W kampanii byłem cały czas atakowany, często w sposób bezpardonowy. Kampania się zakończyła, objąłem urząd i nadal jestem atakowany - przekonywał w niedzielę Andrzej Duda, oceniając w ten sposób swoje relacje z rządem. Prezydent RP był gościem specjalnego wydania "Kawy na ławę" w TVN24.
Bogdan Rymanowski pytał swojego gościa m.in. o kończącą się kampanię wyborczą i o to, czy denerwuje się o losy Beaty Szydło, która jeszcze kilka miesięcy temu była szefową jego kampanii prezydenckiej.
- Jestem spokojny, bo pani prezes Beata Szydło jest osobą bardzo spokojną i myślę, że ona też ze spokojem realizuje to, co sobie założyła - powiedział prezydent.
Dodał, że prawdopodobnie będzie oglądał jutrzejsze starcie pomiędzy Beatą Szydło i Ewą Kopacz.
- To bardzo ważny moment i interesujący - zaznaczył prezydent, nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, kto jego zdaniem ma w tym pojedynku większe szanse.
"Chciałbym, by rząd miał silną legitymację"
Pytany o spodziewany przez niego wynik wyborów odpowiedział, że przyjmie go "z pokorą i ze spokojem".
- Chciałbym, żeby została wyłoniona taka większość, która będzie mogła spokojnie działać, żeby nie było niepotrzebnej zawieruchy politycznej - powiedział prezydent. - Chciałbym, by rząd który powstanie w wyniku wyborów miał silna legitymację społeczną i mógł zacząć dokonywać tych pozytywnych zmian w Polsce, na które czeka w tej chwili tylu ludzi - dodał.
Duda był też pytany o to, kogo po wyborach desygnuje na stanowisko premiera.
- Mam konstytucję i będę korzystał ze swoich konstytucyjnych uprawnień. Będę też zwracał uwagę na to, jakie do tej pory były w Polsce zwyczaje parlamentarne, kto zazwyczaj tworzył rząd, komu tę misje powierzano - podkreślił Duda, zaznaczając, że do tej pory zwyczajem było powierzenie misji utworzenia gabinetu temu ugrupowaniu, które wygrywa wybory.
"To brutalne wciąganie w kampanię"
Prezydent mówił też o swoich relacjach z rządem. Jego zdaniem jest on "nadal atakowany" przez sztab PO i premier Ewę Kopacz, mimo że jego kampania wyborcza już się zakończyła.
- To znamienne, że jestem od samego początku atakowany przez panią premier i jej kolegów, obóz rządzący, za to, że chcę zrealizować to, co obiecałem Polakom w kampanii - powiedział prezydent.
Odniósł się też do próśb o spotkanie, jakie od początku jego kadencji za pomocą mediów kieruje do niego urzędująca szefowa rządu.
- Dla mnie takie spotkanie jest czystym robieniem kampanii. Co więcej, uważam, że jest takim dosyć brutalnym wciąganiem w kampanię. A ja po prostu w taką brzydką kampanię wciągnąć się nie dam - podkreślił Duda.
"Media ogłaszały, że te choroby się pojawiły"
Prezydent powiedział też w TVN24, że nie zapoznał się z treścią tajnego aneksu do raportu z likwidacji WSI. Na początku miesiąca wiceprezes PiS Antoni Macierewicz podczas spotkania z Polonią w USA wyraził nadzieję, że prezydent opublikuje ten dokument.
- Ja w tym zakresie wobec moich rodaków do niczego się nie zobowiązałem, oni mieli inne sprawy do mnie, natomiast tę kwestię oczywiście rozważę jako prezydent RP - podkreślił Duda.
Skomentował też niedawne słowa Jarosława Kaczyńskiego, który wyraził swoje obawy, że uchodźcy mogą być nosicielami chorób zakaźnych, m.in. cholery. Prezydent podkreślił, że w tym kontekście najważniejsze jest dla niego bezpieczeństwo Polaków, także zdrowotne.
- Faktem jest, media to ogłaszały, że te choroby się pojawiły. I jest tutaj burza straszliwa wokół tych słów - powiedział Duda. - W odpowiedzialnym państwie nie tylko prowadzi się taką dyskusję, ale przede wszystkim działa się tak, żeby zabezpieczyć obywateli i społeczeństwo. Ja tej burzy kompletnie nie rozumiem - dodał, podkreślają, że rząd podejmując decyzję o przyjęciu uchodźców, powinien wykazać, że jest gotowy na różne scenariusze i niebezpieczeństwa z tym związane.
Autor: ts//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24