- Byłoby w ogóle złudzeniem sądzić, że sankcje wizowe, dotyczące kont i innych zasobów, jednoznacznie wpłyną czy zmodyfikują politykę rosyjską - mówił Donald Tusk przed rozpoczynającym się szczytem w Brukseli. Jego zdaniem dyskusja o sankcjach wobec Rosji to dyskusja o tym, jak Europa ma się przygotować do "być może długiego okresu zamrożonych relacji z Rosją".
W czwartek na unijnym szczycie w Brukseli przywódcy krajów unijnych będą rozmawiali m.in. o sytuacji na Ukrainie oraz sankcjach wobec Rosji. UE w piątek ma podpisać też polityczną część dokumentu stowarzyszenia z Ukrainą. Kanclerz Niemiec Angela Merkel w czwartek zapowiedziała wprowadzenie przez szefów państw UE dalszych sankcji wobec Rosji.
"UE przygotowuje się na nowy czas"
Tusk na konferencji w Brukseli powiedział, że "nie ma przesadnego entuzjazmu, co do skuteczności sankcji w kształcie, jaki Unia Europejska i Stany Zjednoczone formułują".
- Byłoby w ogóle złudzeniem sądzić, że sankcje wizowe, dotyczące kont i innych zasobów, jednoznacznie wpłyną czy zmodyfikują politykę rosyjską - mówił. Premier powiedział, że ma "mocne wrażenie, że staramy się raczej zdefiniować poziom wspólnoty, jaki stanowimy w Europie". - To jest bardziej dyskusja o tym, jak Europa ma się przygotować do być może długiego okresu zamrożonych, czy bardzo trudnych relacji z Rosją - przekazał. - Trzeba na to spojrzeć ze świadomością, że de facto Unia Europejska przygotowuje się na nowy czas, na zupełnie nowe okoliczności - dodał.
"Być może przyjdzie zdawać trudniejszy egzamin"
Tusk powiedział, że obecnie ważniejsze jest utrzymywanie poziomu dużej solidarności i jednolitości, jeśli chodzi o argumenty, jakie pojawiają się w czasie dyskusji o sankcjach wobec Rosji. - Być może przyjdzie czas, kiedy przyjdzie zdawać trudniejszy niż dzisiaj egzamin wspólnotowy wobec bardziej agresywnych i bardziej krytycznych zdarzeń na Wschód od Europy - zaznaczył. Premier zaznaczył, że z tego powodu będzie dziś w Brukseli "wspomagać tych wszystkich, którzy są gotowi do decyzji stanowczych i klarownych".
"Nie powinniśmy rozmawiać tak, jakbyśmy szykowali się do wojny"
Premier pytany był przez dziennikarzy, co będzie momentem, który może zdecydować o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji - co będzie "czerwoną linią". - Unia Europejska, Ukraina, Stany Zjednoczone nie chciałyby w ogóle żadnej czerwonej linii. Dzisiaj nie powinniśmy rozmawiać w taki sposób, jakbyśmy szykowali się do wojny, bo działania Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych mają zapobiec konfliktowi zbrojnemu - zaznaczył premier. Tusk podkreślał, że to Ukraina dzisiaj jest najlepszym przykładem "powściągliwości", a fakt, że - jak mówił - Rosja zachowuje się agresywnie i nieodpowiedzialnie, nie oznacza, że musimy podążać tym samym tropem. - Wy Bogu dziękujcie, że Europa i Stany Zjednoczone nie są w gorącej wodzie kąpane i nie idą natychmiast na jakąś konfrontację, taką z dnia na dzień. To w ogóle nie wchodzi w rachubę - mówił premier. - Mam wrażenie, że czasami ludzie nie rozumieją, że dzisiaj na naszych oczach dzieje się coś, o czym do niedawna czytaliśmy tylko w podręcznikach historii i że to często miało tragiczny finał - dodał.
"Polska jest kompetentna ws. Ukrainy"
Jak mówił, Polska "nie ma dzisiaj opinii kraju radykalnego, myślącego urazami czy ksenofobią", dlatego jej opinia na arenie unijnej jest istotna. - Dzisiejsza siła i zdolność Polski do przekonywania innych partnerów wynika z powszechnego w Brukseli przekonania, że Polska jest kompetentna w sprawach ukraińskich i rosyjskich, jest zdecydowana, stanowcza i odważna. Nie kierujemy się w żadnym wypadku jakimiś radykalnymi odruchami rusofobii czy kompleksami wynikającymi z przeszłości - zaznaczył Tusk. Dodał, że Polska będzie pracowała na rzecz "możliwie ambitnego i stanowczego" stanowiska UE. - Polskie propozycje będą - w naszej ocenie - racjonalne i do przyjęcia dla całej wspólnoty, bo tylko wtedy możemy uzyskać na dłuższą metę poważne efekty - zastrzegł premier.
Umowa stowarzyszeniowa w piątek
Tusk przypomniał, że to przez niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej Unii z Ukrainą rozpoczęły się protesty na Majdanie, gdzie zginęli ludzie. - Cały ten wielki dramat, który się dzieje na Wschodzie związany był między innymi z tym, że Ukraina podjęła decyzję o tej europejskiej drodze - tłumaczył. Jak mówił, gdy kryzys na Ukrainie narastał i Europa miała wątpliwości, "co dalej z tym robić", to polska rekomendacja od początku była niezmienna - "podpiszmy umowę stowarzyszeniową, skoro byliśmy przygotowani ją podpisać z Janukowyczem." Dodał, że polskie argumenty przyniosły efekt i polityczna część umowy stowarzyszeniowej zostanie podpisana w piątek.
Zdaniem premiera z punktu widzenia wielu państw Unii, jest to krok do przodu, ale - jak zaznaczył - jest także obarczony ryzykiem. - Chciałbym żeby Europa przygotowała się, że dramatyczne zdarzenia na Krymie mogą mieć, a moim zdaniem będą miały swój dalszy ciąg, także poza Krymem. Europa musi się do tego przygotowywać budując coraz mocniej solidarność i coraz lepiej współpracując ze Stanami Zjednoczonymi - tłumaczył szef polskiego rządu.
Autor: nsz,db/tr / Źródło: tvn24.pl, PAP