"Jo chciałaby, żebyśmy wszyscy zjednoczyli się w walce przeciw nienawiści, która ją zabiła" - napisał mąż zabitej w czwartek brytyjskiej parlamentarzystki Jo Cox w specjalnym oświadczeniu, cytowanym przez brytyjskie media.
"Dzisiaj rozpoczął się nowy rozdział naszego życia. Trudniejszy, bardziej bolesny, w którym jest mniej radości i miłości. Ja wraz z rodziną i przyjaciółmi Jo będziemy pracować w każdym momencie naszego życia, żeby otoczyć miłością i pielęgnować nasze dzieci oraz będziemy walczyć przeciwko nienawiści, która zabiła Jo" - napisał w oświadczeniu Brendan Cox, mąż zabitej w czwartek Jo Cox. "Jo wierzyła w lepszy świat i walczyła o niego z taką ilością energii i radości życia, która większość ludzi by wyczerpała" - zaznaczył. "Ponad wszystko chciałaby teraz dwóch rzeczy: pierwsza to to, żeby nasze dzieci otoczone były miłością, a druga - żebyśmy wszyscy zjednoczyli się w walce przeciw nienawiści, która ją zabiła. Nienawiść nie ma zasad, rasy czy religii, jest po prostu trująca" - podsumował.
— Brendan Cox (@MrBrendanCox) 16 czerwca 2016
Zatrzymany domniemany sprawca ataku
Jo Cox została postrzelona i zaatakowana nożem w miejscowości Birstall niedaleko Leeds. W wyniku odniesionych ran zmarła. Motywy ataku nie są jeszcze znane. Według niepotwierdzonych doniesień napastnik krzyczał "Britain First" (przede wszystkim Wielka Brytania), co interpretowane jest jako apel o poszanowanie interesów kraju lub odwołanie do pozaparlamentarnej partii nacjonalistycznej o tej samej nazwie. Sky News podała z kolei, powołując się na relacje świadków, że posłanka została zaatakowana, gdy próbowała przerwać bójkę uliczną między dwoma mężczyznami. Policja potwierdziła, że w związku z tym incydentem aresztowano 52-letniego mężczyznę. Lekkie obrażenia odniosła też inna osoba.
41-letnia posłanka miała opinię bardzo aktywnej parlamentarzystki - działała na rzecz praw kobiet i cywilnych ofiar konfliktów, krytykowała m.in. interwencję Wielkiej Brytanii w Syrii i uchodziła za zadeklarowaną zwolenniczkę pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Akty przemocy wobec polityków należą w Wielkiej Brytanii do rzadkości - przypomina agencja AP. Ostatni atak miał miejsce w 2010 roku, poseł laburzystów i były minister Stephen Timms został dźgnięty w brzuch w swoim londyńskim biurze przez studenta, który miał politykowi za złe poparcie dla wojny w Iraku. W 2000 roku lokalny wyborca na zachodzie Anglii ciężko ranił samurajskim mieczem posła Nigela Jonesa i zabił jego asystenta Andrew Penningtona.
Autor: tmw/ja / Źródło: Independent, The Guardian, PAP
Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/@MrBrendanCox