- Złe lub bardzo złe rządy trzeba odwoływać - powiedział w Sejmie prezes PiS Jarosław Kaczyński, rozpoczynając debatę nad wnioskiem o wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska. Po krótkim wstępie wyjął tablet i rozpoczął odtwarzanie przemówienia prof. Glińskiego. Wszystko po tym, jak marszałek Ewa Kopacz nie zgodziła się na wystąpienie kandydata PiS na premiera w Sejmie.
Kaczyński podkreślił, że jego partia składa wniosek o wotum z trzech powodów. - Po pierwsze ten rząd rządzi źle, bardzo źle. A złe lub bardzo złe rządy trzeba odwoływać. Mamy dziś bardzo trudną sytuację w Polsce i dlatego to odwołanie jest niezbędne - powiedział Kaczyński. Według szefa PiS "jest to rząd niezdolny do samonaprawy". - Nawet najgorsi ministrowie nie są odwoływani. Jest też powód trzeci - jest alternatywa personalna w postaci prof. Glińskiego. Jest człowiekiem bezstronnym, uczciwym i niezwiązanym z żadną partią polityczną - dodał Kaczyński. Zdaniem Kaczyńskiego "jest też alternatywa merytoryczna". - Pan profesor przedstawił ją dziś w Sejmie, ale niestety nie na tej sali i niestety nie mogłem tam dostrzeć ani premiera, ani pani marszałek. W związku z tym pozwolę sobie na to, żeby przynajmniej spróbować główne tezy tego wystąpienia przedstawić. Sądzę, że najlepszy będzie tutaj autentyk - stwierdził prezes PiS. Po czym wyjął tablet i odtworzył wystąpienie prof. Glińskiego.
"W dobrym momencie"
Prof. Gliński powiedział w nim m.in., że rząd techniczny powołuje się "w momencie szczególnego przesilenia politycznego spowodowanego kryzysem władzy". - W Polsce mamy do czynienia z takim kryzysem. Obecny rząd nie radzi sobie z rozwiązywaniem najważniejszych dla Polaków problemów" - ocenił kandydat PiS na premiera. "Polska jest w kryzysie, Polska dryfuje. Trzeba to zmienić, a jedynym lekarstwem na ten kryzys jest rząd techniczny - przekonywał. Jak podkreślił, w Polsce mamy do czynienia z kryzysem gospodarczym, fiskalnym, kryzysem zaufania do władzy i instytucji państwa, a także kryzysem zaufania obywateli do siebie nawzajem.
Zarzuty pod adresem Tuska
Po zakończeniu przekazu prof. Glińskiego swoje przemówienie rozpoczął Jarosław Kaczyński. - Ten rząd był krytykowany, stawiano mu zarzuty z prawej, z lewej strony, a w kuluarach także ze środka. Jest ich tak wiele, że gdybym chciał je wszystkie przedstawić, musiałbym mówić cały dzień - powiedział Kaczyński.
Dlatego prezes PiS zdecydował się omówć dwanaście najważniejszych kwestii, z którymi jego zdaniem nie poradził sobie rząd pod przewodnictwem Donalda Tuska.
Rosnące bezrobocie
Rosnące bezrobocie to - zdaniem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - tylko jeden z wielu zarzutów wobec rządu PO-PSL. - Mamy ogromny problem społeczny, który obejmuje kilka milionów ludzi, problem nierozwiązywany, niepodjęty przez rząd - mówił Kaczyński.
Zwrócił uwagę, że bezrobocie osiągnęło już poziom ponad 14 proc., a wśród ludzi młodych 25 proc. - Mamy także ok. 2 miliony ludzi na emigracji, nieokreśloną liczbę osób niezarejestrowanych i ok. milion osób, które funkcjonują na wsi i tak naprawdę pracy nie mają - zauważył. Jest to więc - w jego ocenie - "olbrzymie zagadnienie społeczne".
Reakcja rządu na rosnące bezrobocie jest - zdaniem prezesa PiS - paradoksalna, czyli zamrażanie środków z Funduszu Pracy. - Mamy do czynienia z daleko idącym zaniechaniem i to zaniechaniem sprzecznym z konstytucją - zarzucił Kaczyński.
Prezes PiS zauważył też, że w Polsce ogromna liczba ludzi pracuje "na specyficznych zasadach". Jak mówił, prawo pracy i umowa o pracę są wielkimi osiągnięciami cywilizacyjnymi, a "dzisiaj (...) od 20 do 28 proc. osób zatrudnionych pracuje na krótkotrwałych umowach o pracę, które omijają wszystkie ochrony wynikające z Kodeksu pracy".
- Czy to wielkie osiągnięcie cywilizacyjne, jakim jest prawo pracy, jest w Polsce w tej chwili odrzucane? - pytał lider Prawa i Sprawiedliwości.
- Mamy plan, by przywrócić w Polsce obowiązywanie prawa pracy, praw pracowniczych - zadeklarował.
Podupadająca służba zdrowia
Przewodniczący PiS skrytykował działania rządu w sprawie służby zdrowia.
Jak wyliczał Kaczyński, Polska "pobiła rekord UE", jeśli chodzi o udział pacjentów w opłatach za lekarstwa, kolejki do specjalistów, oczekiwanie na operacje, tragiczne wydarzenia, takie jak śmierć dzieci.
- I mamy w gruncie rzeczy tylko jedną receptę ze strony rządu: komercjalizować, prywatyzować. Czyli krótko mówiąc: wprowadzać w sferę służby zdrowia pieniądz jako czynnik rozstrzygający - oświadczył prezes PiS. Tymczasem - przekonywał Kaczyński - służba zdrowia powinna być sferą pozarynkową. - Trzeba sobie w końcu z tego zdać sprawę i tę sprawę rozwiązać. A co mamy? Wizerunkowego ministra, którego kwalifikacje (...) są kwestionowane ze wszystkich stron - podkreślił Kaczyński.
Polsce grozi wyludnienie
Prezes PiS odniósł się też do kwestii demograficznych. Jak przekonywał, grozi nam wyludnienie, a propozycje rządu, by walczyć z tym problemem są "niejasne, a dotychczasowe działania - żadne".
- Jeżeli mają być dzieci, to musi być praca, mieszkania, opieka lekarska i przede wszystkim obrona tradycyjnej rodziny i tradycyjnych wartości. A te tradycyjne wartości są dziś z udziałem partii rządzącej, z udziałem premiera bezpośrednio atakowane - ocenił prezes PiS.
Według Kaczyńskiego mamy dziś w Polsce nie politykę prorodzinną, ale antyrodzinną. - Taką, która sprzyja wyludnieniu - dodał.
Kaczyński skrytykował też podniesienie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67 lat. - W szczególności w stosunku do kobiet jest to działanie - w szczególności, jeśli chodzi o kobiety pracujące fizycznie - po prostu okrutne - podkreślił.
Zarzucił też rządowi, że nawet nie próbuje przywrócić zasady solidaryzmu społecznego.
Oświata do naprawy
- Rozbijacie oświatę jako system, likwidujecie lub bardzo ograniczacie nadzór pedagogiczny, ograniczacie wydatki na dokształcenie nauczycieli, ograniczacie wydatki na stypendia. System oświaty, który jest potrzebny w każdym normalnie funkcjonującym państwie, po prostu powoli zmienia się w archipelag całkowicie niezależnych od siebie instytucji - powiedział Kaczyński podczas debaty nad wnioskiem PiS o wotum nieufności dla rządu.
- Sześciolatki w szkołach: zupełne nieporozumienie, cyfryzacja: niepowodzenie, reakcja na wzrost przemocy w szkołach: po prostu zabawna. Rok bezpiecznej szkoły? Proszę państwa, możemy też ogłosić rok dobrobytu, czy nawet rok Singapuru w Polsce, bo trzeba coś robić - ironizował Kaczyński.
- Czy zlikwidowano system nauki dla testów? Nie. Co zrobiono z gimnazjami? Nic. Co ze szkołami zawodowymi? Nic, po prostu nic - wyliczał były premier.
Zarzucił, że rząd jest natomiast aktywny tam, "gdzie chodzi o to, by godzić w tę funkcję szkoły, która wiąże się z budowaniem tożsamości narodowej".
Jego zdaniem takie działania są sprzeczne z art. 6 konstytucji, który mówi, że "Rzeczpospolita Polska stwarza warunki upowszechniania i równego dostępu do dóbr kultury, będącej źródłem tożsamości narodu polskiego, jego trwania i rozwoju". - Te działania, które podjęliście w sferze oświaty są sprzeczne z art. 68 (Konstytucji) - zaznaczył prezes PiS.
Kaczyński wytknął też rządzącym zbyt wysokie ceny podręczników szkolnych. Ocenił, że treści, które się w nich znajdują są często "skandaliczne, broniące totalitarnego ustroju, pomijające najróżniejszego rodzaju fakty".
- I mamy też, proszę państwa, wielki proces zwijania polskich szkół: 4685 szkół zostało zlikwidowanych między 2008 a 2012 rokiem - oświadczył były premier. Jak ocenił, "to dalece przekracza potrzeby wynikające z niżu demograficznego i z wygaszania pewnego rodzaju szkół".
Na granicy nędzy
- W Polsce mamy obecnie do czynienia z narastającym problemem nędzy, coraz więcej rodzin, także wielodzietnych, żyje poniżej minimum egzystencji - mówił w czwartek w Sejmie prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ocenił, że to sprzeczne z zasadami sprawiedliwości społecznej.
- Konstytucja przewiduje w różnych artykułach coś, co można określić, jako zasadę równych szans, zasadę odnoszącą się do społecznej sprawiedliwości - powiedział Kaczyński.
Jak podkreślił, w Polsce mamy w tej chwili do czynienia z narastającym problemem nędzy. Zwrócił uwagę, że w 2011 roku - po raz pierwszy od lat - doszło do wzrostu liczby rodzin żyjących poniżej minimum egzystencji o jeden procent.
- Do 6,7 proc. Jeśli liczyć wedle tych kryteriów, które były wtedy stosowane, bo gdyby wziąć pod uwagę kryteria z 2004 roku i podnieść je o inflację, byłoby to 11 proc. - dodał Kaczyński. Zauważył, że 31 proc. osób w tej grupie to ludzie młodzi, poniżej 18. roku życia.
- 29,5 proc., czyli prawie 30 proc. rodzin, gdzie jest czworo lub więcej dzieci, żyje w tej sferze. To jest całkowicie sprzeczne z zasadami sprawiedliwości, ale także z zasadami 71. artykułu konstytucji - oświadczył lider PiS.
Art. 71 mówi m.in. o tym, że państwo w swojej polityce społecznej i gospodarczej uwzględnia dobro rodziny. Rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, zwłaszcza wielodzietne i niepełne, mają prawo do szczególnej pomocy ze strony władz publicznych.
- W listopadzie 2012 podniesiono próg interwencji, jeśli chodzi o zasiłki dla dzieci. Dziś to wynosi 539 zł. A jakie były podwyżki? Dla dzieci do 5. roku życia - 9 zł, a dla dzieci do 18. roku życia - 15 zł. Sądzę, że te dwie liczby znakomicie ilustrują sens, istotę polityki społecznej w tej dziedzinie, powtarzam, polityki sprzecznej z konstytucją - oświadczył Kaczyński. Problemem jest także - jak mówił - kwestia niedożywionych dzieci.
Mieszkania dla najbogatszych
Prezes PiS zarzucił rządowi Donalda Tuska porzucenie programu taniego budownictwa mieszkaniowego i ignorowanie problemów wsi. Według Kaczyńskiego brak programu powszechnego, taniego budownictwa mieszkaniowego jest sprzeczny z art. 71 konstytucji, który - jak podkreślił - nakłada na państwo tego typu obowiązek. - Dzisiaj mamy 87 tys. mieszkań, ale oczywiście tylko i wyłącznie dla bogatych - powiedział prezes PiS podczas sejmowej debaty nad konstruktywnym wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska.
Wieś czeka na pomoc
Kaczyński zarzucił też, że Rada Ministrów nie rozwiązuje problemów wsi. Jak powiedział, na wsi przeciętny dochód gospodarstwa domowego to około 70 proc. tego - jak nazwał prezes PiS - skromnego dochodu, który przeciętnie osiągają gospodarstwa domowe w miastach.
Według prezesa PiS rząd sukcesywnie obniża środki przeznaczane na rozwój wsi.
- Rok 2007 - ze środków publicznych na wieś przeznaczone jest 2,94 proc. PKB, a rok ostatni - 1,73 proc. PKB. A więc ogromny spadek - mówił Kaczyński.
Prezesowi PiS nie podobają się też efekty prowadzonych przez koalicyjny gabinet PO-PSL negocjacji unijnego budżetu na lata 2014-20. Jak mówił, w ich efekcie w 2013 roku polska wieś ze środków europejskich ma otrzymać około 5 mld euro.
- A od przyszłego roku już niewiele ponad 4 mld euro - podkreślił.
Ponadto zarzucił rządowi, że nie broni rolników "przed nadużyciami w skupach, przed wielkimi sieciami handlowymi".
- Nie jest rozwiązana też w dalszym ciągu w sposób jednoznaczny sprawa GMO - dodał. Skrytykował też rząd za proces zamykania małych wiejskich szkół.
Według prezesa PiS brak działań w tych dwóch obszarach jest równoznaczny z niewypełnianiem przez rząd konstytucyjnego obowiązku zapewnienia wszystkim obywatelom równych szans.
"Drogi to Mount Everest złego rządzenia"
- Mount Everest złego rządzenia - tak prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił budowę dróg i autostrad w Polsce. Jak zaznaczył, w przeliczeniu na kilometr są one droższe niż w krajach alpejskich.
Według Kaczyńskiego, środki europejskie, jakie Polska otrzymała na infrastrukturę, w znacznej mierze zostały wykorzystane w sposób nieracjonalny, mimo że były szansą na nadrobienie zaległości jeszcze z poprzedniego wieku. - Rząd podjął to wyzwanie, twierdził, że do Euro 2012 wybuduje 3 tys. kilometrów autostrad i dróg szybkiego ruchu. Wybudował 600, przy czym wprowadził specjalne pojęcie: "droga przejezdna, czyli niedokończona" - wytknął prezes PiS. Wśród przyczyn takiego stanu rzeczy wymienił m.in. "ustawione przetargi". - Wiemy o ustawionych przetargach, że władza, a także premier wiedzieli o tych sprawach już w 2009 roku i nie było żadnej reakcji - powiedział prezes PiS. Kaczyński podkreślił też, że firmy budowlane nie są opłacane, co skutkuje ich upadkiem. - Mieć wielkie pieniądze, nie wybudować dróg. To jest Mount Everest złego rządzenia - zaznaczył.
Bezsilna armia
Prezes PiS zarzucił też rządowi, że nie dba o bezpieczeństwo Polski - wymienił w tym kontekście redukcję polskiej armii i kwestie energetyczne. Jak zauważył, polska armia została zredukowana, ma wielokrotnie mniejsze możliwości mobilizacyjne niż np. w krajach skandynawskich, sześć razy niższe niż średnia w UE. - To jest nie tylko nieodpowiedzialne, ale jawnie sprzeczne z konstytucją, która wyraźnie mówi, że zadaniem naszych sił zbrojnych jest ochrona granic. A ta armia w oczywisty sposób do ochrony granic nie jest zdolna - ocenił Kaczyński. Mówiąc o bezpieczeństwie energetycznym przywołał m.in. "zapóźnienie" w budowie gazoportu, a także "atak na polski węgiel".
- A wiadomo, kto po ten węgiel chce sięgnąć - zaznaczył. "Krótko mówiąc, mamy rezygnację z różnego rodzaju przedsięwzięć poprzedniego rządu odnoszących się do budowy alternatywnych dostaw energii, które nasze bezpieczeństwo energetyczne zdecydowanie obniżają - ocenił prezes PiS.
Gospodarka z kamieniem u nogi
- Nasza gospodarka, nasze życie społeczne i państwowe ma dzisiaj wielki kamień u nogi. Będziemy przez lata wychodzić z tej nieodpowiedzialnej, niekompetentnej polityki - mówił Kaczyński odnosząc się do sytuacji polskich finansów publicznych.
Według szefa PiS, w 2007 roku, gdy koalicja PO-PSL obejmowała władzę, sytuacja wyjściowa Polski była bardzo dobra. Nasz kraj - mówił - miał bardzo dobrą sytuację gospodarczą, był szybki wzrost inwestycji i niski deficyt, a złotówka znakomicie reagowała na zmiany sytuacji wokół Polski. - Dzięki złotówce uzyskaliśmy dobre wyniki w handlu zagranicznym - dodał Kaczyński.
- Mamy rok 2008, w zasadzie kryzysu jeszcze nie ma, a mimo wszystko deficyt budżetowy wzrasta (...) W roku 2009 deficyt wzrasta do 7,3 proc. mimo wzrostu dochodów, w 2010 roku deficyt to 7,9 proc. a w 2011 roku deficyt spada do 5,1 proc. (...) ale dochody wzrastają o 13,2 proc. na skutek zmian w prawie - wyliczał szef PiS.
- Jak wyglądało przeciwdziałanie rządu? Wszystkie dziedziny życia społecznego były traktowane jako zasób. Brano z Funduszu Pracy, z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, z Funduszu Rezerwy Demograficznej, z Funduszu Reprywatyzacyjnego - powiedział Kaczyński. Zarzucił także rządowi wyprzedaż majątku narodowego. Jak mówił, przy prywatyzacji zlikwidowano wszelkie ograniczenia strategiczne. - Podniesiono podatki, podnoszone są opłaty - dodał.
- Rok 2008. Premier ogłasza nagle w Krynicy, nikt o tym wcześniej nie wie, że w ciągu trzech lat przystępujemy do euro. Rzecz kompletnie niemożliwa, w sensie ekonomicznym absurdalna (...) Nikt o tym wcześniej nie wie, łącznie z prezesem banku narodowego - mówił Kaczyński.
W 2009 roku - kontynuował szef PiS - rząd szukał "na pokaz" oszczędności w budżecie. - Dobry gospodarz premier, ministrowie meldujący cięcia bez ładu i składu - mówił. W tym samym roku - dodał Kaczyński - rząd zdecydował się na autopoprawkę do ustawy budżetowej.
Osłabianie demokracji
- Polska demokracja jest dziś w sposób celowy osłabiana dlatego, że taka jest wola władz - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński. W tym kontekście mówił o "arbitralnych, bezprawnych decyzjach" dotyczących Telewizji Trwam oraz o "wielkiej czystce dziennikarzy" w telewizji publicznej.
Jak mówił, nie ma demokracji bez pluralizmu mediów. Za działania zagrażające temu pluralizmowi uznał m.in. "niedopuszczenie do multipleksu Telewizji Trwam".
- Ona może się podobać, może się nie podobać. Ale ma potężne poparcie społeczne i to jest zupełnie wystarczający powód, żeby ten dostęp dostała. Mamy tu do czynienia z arbitralnymi, bezprawnymi decyzjami - zaznaczył Kaczyński.
Według Kaczyńskiego, w telewizji publicznej ma miejsce "wielka czystka dziennikarzy".
- Dziennikarze, którzy mają krytyczny stosunek do tej władzy, są wyrzucani. Mamy takie sytuacje jak "Rzeczpospolita", gdzie sprzedaje się po części państwowy tytuł przyjacielowi rzecznika rządu, następnie ten przyjaciel ustala w nocy sprawę artykułu, a później następnie za napisanie prawdy w tym artykule wyrzuca się dziennikarzy - podkreślił prezes PiS.
Kaczyński mówił też o "akcji ABW wobec dziennikarzy". - Co najmniej dwa stwierdzone działania polegające na podsłuchu. Mieliśmy także różnego rodzaju incydenty z biciem dziennikarzy, także wtedy, kiedy byli w sytuacji zupełnej bezbronności - wyliczał.
- A jeszcze ponieważ padło słowo o trotylu, to powiem tak: tu, w tej izbie - chociaż media głównego nurtu o tym nie powiedziały - generalny prokurator wojskowy przyznał, że trotyl został stwierdzony. Więc nie ma nad czym dyskutować - dodał.
Zła polityka zagraniczna
- Polityka zagraniczna rządu Donalda Tuska charakteryzuje się mikromanią narodową, serwilizmem i klientyzmem - atakował prezes PiS.
Ocenił, że "mikromania narodowa" rządu przejawiła się choćby w sprawie braku starań Polski o wejście do grupy G20. Podkreślił, że Polska jest w rankingach światowych na 19. miejscu, jeśli chodzi o PKB.
- Jesteśmy najważniejszym krajem pewnego wyróżnionego historycznie regionu, mogliśmy podjąć takie starania. Czy ja mogę powiedzieć tu uczciwie, że one byłyby skuteczne? Nie, nie mogę tego powiedzieć. Ale można powiedzieć z całą pewnością, że samo ich podjęcie energiczne prowadziłoby do poprawy naszej sytuacji i być może kiedyś w przyszłości dałoby nam to - powiedział szef PiS.
Odnosząc się do sprawy stosunków UE-Polska Kaczyński ocenił, że Polska otrzymała "lekcję pokory, lekceważenia".
- Kiedy obsadzano stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa służby zagranicznej, (...) to nawet nas nie pytano, nawet nie próbowano udawać, że w tym procesie uczestniczymy - oświadczył.
Odniósł się również do czasu, kiedy przewodniczącym PE został Jerzy Buzek. Kaczyński mówił, że stanowisko szefa europarlamentu jest bardzo prestiżowe, jednak pozbawione realnej władzy.
- Oczywiście, jeśli ktoś, kto stoi na czele PE, jest jednocześnie szefem wielkiej frakcji parlamentarnej, ma ogromne ambicje, energię, to wtedy to stanowisko może być naprawdę ważne. Ale przy całym szacunku i sympatii dla premiera Buzka, (...) on tych atutów najwyraźniej nie ma, w związku z tym te 2,5 roku nam kompletnie nic nie dało, tak samo jak nic nie dała nam prezydencja - ocenił szef PiS.
Kaczyński skrytykował również stopień udziału Polski w administracji unijnej. Porównał w tym kontekście nasz kraj z Hiszpanią. - To naprawdę porównanie smutne. Jeśli chodzi o stanowiska dyrektorskie, to relacja jest mniej więcej jak 1 do 11 na ich korzyść - powiedział.
Pod dyktando Rosji
Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że w wyniku działań rządu Donalda Tuska w relacjach polsko-rosyjskich obowiązuje wola Rosji.
- Uznaliśmy, że żadne regulacje międzynarodowe, czy to ogólne odnoszące się do stosunków dyplomatycznych, czy żadne regulacje odnoszące się do lotnictwa, po prostu nie obowiązują. W relacjach polsko-rosyjskich obowiązuje wola Rosji, tak to mniej więcej wygląda - powiedział Kaczyński w czwartek w Sejmie.
Jak dodał, Rosjanie nieustannie to wykorzystują i grają tym, a kancelarie dyplomatyczne świata to obserwują. - Niezależnie od tego, co mówią, jak bardzo poklepują po plecach, orderują za taką politykę, to jednak tak naprawdę oznacza to nieustanne obniżanie naszego standardu - podkreślił prezes PiS.
- Jeśli chodzi o stosunki z Rosją, to mamy tu do czynienia ze zjawiskami zupełnie nadzwyczajnymi. Z jednej strony z serwilizmem - spotkanie rosyjskiego ministra spraw zagranicznych z polskimi ambasadorami. Rzecz zupełnie w stosunkach międzynarodowych niespotykana, nie przypominam sobie czegoś takiego nawet w czasach PRL, mamy w Ossowie pomnik najeźdźców i to takich, którzy mordowali ze szczególnym okrucieństwem - wyliczał Kaczyński.
"Hołd berliński"
Oceniając politykę rządu w stosunku do Niemiec, prezes PiS nazwał ją "hołdami berlińskimi" i "niebywałym klientyzmem". - Mamy dobrą formę (szefowej Związku Wypędzonych Eriki) Steinbach, mamy do czynienia z narastającym antypolonizmem, szczególnie na wschodzie Niemiec (...) jest to polityka tak jednostronna, jak tylko można to sobie wyobrazić - podkreślił.
- Prawo rzymskie używa, czy używało, pojęcia lwiej spółki, w której jeden ma korzyści, a drugi straty - dodał prezes PiS.
"Ten rząd musi odejść, to wasza szansa"
Jarosław Kaczyński wezwał posłów wszystkich opcji do zagłosowania za powołaniem rządu technicznego.
- Ten rząd musi odejść. Ktoś powie: "przecież ma większość" - tak, ma, chociaż ona już czasem zawodzi. Ale na tej sali jest 460 posłanek i posłów, którzy mają tzw. mandat wolny, (...) przyrzekali służyć Polsce, a nie jakiejś opcji politycznej - powiedział Kaczyński w debacie nad wnioskiem o wotum nieufności dla rządu.
Jak podkreślił, rządy techniczne istnieją w wielu państwach europejskich, istniały też w przedwojennej Polsce. Ewentualny rząd Glińskiego nazwał "szansą".
- Jest dzisiaj taka szansa i to jest wasza szansa, z której możecie skorzystać - apelował na zakończenie blisko 2-godzinnego wystąpienia.
Wcześniej Kaczyński zarzucił rządowi Donalda Tuska, że chce wprowadzić Polskę do najbardziej zintegrowanej ekonomicznie oraz politycznie części UE. Jak ocenił, oznacza to, że "stracimy jakikolwiek wpływ co najmniej na naszą politykę gospodarczą", Sejm stanie się w gruncie rzeczy "mało potrzebny", a polska demokracja stanie się "w dużej mierze pustą procedurą".
- Będziemy peryferiami - przekonywał.
Źle rządzi
W uzasadnieniu wniosku o wotum nieufności PiS podkreśla, że powodem jego złożenia jest zdecydowanie negatywna ocena pracy Rady Ministrów kierowanej przez Donalda Tuska. Według PiS dalsze trwanie obecnego gabinetu szkodzi Polsce. Z arytmetyki sejmowej wynika, że nie ma raczej szans, by wniosek uzyskał poparcie. Przeciw będą PO i PSL; SP wstrzyma się od głosu; RP nie weźmie udziału w głosowaniu, SLD zastanawia się, czy głosować przeciw, czy wstrzymać się od głosu. Zgodnie z art. 158. konstytucji Sejm wyraża Radzie Ministrów wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów (231 głosów). Głosowanie nad wnioskiem - w piątek.
Autor: mn, zś/k / Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24