W czwartek rano zmarła dziewczynka, której matka zginęła w wyniku obrażeń po wypadku. Pijana 31-latka - zdaniem śledczych - atakowała ze znajomymi przejeżdżające samochody w centrum Łodzi. Dochodzenie wykazało, że jeden z przestraszonych kierowców mógł potrącić pijaną kobietę. Wstępne wyniki sekcji zwłok nie dają odpowiedzi, co spowodowało jej śmierć.
W piątek przeprowadzono sekcję zwłok kobiety, która zdaniem śledczych miała w noc sylwestrową atakować przejeżdżające samochody w centrum Łodzi. Policja informuje, że łodzianka w ciąży została potrącona przez jeden z samochodów. Kobieta zmarła po kilku godzinach w szpitalu.
- Wstępne wyniki sekcji zwłok nie pozwalają na ustalenie przyczyny zgonu. Szczegółowe wyniki mają być znane w ciągu kilku tygodniu - tłumaczyła w rozmowie z tvn24.pl Małgorzata Szcześniak-Bauer z prokuratury Łódź-Polesie.
Wyniki sekcji wskazały, że kobieta nie posiadała obrażeń wewnętrznych, które jednoznacznie wyjaśniłyby co było przyczyną zgonu. Odpowiedź na pytanie dlaczego zginęła kobieta, ma być znane po przeprowadzeniu dokładnych badań histopatologicznych. Śledczy podkreślają, że opinia sądowo-lekarska będzie miała duże znaczenie w prowadzonym śledztwie.
- Sekcja zwłok ma pomóc w ustaleniu, jaki zakres obrażeń poniosła kobieta i jaki był mechanizm powstania ran - tłumaczył w rozmowie z TVN24 Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury
W najbliższy wtorek ma odbyć się sekcja zwłok córki 31-latki, która przyszła na świat już po wypadku. Lekarze z Centrum Zdrowia Matki Polki zdecydowali się na cesarskie cięcie. Walka o życie dziecka zakończyła się niepowodzeniem - dziecko zmarło w czwartek około 20.
Co stało się w noc sylwestrową?
Prokuratorzy wszczęli śledztwo w sprawie zdarzeń, do których doszło w noc sylwestrową na ul. Wojska Polskiego w Łodzi.
- Ustaliliśmy, że grupa młodych ludzi, w skład której wchodziła ciężarna 31-latka zatrzymywała przejeżdżające samochody - informuje Krzysztof Kopania.
Śledczy dodają, że napastnicy byli agresywni - m.in. uderzali przejeżdżające samochody kijami bejsbolowymi. W pewnym momencie zatrzymany miał zostać samochód kierowany przez trzeźwego, 67-letniego łodzianina. W środku znajdowała się jego żona i 13-letni wnuczek.
- Mężczyzna najprawdopodobniej wystraszył się ataku i ruszył, potrącił przy tym 31-letnią ciężarną kobietę - dodaje prokurator Kopania.
Trwają przesłuchania
Śledczy przesłuchują kolejne osoby, które mogą wyjaśnić, co dokładnie wydarzyło się tragicznej nocy. Jeden z przesłuchanych świadków zeznał, że 31-latka sama położyła się pod kołami samochodu osobowego kierowanego przez 67-latka. Zdaniem świadka - w ten sposób miała chcieć uniemożliwić odjazd zatrzymanego samochodu.
Inne wersje przedstawiali pozostali świadkowie. Niektórzy mówili np. że kobieta przypadkiem przewróciła się pod koła samochodu.
- Sprawdzamy, czy kierowca widział, gdzie znajduje się kobieta i czy mógł zapobiec wypadkowi - dodaje prokurator Kopania.
Ważne nagranie
Ważnym materiałem dowodowym w sprawie jest też nagranie z wideorejestratora zainstalowanego w samochodzie jadącym za pojazdem 67-latka.
- Widać na nagraniu, jak grupa młodych ludzi osacza samochód. Potrąconą kobietę widać na nagraniu dopiero, kiedy samochód już rusza. Leży wtedy na jezdni - informuje Małgorzata Szcześniak-Bauer z prokuratury Łódź-Polesie.
Szcześniak-Bauer podkreśla, że na razie nagranie nie może być nikomu udostępniane, bo nie zostali wciąż przesłuchani wszyscy uczestnicy zajścia.
- Nie możemy pozwolić, żeby przy składaniu zeznań inspirowali się tym, co zobaczyli na nagraniu - mówi szefowa prokuratury Łódź-Polesie.
Śmierć dziecka
Agresywna 31-latka była w 9. miesiącu ciąży. Po wypadku została przetransportowana do szpitala w Zgierzu. Tutaj stwierdzono, że miała w organizmie 2,2 promila alkoholu. Potem trafiła do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, gdzie wykonano cesarskie cięcie. Matka zmarła kilka godzin później. Jej nowonarodzona córka była w stanie krytycznym. Lekarze podkreślają, że nie było szans na uratowanie dziecka.
- Dziecko urodziło się z silnym niedotlenieniem. Staraliśmy się zastosować hipotermię leczniczą, żeby ograniczyć konsekwencje niedotlenienia. Niestety, stan dziecka był zbyt ciężki. Nie daliśmy rady mimo, że robiliśmy wszystko, co w naszej mocy - mówi TVN24 dr Marcin Kęsiak, zastępca kierownika oddziału neonatologii w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Do dramatu doszło w centrum Łodzi:
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź