- Szedłem do wyjścia i zobaczyłem jak ściana, niczym lawina, leci na nas. Ludzie wpadli w panikę i zaczęli wybiegać z centrum - powiedział szwedzkiej agencji prasowej TT mężczyzna, który był w centrum handlowym w centrum Sztokholmu.
W piątek po południu ciężarówka wjechała w grupę ludzi w centrum Sztokholmu i wbiła się w centrum handlowe. Szwedzka policja poinformowała, że zginęły co najmniej trzy osoby, a wiele kolejnych zostało rannych.
Komunikaty służb mówią o tym, że mogło dojść do ataku terrorystycznego.
Świadkowie relacjonujący wydarzenia przede wszystkim opisują wielki chaos i szok.
- Nagle ludzie zaczęli krzyczeć. Wyjrzałem ze sklepu i zobaczyłem wielką ciężarówkę - powiedział w rozmowie ze szwedzkim "Aftenbladet" Jan Gandroth, który był w jednym ze sklepów obuwniczych centrum handlowego, gdy w witrynę wbił się rozpędzony samochód ciężarowy. - Szedłem do wyjścia i zobaczyłem jak ściana, niczym lawina, na nas leci. Ludzie wpadli w panikę i zaczęli wybiegać z centrum - powiedział szwedzkiej agencji prasowej TT mężczyzna, który był w centrum handlowym. Mówił, że pierwsze, o czym pomyślał, to że doszło do eksplozji bomby. - Gdy udało mi się wyjść z budynku, zobaczyłem, że wydobywają się z niego płomienie - mówił.
"Był chaos"
Reporter szwedzkiej telewizji SVT w swojej relacji mówił o sporym pożarze i chaosie, jaki panował dookoła. Przez miasto jeździły samochody policyjne, z których nadawane było "ostrzeżenie o akcie terroru".
Polak, który był w pobliskiej kawiarni, powiedział w rozmowie z TVN24, że nic nie wskazywało, że coś się stanie.
- Siedząc w kawiarni przeczytaliśmy na waszym portalu, że coś się dzieje niedobrego. Jak wychodziliśmy, to była pierwsza fala tego tłumu, który uciekał z miejsca zdarzenia. To było około 300 może 400 metrów od tego miejsca. Był chaos, chwila chaosu. Część ludzi uciekała, nie wiadomo było co się dzieje. Cześć ludzi wręcz odwrotnie, szła w stronę zdarzenia, inni nie reagowali w ogóle - mówił pan Marcin.
Mężczyzna relacjonował, że wspólnie z osobami, z którymi podróżuje, mieli przedostać się w inną część miasta metrem, jednak zdecydowali się pójść pieszo. - Chwile później zatrzymano metro i zobaczyliśmy te tłumy, które wychodziły ze stacji. Na ulicach pojawiło się bardzo dużo ludzi, którzy chcieli jak najszybciej odejść od tego miejsca - powiedział.
- Teraz jestem około kilometra od tego miejsca i widzę, że cały czas helikoptery latają nad tym miejscem. Cały czas widać policję, karetki, które przejeżdżają w tamtą stronę - dodał pan Marcin.
Autor: tmw/ja / Źródło: Welt.de, Spiegel Online, TVN24