Adam Hofman i Mariusz Antoni Kamiński dostali kilkanaście tysięcy zaliczki z sejmowej kasy na podróż do Madrytu prywatnymi autami - dowiedział się portal tvn24.pl. Ostatecznie, wraz z żonami, polecieli tanimi liniami. W rozmowie z nami poseł Kamiński deklaruje, że każdą złotówkę z zaliczki zwróci do Sejmu.
Lot trzech polityków PiS: rzecznika Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego i europosła Dawida Jackiewicza stał się głośny dzięki środowej publikacji "Faktu". Tabloid dotarł do współpasażerów, którzy relacjonowali sprzeczkę w jaką wdały się żony polityków z obsługą samolotu. Stewardesa zwróciła uwagę, że na pokładzie nie wolno spożywać własnego alkoholu. Sytuacja tak się zaogniła, że pilot zamierzał wylądować awaryjnie i poinformować policję o zajściu.
"Zadeklarowałem zwrot pełnej kwoty"
Dziś "Newsweek" poinformował, że podróż polityków była finansowana przez Sejm. Teraz okazuje się, że zwrócili się oni do Marszałka Sejmu o zgodę na podróż własnymi autami. Na miejscu mieli wziąć udział w posiedzeniu komisji zagadnień prawnych i praw człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Z kasy Sejmu dostali kilkanaście tysięcy złotych. - Po powrocie, precyzyjnie mówiąc w ostatni wtorek napisałem pismo, w którym poinformowałem władze Sejmu, że ostatecznie polecieliśmy samolotem. Oczywiście zadeklarowałem zwrot pełnej kwoty zaliczki - mówi nam Mariusz Antoni Kamiński.
Jak tłumaczy, plan podróży samochodem "nie wypalił". Zbyt wiele czasu by zajął, a obaj posłowie mieli obowiązki związane z kampanią wyborczą do samorządu. Kamiński tłumaczy dlaczego stosownego pisma nie złożył w Sejmie już w poniedziałek - tylko dopiero we wtorek, gdy pytania o awanturę na pokładzie zadał już "Fakt". - Byłem w Białymstoku, który odwiedzał prezes Jarosław Kaczyński - wyjaśnia nam poseł.
Bilety "Ryanaira" to wydatek kilkuset złotych, a zwrot za delegację samochodową nawet kilkanaście tysięcy. Po południu PiS wydał oświadczenie, że politycy rozliczyli się z podróży.
Autor: Robert Zieliński/tr / Źródło: tvn24.pl