zareagował.
Zastosowano środki przymusu bezpośredniego
Hans Peter Kammerer, oficer prasowy Komendy Policji Oberbayern Nord potwierdził tvn24.pl, że przyczyną interwencji była kłótnia w samolocie. - Policja została zaalarmowana przez pilota. Według niego kłótnia zagrażała bezpieczeństwu lotu. Pasażer miał chwycić stewardessę - mówi nam Kammerer. I dodaje: - Nie chciał opuścić samolotu dobrowolnie, więc zostały zastosowane środki przymusu bezpośredniego i wyprowadziliśmy go siłą.
Kammerer nie chciał podać personaliów. - Zgodnie z niemieckim prawem nie możemy o tym mówić. Jedyne, co mogę stwierdzić, to tyle, że to polski obywatel jest w wieku 49 lat - dodaje. Jan Rokita ma 49 lat.
Poinformował również, że przeciwko "obywatelowi polskiemu" zostało złożone doniesienie. - Chodzi o próbę uszkodzenia ciała i naruszenie ustawy o bezpieczeństwie ruchu lotniczego - wyjaśnił Kammerer. Rzecznik dodał, że prokuratura zażądała kaucji w wysokości kilku tysięcy euro. Po interwencji konsulatu zadecydowano, że wobec obywatela UE można zrezygnować z kaucji i odpowie on z wolnej stopy.
Linie lotnicze potwierdzają incydent
Lufthansa potwierdziła jedynie, że "10 lutego pasażer został eskortowany przez władze niemieckie z samolotu, który obsługiwał rejs LH3336 z Monachium do Krakowa".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, Fotorzepa