Minister obrony narodowej zgodził się na to, by żołnierze zbadali teren, na którym może znajdować się "złoty pociąg". O taką pomoc wnioskował w poniedziałek prezydent Wałbrzycha za pośrednictwem wojewody dolnośląskiego. Żołnierze pojawią się w okolicach Wałbrzycha w ramach tzw. "specjalistycznych usług wojskowych". To oznacza, że zamawiający usługi będzie musiał liczyć się ze zwrotem kosztów za paliwo, wyżywienie, amortyzację sprzętu i noclegi. Na razie nie wiadomo czy wojskowi będą wykorzytywać w czasie rekonesansu georadar.
"Minister ON na wniosek wojewody dolnośląskiego wyraził zgodę na rekonesans specjalistów wojskowych z Dowództwa Generalnego w Wałbrzychu" - poinformował na Twitterze Jacek Sońta, rzecznik ministerstwa obrony narodowej.
Na razie nie wiadomo kiedy żołnierze pojawią się na miejscu. Nie są też znane szczegóły akcji. Jednak, jak już zapowiadają wojskowi ta nie będzie spektakularna.
- Będą to specjaliści z kilku jednostek, paru żołnierzy, którzy znają się na rzeczy i sprawdzą domniemany rejon. Będzie to rekonesans - powiedział ppłk Artur Goławski, rzecznik prasowy Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
To m.in. od wyników prac wojskowych będzie zależało to, czy miejsce będzie przekopywane w celu odnalezienie składu, o którym informują Polak i Niemiec. Rekonesans ma pomóc w oszacowaniu kosztów dotarcia do ukrytego pociągu.
Jak dowiedziało się RMF FM wojsko w akcję poszukiwań się włączy, ale nie za darmo. Wszystko dlatego, że zdaniem wojskowych ekspertów takie działania nie są zadaniami dla żołnierzy. Ci pojawią się w okolicach Wałbrzycha w ramach tzw. "specjalistycznych usług wojskowych". To oznacza, że zamawiający usługi będzie musiał liczyć się ze zwrotem kosztów za paliwo, wyżywienie, amortyzację sprzętu i noclegi.
Minister ON na wniosek wojewody dolnośląskiego wyraził zgodę na rekonesans specjalistów wojskowych z Dowództwa Generalnego w Wałbrzychu.— Jacek Sońta (@JacekSonta) wrzesień 1, 2015
O pomoc poprosił prezydent Wałbrzycha
O to, by na miejscu pojawili się wojskowi poprosił w poniedziałek Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha. Pismo z wnioskiem o rekonesans przekazał wojewodzie dolnośląskiemu, a ten przesłał je bezpośrednio do Ministerstwa Obrony Narodowej. Co znajdowało się w piśmie? O tym urzędnicy mówić nie chcą.
- Była to prośba o rozpoznanie terenu, gdzie rzekomo ma być ukryty pociąg. O szczegółach akcji zdecyduje wojsko - powiedział Bartosz Wiśniewski z biura prasowego dolnośląskiego urzędu wojewódzkiego.
- Wojewoda zwrócił się do mnie z prośbą aby wojsko zbadało sprawę i dokonało rekonesansu. Zgodziłem się aby Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych z Warszawy przygotowało się do takich działań. Wojewoda zwrócił się o rozpoznanie sprawy, więc będziemy się z nim kontaktowali na bieżąco, aby wiedzieć czego oczekuje od wojska - powiedział Tomasz Siemoniak, minister Obrony Narodowej.
Czy do akcji zostanie użyty georadar? Tego na razie także nie wiadomo.
Służby w akcji, zakaz wstępu do lasu
Teren zabezpieczają teraz policjanci, straż leśna, straż ochrony kolei i strażnicy miejscy z Wałbrzycha. Nadleśnictwo wydało okresowy zakaz wstępu do lasu. Za jego złamanie grozi mandat, do 500 złotych kary. Przy torach kolejowych, gdzie ma być ukryty skład, w niedzielny wieczór pojawili się też strażacy. Wszystko dlatego, że wybuchł tam pożar.
- My na razie tylko ostrzegamy ludzi, którzy wchodzą na ten teren - mówi nadkom. Magdalena Korościk z wałbrzyskiej policji.
Działko na zdjęciu z georadaru? "Raczej niemożliwe"
Piotr Żuchowski, generalny konserwator zabytków stwierdził, że widział dobrej jakości zdjęcie georadarowe, które pokazywało podziemny pociąg. Minister mówił, że jakość zdjęcia była tak dobra, że widział na nim działko na platformie. Zdjęcia nie widział jednak nikt poza urzędnikiem ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego.
- To zdjęcie istnieje i minister je widział - zarzeka się Jarosław Chmielewski, pełnomocnik mężczyzn, którzy zgłosili znalezienie "złotego pociągu".
Jak dodaje pełnomocnik odkrywców mężczyźni nie chcą się ujawnić przez zamieszanie medialne, jakie wybuchło wokół "złotego pociągu".
Według ekspertów niemal niemożliwe jest, by georadar pokazał pociąg, który ma być ukryty 70 metrów pod ziemią.
- Moim zdaniem dokonanie tak dokładnego odczytu jest raczej niemożliwe. Jednak ciężko polemizować mi z czymś czego nie widziałem - przyznaje Jacek Adamiec ze Stowarzyszenia Eksploracyjnego na Rzecz Ratowania Zabytków "Sakwa". Jednocześnie podkreśla, że znana mu technologia nie pozwola na tak dokładne wykrycie podziemnych anomalii. A właśnie do ich wykrywania służą georadary. - Badamy nimi wszelkie anomalie w gruncie. Może być nią warstwa ziemi, inna struktura skały albo tunel - wyjaśnia Adamiec.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 / twitter