"Gazeta Wyborcza" dotarła do informacji, jak miała zginąć Ewa Tylman i jakie dowody w tej sprawie posiada poznańska prokuratura. Podejrzany o zabójstwo koleżanki Adam Z. policjantom miał przyznać, że pokłócił się z Ewą i podczas szarpaniny zepchnął ją ze skarpy. Z tej wersji wycofał się jednak podczas oficjalnego przesłuchania w prokuraturze. Policjanci, którym miał powiedzieć o przebiegu wydarzeń nad Wartą, zostali w śledztwie świadkami.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", dowody w sprawie zabójstwa Ewy Tylman są skąpe. Wersja, jaką przyjmują śledczy, zakłada, że Adam Z. zepchnął Ewę ze skarpy, nieprzytomną przeciągnął na brzeg i zepchnął do Warty. Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Oznacza to, że zakładał możliwość śmierci Ewy i godził się na to. Sam podejrzany tej wersji nie potwierdził śledczym z prokuratury.
Pod specjalną ochroną
Adam Z. pod okiem policji znajdował się jeszcze przed zatrzymaniem. Na własne życzenie, dla bezpieczeństwa, został zamknięty w policyjnym mieszkaniu operacyjnym, w którym znajdował się pod całodobową ochroną policji. W ten sposób miał m.in. uniknąć kontaktu z pracownikami Krzysztofa Rutkowskiego, który publicznie oskarżał go o ukrywanie prawdy o tym, co wydarzyło się nad Wartą.
1 grudnia wieczorem wraz z prokurator Magdaleną Jarecką, policją i psycholog, Adam Z. przeszedł całą drogę z klubu do miejsca, gdzie ostatni raz widziana była Ewa Tylman. Tam psycholog uznała, że jego zasłanianie się niepamięcią jest niewiarygodne i zdecydowano o jego zatrzymaniu.
Myślał, że nie żyje
Podczas rozpytywania w komendzie wojewódzkiej w Poznaniu, miał powiedzieć, że pokłócił się z Ewą i zepchnął ją ze skarpy. Miał być przekonany, że Ewa nie żyje, dlatego wrzucił jej ciało do Warty i uciekł. Policjanci sporządzili na tej podstawie notatkę. Na żadnym oficjalnym przesłuchaniu Adam Z. nie powtórzył już jednak tej wersji wydarzeń. Teraz funkcjonariusze, którzy uczestniczyli w tamtej rozmowie z podejrzanym są w śledztwie świadkami.
Wersja ta zakłada, że cała sytuacja miała miejsce przy moście św. Rocha po stronie skweru Łukasiewicza.
- Miało dojść do sprzeczki między Adamem Z. a Ewą Tylman. Prokuratura przyjmuje, że Ewa Tylman nie zginęła po upadku ze skarpy, a jedynie była nieprzytomna. Motyw nie jest jasny. Za najbardziej prawdopodobny prokuratura uznaje podtekst seksualny - wyjaśnia Piotr Żytnicki, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
- Dowody były wystarczające na areszt, ale nie na akt oskarżenia, nie wspominając o wyroku - stwierdził jeden z informatorów "Gazety Wyborczej".
Śledczy mają też badać inne wersje wydarzeń tamtej nocy, w tym uprowadzenie Ewy Tylman.
Adam Z. przejdzie badania
W czwartek poznańska prokuratura poinformowała, że chce by Adam z. został poddany badaniom psychiatrycznym. Mężczyzna przejdzie w areszcie czterotygodniowe badania psychiatryczne, aby określić jego poczytalność.
- Zawsze w tego typu sprawach, kiedy mamy do czynienia z tak poważnym przestępstwem, jak zabójstwo, należy zbadać podejrzanego pod takim kątem. Wcześniej zostało przeprowadzone już jednorazowe badanie, ale biegli stwierdzili, że nie są na jego podstawie wydać opinii w zakresie zdrowia psychicznego Adama Z. - powiedziała Mazur-Prus.
Obecnie mężczyzna przebywa w areszcie, który kończy się na początku marca. Prawdopodobnie zostanie w nim jednak dłużej.
Wyszła z klubu i zniknęła
Ewa Tylman zaginęła 23 listopada około godz. 3:30. Wcześniej bawiła się ze znajomymi z pracy w centrum Poznania. Grupa kilkakrotnie przenosiła się do różnych klubów. Ostatnim z nich był klub Mixtura przy ul. Wrocławskiej. Stamtąd Ewa Tylman i Adam Z. wyszli około godz. 2.15 i udali się w stronę mostu św. Rocha. Tam ślad po kobiecie zaginął.
Do tej pory nie udało się jednak odnaleźć w Warcie ciała kobiety. Podejrzany nie przyznaje się do winy.
Autor: FC/gp / Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24