Świadkowie tragicznego wypadku mówią, że ludzie od razu rzucili się do pomocy rannym. Do zderzenia ciężarówki z trolejbusem doszło w czwartek rano w Gdyni.
- Zaczęłam reanimować człowieka, który leżał nieprzytomny. Rozmawiałam też z młodą kobietą, która chyba była w dość poważanym stanie – relacjonuje Elżbieta Matejko–Dziambor, która jako jedna z pierwszych osób była na miejscu wypadku.
Jak dodaje, znalazła się tam przypadkowo, kiedy ktoś zaczął wołać: "Czy jest w pobliżu jakiś lekarz?".
- Ja jestem lekarzem, więc szybko pobiegłam. Wypadek był straszny, było wielu rannych. Razem z dwiema osobami reanimowaliśmy mężczyznę, potem przejęło go pogotowie, które na miejscu znalazło się bardzo szybko - opowiada.
- To była masakra. Ludzie byli we krwi, przez okna wychodzili z trolejbusu. Zanim przyjechało pogotowie, ludzie pomagali sobie nawzajem – mówi z kolei Asia, także świadek wypadku.
Tragiczny wypadek
Do zderzenia ciężarówki z trolejbusem doszło w samym centrum miasta, na zjeździe z estakady Kwiatkowskiego w ul. Morską.
Według straży pożarnej, to auto ciężarowe uderzyło w trolejbus.
Nie działały hamulce?
Według wstępnych ustaleń policji, w ciężarówce nie działały hamulce. Świadkowie potwierdzają, że kierowca sygnalizował usterkę, trąbiąc na innych kierowców.
Z ich relacji wynika, że w ostatnim momencie mężczyzna miał wyskoczyć z jadącego pojazdu, co prawdopodobnie uratowało mu życie.
Ponieważ było wielu poszkodowanych, prokuratura w Gdyni prowadzi postępowania pod kątem sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym.
Autor: aja/par / Źródło: TVN24 Pomorze