Po blisko dwóch tygodniach do prokuratury trafiła dokumentacja dotycząca służbowych podróży posłów do Madrytu. Chodzi o delegacje byłych polityków PiS: Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego i Adama Rogackiego. Prokuratura otrzymała materiały z Kancelarii Sejmu oraz od przewoźnika. Nie ujawnia na razie, jakie wnioski płyną z uzyskanych dokumentów.
Prokuratura otrzymała dzisiaj materiały z Kancelarii Sejmu. - Jest to dokumentacja związana z obsługą delegacji, z kwestią zwrotów kosztów. Dotyczy na pewno co najmniej trzech byłych posłów PiS. Jest to kilkaset dokumentów, ich analiza potrwa co najmniej kilka dni - poinformował Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Pismo prokuratorów trafiło do Kancelarii Sejmu 14 listopada. W pierwszej kolejności prosili oni o rozliczenie madryckiej delegacji trzech posłów: Kamińskiego, Rogackiego i Hofmana. Poza tym prokuratorzy prosili o uwierzytelnione kopie dokumentacji pozostałych wyjazdów posłów, które Sejm opublikował na stronie internetowej. Prokuratorzy wnioskowali też o sprawdzenie w sejmowym systemie informatycznym czy w trakcie rozliczanych delegacji posłowie faktycznie nie byli w Warszawie na głosowaniach.
Kluczowe informacje od przewoźnika
Jednak kluczowe dla sprawy trzech byłych posłów PiS są informacje od tanich linii lotniczych. Nowak poinformował, że materiały od Ryanaira wpłynęły w czwartek do prokuratury drogą elektroniczną, dlatego nie są jeszcze pełnoprawne. Rzecznik nie chciał powiedzieć co się w nich znajduje.
Wiadomo jednak, że prokuratorzy zwrócili się o podanie daty rezerwacji przez nich biletów na lot do Madrytu. Jeżeli z danych linii lotniczych Ryanair będzie wynikać, że do transakcji doszło przed 8 października, czyli przed złożeniem przez posłów wniosku o zaliczkę na wyjazd do Madrytu może to być koronny dowód na chęć wyłudzenia pieniędzy z Kancelarii Sejmu.
Podejrzenie oszustwa
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie podejrzenia oszustwa przez Hofmana, Kamińskiego i Rogackiego. Nowak tłumaczył w czwartek, że wstępna analiza treści zawiadomień i materiałów prasowych, które uzyskali oskarżyciele, wskazuje na podejrzenie "po pierwsze, iż posłowie ci działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej - uzyskania zwrotu wydatków, których w rzeczywistości nie ponieśli". - A po drugie, że wprowadzili w błąd Kancelarię Sejmu co do okoliczności mających znaczenie co do zwrotu tych wydatków - dodał Nowak. Powiedział, że śledztwo zostało wszczęte "w kierunku oszustwa", ale ta kwalifikacja może jeszcze się zmienić.
Girzyński odchodzi po audycie
Tymczasem w środę Kancelaria Sejmu zakończyła audyt podróży innych posłów. Marszałek Radosław Sikorski poinformował, że Arkadiusz Mularczyk, Zbigniew Girzyński, Łukasz Zbonikowski, Paweł Suski, Jan Kaźmierczak oraz Wojciech Penkalski - to posłowie, którzy także będą musieli wytłumaczyć się ze służbowych wyjazdów zagranicznych.
Po ujawnieniu szczegółów audytu Girzyński zrezygnował z członkostwa w PiS. "W związku z zastrzeżeniami jakie mogą się pojawić co do moich wyjazdów służbowych pragnę poinformować, że w dniu dzisiejszym złożyłem rezygnację z członkostwa w Klubie Parlamentarnym i partii Prawo i Sprawiedliwość. Ponadto pragnę nadmienić, że nie mam sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o moją aktywność i pracę na forum Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy" - napisał Girzyński na Facebooku.
W piątek w "Jeden na jeden" w TVN24 Zbigniew Girzyński zapewnił, że samodzielnie podjął decyzję o odejściu z klubu PiS i partii. I - jak mówił - nie jest prawdą, jakoby naciskał na niego prezes Jarosław Kaczyński. - Nie rozmawiałem z prezesem PiS, nie było ultimatum - zapewnił poseł. Podkreślił, że nie wyłudził pieniędzy z Sejmu. - Nie mam sobie nic do zarzucenia, jestem niewinny - mówił.
"Afera madrycka"
Afera madrycka wybuchła po tym, gdy dziennik „Fakt” ujawnił informacje o wyjeździe posłów do stolicy Hiszpanii. 30 października Adam Hofman, Adam Rogacki i Mariusz Antoni Kamiński mieli tam wziąć udział w posiedzeniu komisji zagadnień prawnych i praw człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Na pokładzie samolotu, którym posłowie wracali do kraju, miało dojść do incydentu z udziałem ich żon. Okazało się również, że posłowie wzięli na tę podróż kilkanaście tysięcy złotych zaliczki, zgłaszając wyjazd samochodem. W rzeczywistości polecieli tanimi liniami lotniczymi. Sami zainteresowani w specjalnym oświadczeniu próbowali odpierać stawiane im zarzuty i oświadczyli, że zwrócili całą zaliczkę na przejazd. Zapewniali też, że bilety lotnicze kupili z własnych środków.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl),db/kka,mtom,rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24