Tajemniczy mężczyzna z tramwaju, którego wszyscy mogli zobaczyć na wideo z monitoringu, ugodził pasażerkę igłą strzykawki w ramię. Po czym wysiadł i przepadł. Nagranie pomogło śledczym dotrzeć do przestępcy. W domu miał bombę, własnoręcznie skonstruowaną z petard, puszek, śrub i nakrętek, która mogła zabić. Już został aresztowany.
29-letni mieszkaniec Zabrza, podejrzany o popełnienie przestępstwa, polegającego na narażeniu na zakażenie chorobą zagrażającą życiu był poszukiwany od 20 września. W tym dniu, wysiadając rano w Świętochłowicach z tramwaju nr 17 bez słowa podszedł do 25-letniej pasażerki i ugodził ją igłą strzykawki w ramię. Następnie wysiadł i oddalił się.
Przerażona kobieta powiadomiła policję. Śledczy w miniony poniedziałek zdecydowali się opublikować wizerunek przestępcy, bo nie mogli go złapać.
Wizerunek pochodził z kamery w tramwaju. Policja ujawniała tylko, że mężczyzna na filmie chwilę wcześniej brał udział w przestępstwie przeciwko życiu i zdrowiu. - Było to tuż przed przestępstwem, które też zostało nagrane - mówi dzisiaj Aleksandra Nowara, rzeczniczka śląskiej policji.
Mężczyzna na filmie zachowuje się spokojnie, patrzy w telefon, w okno, nawet się uśmiecha.
Bomba z petard mogła zabić
Nagranie pomogło w dotarciu do mężczyzny z tramwaju. - Nie dostaliśmy jego personaliów, ale ludzie informowali, gdzie go widywali - wyjaśnia Nowara.
W mieszkaniu 29-latka odkryli urządzenie wybuchowe, zbudowane z silnych petard hukowych, włożonych do puszek po piwie wraz ze śrubami i nakrętkami. Na miejsce wezwali zespół pirotechników z Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji w Katowicach, którzy zabezpieczyli "znalezisko". Urządzenie trafiło następnie do laboratorium, gdzie zostanie poddane badaniom i oględzinom przez biegłych z zakresu pirotechniki.
Już ze wstępnych ustaleń wynika, że znaleziony ładunek był gotowy do detonacji, po której mógłby narazić osoby znajdujące się w polu rażenia na ciężkie obrażenia ciała, a nawet utratę życia. Jaką siłę rażenia i jak bardzo niebezpieczna była to konstrukcja, ocenią biegli. Przeprowadzą oni także doświadczenie, polegające na kontrolowanym zdetonowaniu urządzenia, celem określenia jego siły rażenia i możliwości bojowych.
Technik kryminalistyczny śląskiej komendy wojewódzkiej powiedział reporterowi TVN 24, że składnikiem domowej bomby była również substancja chemiczna, prawdopodobnie pokruszone paliwo turystyczne. - Same te materiały nie są niebezpieczne, ale w czasie wybuchu tego ładunku mogło dojść do fragmentacji śrub i innych elementów metalowych - powiedział technik.
"To miała być atrakcja na Sylwestra"
We wtorek 29-latek został doprowadzony do prokuratury rejonowej w Chorzowie, która prowadzi śledztwo w sprawie wytwarzania i przerabiania urządzeń wybuchowych. Grozi mu za to kara do 8 lat więzienia. Na wniosek śledczych, decyzją sądu, mężczyzna został już tymczasowo aresztowany.
Jak dodaje Nowara, kolejne zarzuty może usłyszeć, gdy śledczy ustalą, co było w jego strzykawce. Do badań zabezpieczono strzykawkę, a także przebadano pokrzywdzoną pasażerkę. Wyniki jeszcze nie są znane.
Mężczyzna nie potrafił jasno wytłumaczyć swojego zachowania w tramwaju, a o niebezpiecznym znalezisku w swoim mieszkaniu powiedział śledczym, że to miała być atrakcja, którą przygotowywał na Sylwestra.
Autor: mag/sk / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja