Sławomir Marciniec z Łodzi stanął przed sądem za to, że jego pies szczekał za głośno, przez co utrudniał życie sąsiadom. We wtorek został uniewinniony.
Historia problemu z psią naturą owczarka zaczęła się ponad pół roku temu. Sąsiedzi pana Sławomira skarżyli się, że jego pies szczeka za głośno i za często. Innego zdania są właściciele. - Dwa, trzy, pięć razy dziennie. Ile razy wjeżdżały auta, wtedy zaszczekał - tłumaczy ojciec właściciela psa, Zenon Marciniec.
Sąsiedzi zwrócili się do Marcińców o uspokojenie czworonoga. Prośby okazały się nieskuteczne i choć kilkukrotnie interweniowała straż miejska, pies szczekał dalej.
Nie przyjął mandatu
Służby miejskie doszły w końcu do wniosku, że szczekanie psa jest uciążliwe i zgodnie z prawem postanowili ukarać pana Sławomira mandatem w wysokości 20 złotych. Zezwalała na to uchwała rady miejskiej, według której zwierzęta nie powinny zakłócać spokoju innym - nie tylko w nocy, ale i w dzień.
Właściciel owczarka niemieckiego mandatu jednak nie przyjął, dlatego sprawa trafiła do sądu. - Ten przepis, na którym opierali się strażnicy miejscy był niejasny. Nie precyzował co mój pies może, a czego nie - tłumaczy pan Sławomir.
W listopadzie 2009 roku, na kilka dni przed rozpoczęciem procesu, pies uciekł. - Nie wiem czy ktoś go wywiózł, zabrał, wypuścił - mówi pan Sławomir. - Skarżyli się, żeby zlikwidować psa i zlikwidowali go. Udało im się to - dodaje pan Zenon.
Uchwała cofnięta
I choć pies zniknął, problem został. Właściciel przez trzy miesiące czekał na decyzję sadu. W tym czasie radni jednogłośnie podjęli decyzję o zmianie kontrowersyjnej uchwały. - Natura zwierząt jest taka, że psy szczekają, a wróble ćwierkają i trudno mieć do zwierząt o to pretensje - tłumaczy Tomasz Kacprzak, Przewodniczący Rady Miejskiej Łodzi.
Pan Sławomir we wtorek został ostatecznie uniewinniony. Nie ma bowiem przepisu, na podstawie którego mógł zostać skazany.
Spór pomiędzy sąsiadami trwa.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24