Koszt 40-dniowego protestu rodzin osób niepełnosprawnych w Sejmie wynosi około 66 tysięcy złotych - poinformowała szefowa Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska. Jak dodała, nie została podjęta decyzja, kto zostanie tymi kosztami obciążony.
W piątek sejmowa Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych zajęła się "dokonaniem oceny i wyjaśnieniem okoliczności przebiegu 40-dniowego protestu osób z niepełnosprawnościami i ich bliskich w Sejmie RP". Na posiedzenie komisji posłanka Joanna Scheuring-Wielgus zaprosiła Iwonę Hartwich, Jakuba Hartwicha i Anetę Rzepkę. Kancelaria Sejmu poinformowała jednak, że przewodniczący komisji nie wyraził zgody na uczestnictwo w posiedzeniu osób, które nie są posłami. Z kolei dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka poinformował, że uczestnicy protestu, Iwona Hartwich, jej syn Jakub Hartwich, Aneta Rzepka i Marzena Stanewicz otrzymali zakaz wstępu na teren Sejmu do 27 maja 2020 r.
Jakub Hartwich, Iwona Hartwich, Aneta Rzepka dostali zakaz wstępu do sejmu do 27 maja 2020. @MarekKuchcinski czy to jest element świętowania 550 lecia parlamentaryzmu? @E_Rafalska proszę mi wytłumaczyć jak można coś robić dla niepełnosprawnych nie rozmawiając z zainteresowanymi? pic.twitter.com/lykLTWFMJe
— J. Scheuring-Wielgus (@JoankaSW) 13 lipca 2018
"Kancelaria Sejmu wywiązała się z roli gospodarza bez zarzutu"
Agnieszka Kaczmarska, przedstawiając informację o przygotowaniach i przebiegu protestu podkreśliła, że "Kancelaria Sejmu dołożyła wszelkich starań, by osobom z niepełnosprawnościami i ich opiekunom zapewnić wszystko to, co było możliwe w tej szczególnej sytuacji". - Przez 40 dni protestu Kancelaria Sejmu wywiązała się z roli gospodarza bez zarzutu - podkreśliła.
Przekonywała, że kancelaria nie była stroną w toczącym się sporze między osobami niepełnoprawnymi i ich opiekunami, a stroną rządową. - Kierownictwo Kancelarii Sejmu, rozumiejąc trudną sytuację tej grupy społecznej i ich decyzję o prowadzeniu protestu okupacyjnego w gmachu Sejmu, wyszło naprzeciw ich oczekiwaniom w ramach zadań i kompetencji Kancelarii Sejmu - powiedziała.
Dodała, że miejsce protestu, czyli hol główny Sejmu, zostało wybrane przez samych protestujących, którzy "odmówili skorzystania z bardziej komfortowych rozwiązań", zaproponowanych przez nią samą osobiście.
- Byliśmy gotowi do udostępnienia pokoi w Domu Poselskim i w późniejszym okresie jednej z sal komisyjnych w głównym holu - powiedziała. Jak mówiła, osoby protestujące miały też zapewnione całodzienne wyżywienie, także w dni wolne od pracy i święta. - Osoby protestujące otoczyliśmy też całodobową opieką medyczną. Do ich dyspozycji były stale obecne zespoły ratowników medycznych. Umożliwiliśmy też wstęp fizjoterapeutom - mówiła. Wskazywała, że "początkowe kłopoty z dostępem fizjoterapeutów, które trwały tylko jeden dzień, były spowodowane czasem, który potrzebowaliśmy na stworzenie odpowiednich warunków". Pytana przez posłów o koszty poniesione przez Kancelarię Sejmu, Kaczmarska odpowiedziała, że obecnie wynoszą 65 861 złotych i obejmują obsługę gastronomiczną, media, sprzątanie, montaż ścianek w holu głównym na czas Zgromadzenia Parlamentarnego NATO oraz malowanie pomieszczeń sejmowych po zakończeniu protestu. Kancelaria czeka jeszcze na fakturę za opiekę medyczną. Dla porównania Kaczmarska podała, że protest osób niepełnosprawnych, który miał miejsce w 2014 r. i trwał 17 dni, kosztował około 17 tysięcy złotych. - Jeżeli chodzi o obciążenie (kosztami), to nie została podjęta decyzja, jeżeli chodzi o tę kwestię - dodała.
"Pani mija się z prawdą i kłamie"
Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, zwracając się do szefowej sejmowej kancelarii powiedziała: - Pani mija się z prawdą i kłamie, a teraz udowodnię pani, dlaczego. Posłanka zarzuciła Kaczmarskiej, że nie miała kontaktu z protestującymi. - Nie było żadnego permanentnego i stałego kontaktu pani z panią Iwoną Hartwich. Pani Hartwich miała kontakt, ale nie z panią, tylko z posłami opozycji - powiedziała. - Powiedziała pani, że Kancelaria Sejmu dała wyżywienie protestującym. No dała, ale na wniosek, który napisały trzy posłanki: Joanna Szymek, Monika Rosa i Joanna Scheuring-Wielgus. Pani nie wpadła na to, żeby coś takiego zrobić. Gdyby taki wniosek nie wpłynął, prawdopodobnie by się to nie wydarzyło - mówiła, zwracając się do Kaczmarskiej.
Według Scheuring-Wielgus, podobnie było w kwestii fizjoterapeutów. Zaznaczyła, że ostatecznie pojawili się oni w Sejmie po tym, jak ona sama poprosiła o to na Twitterze. Zaznaczyła, że w kwietniu tego roku osoby protestujące weszły do Sejmu nie na zaproszenie klubu Nowoczesna, ale na jej osobiste. Jak mówiła, jeśli chodzi o materace, śpiwory, środki czystości, z których korzystali protestujący, to nie zapewniła ich Kancelaria Sejmu, ale warszawiacy i warszawianki, którzy "tłumnie przychodzili codziennie pod Sejm i przynosili te rzeczy". Scheuring-Wielgus mówiła też, że były momenty, kiedy toaleta była zamknięta i protestujący nie mogli z niej korzystać. Jak mówiła, była tam na przykład podczas Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, które odbywało się w Sejmie. Posłanka przekonywała też, że wbrew słowom szefowej Kancelarii Sejmu, protestujący nie mieli możliwości wychodzenia na spacery.
40 dni protestu
Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwał od 18 kwietnia do 27 maja. Zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie.
Protestujący przekonywali, że zrealizowano jeden ich postulat - podniesienie renty socjalnej. Zgodnie z już opublikowaną ustawą wzrośnie ona z 865,03 zł do 1029,80 zł.
Autor: ads\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24