"Były krzyki, a zaraz potem: żyję!"
To były krzyki, a zaraz potem: żyję!. Euforia i adrenalina schodziły, nie chciało się ani jeść, ani pić, tylko lecieć do poszkodowanego - wspomina w rozmowie z Małgorzatą Marczok Michał Osadanik, ratownik w akcji w kopalni Rydułtowy.OGLĄDAJ NA ŻYWO
![Pakiet tvn24 GO + Onet Premium](/images/go/go-onet-premium-banner-mobile.webp)