Kościół, który chce zakazu handlu w niedzielę, i wierni, którzy po niedzielnej mszy idą prosto do sklepu. Idą, bo - jak tłumaczą - potrzeby duchowe z tymi przyziemnymi da się połączyć i nie widzą w tym nic grzesznego. Trudno za to nie zauważyć, że projekt ustawy robi dla Kościoła wyjątek - sprzedaż dewocjonaliów w niedzielę nie będzie zakazana. Materiał "Czarno na białym".
Psycholog społeczny dr Leszek Mellibruda uważa, że Polacy są wręcz uzależnieni od niedzielnych zakupów w galeriach handlowych. I zaangażowanie w praktyki religijne nie jest przeszkodą. - Robienie zakupów tuż po mszy albo przed mszą jest bardzo popularne - wskazuje. - Ja, przygotowując się do naszego spotkania, zrobiłem takie małe badanie w trzech supermarketach. Rozmawiałem tam z kasjerkami i rzeczywiście wszystkie potwierdziły - czyli 100 procent - że w godzinach po mszach, porannych oraz po południu, wyraźnie nasila się ruch w sklepach - dodaje psycholog. - I niektóre sklepy szykują na ten czas nawet szybkie przeceny, na czas po sumie. Bo okazuje się, że ludzie w ten sposób szybciej wydają pieniądze - zauważa dr Mellibruda.
"Nie mają tak źle" czy "powinni mieć wolne"
NSZZ Solidarność, który jest zdania, że handlu w niedziele należy zakazać, mówi o prawach pracowniczych. Opinie Polaków na temat doli pracowników sklepów otwartych w niedziele są różne. "Nikt ich na siłę nie trzyma", "nie mają tak źle", "zdecydowały się na pracę w handlu, to takie są warunki", "ja też muszę czasem w niedzielę iść do pracy" - można usłyszeć. Ale wielu przyznaje też, że "powinni mieć wolne".
Ksiądz Zenon Hanas przekonuje, że w kwestii zakazu niedzielnego handlu nie tylko o katolików i wymiar religijny chodzi, ale też o całe społeczeństwo i "wymiar wspólnototwórczy przepływania czasu, to znaczy wspólnego pracowania i wspólnego spędzania wolnego czasu".
- I wtedy to sprawia, że tkanka społeczna jest większa, kiedy ludzie mogą wyjść na spacer, do kina, do teatru w tym samym czasie - przekonuje kapłan. - Taki kapitał społeczny rośnie wtedy - dodaje.
"Sposób oderwania się"
Odgórne narzucanie sposobu spędzania wolnego czasu nie wszystkim się podoba. - Beznadziejny, beznadziejny - ocenia pomysł pytana o opinię kobieta. - Co to ma być, żeby mi ktoś kierował życiem, co ja mam robić - dodaje. Co więcej, dla Polaków niedzielne wycieczki do galerii handlowych to też forma aktywnego wypoczynku z całą rodziną.
- Ludzie chodzą na zakupy nie tylko po to, aby kupować, ale też po to, aby zobaczyć innych ludzi, zobaczyć kolorowe wystawy. Jest oczywiście pytanie, czy to jest odpoczynek czy nie. Ale dla niektórych na pewno jest to sposób oderwania się. Więc istnieją czynniki pozahandlowe, pozabiznesowe, które mają wpływ na spędzanie wolnego czasu - wyjaśnia psycholog doktor Mellibruda.
"Ksiądz też człowiek"
Złośliwi twierdzą, że pomysł zakazania handlu w niedzielę to ze strony Kościoła próba wyciągnięcia klientów z marketów i skierowania ich na "właściwe" tory. Duchowni stanowczo zaprzeczają.
- Na pewno nie jest to zamysł Kościoła, że blokując inne możliwości oddziaływania, przyciągniemy więcej osób. To nie jest ta logika, którą duszpasterstwo powinno się kierować. Natomiast prawdą jest, że praca wielu osób w obszarze handlu w niedziele sprawia, że one nie mogą przyjść do kościoła czy też mają to bardzo utrudnione - tłumaczy ksiądz Zenon Hanas. Inna sprawa, czy zdanie Kościoła w tej kwestii podzielają wierni, którzy prosto po mszy kierują się do centrów handlowych i supermarketów. W jednej z warszawskich parafii można zresztą usłyszeć, że "ksiądz też człowiek". - A dlaczego ksiądz też w niedziele chodzi na zakupy? - pyta jedna z parafianek. - A widziała pani? - dopytują dziennikarze. - Tak - odpowiada. - Z siateczkami? - pada kolejne pytanie. - Tak - potwierdza raz jeszcze.
Reporterzy "Czarno na białym" próbowali sprawdzić te słowa i poprosili proboszcza jednej z warszawskich parafii o komentarz, co sądzi o niedzielnych zakupach.
- A komu to służy? Zdanie mam jednoznaczne - odpowiada proboszcz. - Proszę nie przeszkadzać, bo idziemy się modlić, dzień święty trzeba święcić - dorzuca. Pytany, czy to prawda, że sam w niedzielę robi zakupy, zatrzaskuje drzwi. - Na terenie kościoła stoi pan samochodem i sprzedaje miody i takie tam. I ksiądz co niedzielę chodzi i kupuje od niego - opowiada jedna z parafianek. - To co, księdzu wolno, a nam nie? - pyta.
Handel dewocjonaliami? Proszę bardzo
Jeśli przyjrzeć się wyjątkom od zakazu handlu w niedzielę, to oprócz restauracji, kin, teatrów czy stacji benzynowych otwarte mają być sklepy z dewocjonaliami. - To jest dziwne, że zakaz niedzielnych sprzedaży nie obejmuje dewocjonaliów. Bo to oznacza, że nie sam biznes jest tutaj istotą, tylko prawdopodobnie jednak narzucanie stylu życia, narzucanie czegoś, czemu łatwo jest dorobić ideologię - ocenia psycholog. O tym wyjątku reporterzy chcieli porozmawiać z księdzem z kaplicy działającej na terenie centrum handlowego Silesia w Katowicach. Księdzu nie spodobały się zadawane pytania, zażądał autoryzacji wypowiedzi i ostatecznie wycofał zgodę na publikację wywiadu.
Rząd za zakazem
Rząd w ubiegłym tygodniu zarekomendował z "co najmniej kilkunastoma uwagami" dalsze prace nad obywatelskim projektem ustawy dotyczącej zakazu handlu w niedziele. Nie określono, ile niedziel w miesiącu zakaz handlu będzie obejmował. Rząd nie zgodził się natomiast na karanie więzieniem za złamanie zakazu. Zgodnie z obywatelską propozycją, zakaz handlu w niedziele miałby dotyczyć większości placówek handlowych, z odstępstwami. Handel mógłby odbywać się jedynie w dwie kolejne niedziele poprzedzające święta Bożego Narodzenia, w ostatnią niedzielę przed Wielkanocą, w ostatnią niedzielę stycznia, czerwca, sierpnia oraz w pierwszą niedzielę lipca. W wigilię Bożego Narodzenia - chyba że przypada w niedzielę - oraz w Wielką Sobotę "handel oraz wykonywanie innych czynności sprzedażowych" mogłyby się odbywać do godz. 14. Za złamanie zakazu handlu groziłyby grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Odstępstwa miałyby dotyczyć sklepów, w których sprzedawałby wyłącznie właściciel, stacji benzynowych (z pewnymi obostrzeniami), sklepików z pamiątkami i dewocjonaliami, piekarni zlokalizowanych przy zakładach produkcyjnych prowadzących sprzedaż własnych produktów (do godz. 13). Handel w niedziele mógłby też się odbywać m.in. w aptekach i punktach aptecznych. Wyjęte spod zakazu byłyby również m.in.: placówki handlowe, których powierzchnia nie przekracza 25 m kw., usytuowane w obiektach do obsługi pasażerów (m.in. w portach lotniczych i na dworcach); kwiaciarnie o powierzchni nieprzekraczającej 50 m kw., w których sprzedaż kwiatów stanowi minimum 30 proc. miesięcznego obrotu placówki. Zakaz miałby także nie obowiązywać platform ani portali internetowych sprzedających towary, które nie powstały w wyniku działalności produkcyjnej.
Autor: mw//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24