Zaskakujące dymisje w państwowych stadninach i pytanie, dlaczego nagle po kilkunastu latach pracy zwolniono ludzi uznawanych za najlepszych ekspertów w tej dziedzinie. Oficjalne wyjaśnienia pozostawiają wiele wątpliwości. Nieoficjalnie pojawiają się informacje, że za dymisjami może stać senator PiS z Podlasia, prywatny hodowca koni arabskich Jan Dobrzyński. Materiał magazynu "Czarno na białym".
O stadninach koni arabskich, głownie tej najstarszej, w Janowie Podlaskim, zrobiło się ostatnio wyjątkowo głośno za sprawą polityki. W wyniku decyzji Agenci Nieruchomości Rolnych swoją pracę stracili dr Marek Trela (dyrektor hodowli w Janowie Podlaskim), Anna Stojanowska (główna inspektor ds. hodowli koni arabskich czystej krwi ANR) oraz Jerzy Białobok (dyrektor hodowli w Michałowie).
- Nigdy z polityką nie miałem do czynienia. Starałem się stadninę zawsze jak najdalej od tych spraw trzymać, bo wiem, że hodowla koni wymaga spokoju - mówi Marek Trela, odwołany prezes stadniny w Janowie Podlaskim.
"Nie ma zielonego pojęcia"
Nowym prezesem został Marek Skomorowski, ekonomista bez doświadczenia - co sam przyznawał - w specyficznym koniarskim środowisku. Z reporterem TVN24 rozmawiać nie chciał.
Zdaniem trenerki koni pokazowych w Janowie Podlaskim Joanny Katarzyny Wojteckiej, nowy prezes "nie ma zielonego pojęcia na temat treningu koni, fizjologii tych zwierząt, tego, jak one funkcjonują, co jest im potrzebne". - Jak mogę z nim rozmawiać o mojej pracy, skoro on mnie zupełnie nie rozumie - dodaje.
Utytułowana trenerka krytykuje nowego prezesa otwarcie. Inni pracownicy wolą jednak milczeć.
Inicjatorem dymisji senator PiS?
W tle ostatnich zmian personalnych w stadninach pojawił się nowy wątek. - Paru prywatnych hodowców też dołożyło swoje. To jest takie załatwianie prywatnych interesów poprzez osoby zaangażowane politycznie. Tak mi się wydaje - uważa Wojtecka.
Zdaniem zwolnionej Anny Stojanowskiej inspiratorem dymisji może być obecny senator PiS z Podlasia Jan Dobrzyński. To od lat zaufany współpracownik Krzysztofa Jurgiela, ministra rolnictwa. Senator poza polityką ma jeszcze jedną pasję. Jest prywatnym hodowcą koni arabskich. Ma ich kilkanaście w białostockim gospodarstwie.
Stojanowska opowiada o naciskach, jakie Dobrzyński miał wywierać przed ubiegłoroczną aukcją, na której wystawił swojego konia. - Po zakwalifikowaniu jego klaczy na aukcję Pride of Poland dzwonił do mnie i próbował wymóc najpierw osobiście na mnie zmianę usytuowania tej klaczy na liście, a potem przez moich ówczesnych przełożonych wpłynąć na zmianę mojej decyzji, dzwoniąc do prezesa Agencji, próbując wymusić na nim, żeby ta klacz z 23 miejsca, na którym była, nagle znalazła się na miejscu 10 i wyżej. Groził mi przez telefon - mówi Stojanowska.
Reporter TVN24 bezskutecznie próbował umówić się na rozmowę z senatorem. - Nie mam powodu do brania w tym udziału. Ktoś mnie tam próbuje, nie wiem, sobie sztukować moją osobą, to wcale nie znaczy, że ja mam tutaj w tej kwestii się wypowiadać - odparł.
Gospodarstwa agroturystyczne dzięki stadninie
W liczącym niespełna 3 tys. mieszkańców Janowie Podlaskim sytuacja w stadninie to teraz główny temat rozmów. - Ten (poprzedni prezes stadniny w Janowie Podlaskim - red.) był dobry człowiek, znał się na wszystkim. Od podszewki wszystko znał. Gospodarował dobrze, bo nie mają żadnych długów, nic, na plusie - mówi Zygmunt Łukaszuk, mieszkaniec Janowa Podlaskiego.
- Nie wiem, jak to będzie. Nie mam pojęcia. Moim zdaniem jest to błąd rządu, że do czegoś takiego dopuszczają. Że odwołują ludzi, którzy mają sukcesy - uważa Hubert Chlipalski.
Z kolei zdaniem Ryszarda Wiedziuka, zmiany muszą być. - Jak pracowników zwalniali, to o tym nikt nic nie mówił. Ale jak pana dyrektora się zwalnia, to wszyscy mówią, nawet w telewizji. Coś tu jest nie tak - dodaje.
Wójt Janowa Podlaskiego Jacek Hura podkreśla, że dzięki stadninie koni rozwinęły się przede wszystkim gospodarstwa agroturystyczne, dworki, pensjonaty. Jeden z nich prowadzą do wielu lat państwo Zuzek. Przyjechali kiedyś do Janowa na wycieczkę. Zakochali się w tym miejscu i postanowili przenieść swoje życie z Niemiec, gdzie mieszkali niemal trzy dekady.
- Gdy zabraknie nam stadniny, na pewno będzie przyjeżdżała do nas mniejsza liczba gości - uważa Benita Zuzek. Jak mówi, zna prace ludzi, którzy tymi końmi się zajmują, że do tego potrzeba nieprawdopodobnej wiedzy. Ktoś, kto tej wiedzy nie ma, nie może czegoś takiego poprowadzić. - Nie ma szans - dodaje.
Protest miłośników koni
Przeciwne zmianom jest również niemal całe środowisko miłośników koni. Zgromadzili się w sobotę w stolicy, by ten sprzeciw głośno wyrazić. - Ci ludzie są wspaniałymi hodowcami, znawcami koni - mówił jeden z uczestników manifestacji. - Dlaczego zmieniać coś, co jest tak dobre - dodała uczestniczka.
- Występujemy w obronie tego, co jest czyste i piękne, czyli koni czystej krwi arabskiej hodowli państwowej - zaznaczyła Barbara Mazur, właścicielka firmy Polturf, która od kilkunastu lat organizuje w Janowie Dni Konia Arabskiego oraz słynne doroczne aukcje.
Nazwa jej firmy pojawiła się w ujawnionym przez tygodnik "Do Rzeczy" raporcie CBA, po zakończonej jesienią ubiegłego roku kontroli w Agencji Nieruchomości Rolnych. Padają tam wielomilionowe kwoty jakie na konto Polfurtu wpływają z tytułu umów ze stadniną w Janowie. Jednak raport CBA nie mówi o łamaniu prawa. Minister rolnictwa ma jednak swoje zastrzeżenia.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24