Dwie ekspedycje będą szukały w przyszłym roku na Morzu Północnym wraku legendarnego okrętu podwodnego – informuje "Rzeczpospolita". Ekipa Ministerstwa Kultury i resortu obrony ma do sprawdzenia około 100 wcześniej nieznanych lokalizacji wraków, które kształtem i wielkością przypominają zatopione okręty podwodne. Z kolei grupa historyków, hydrografów i nurków prowadzi poszukiwania na podstawie informacji znajdujących się w archiwach admiralicji brytyjskiej.
Działania jednego zespołu będzie koordynowało Ministerstwo Kultury we współpracy z resortem obrony. W skład ekipy wejdą przedstawiciele Marynarki Wojennej oraz najpewniej Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, które dysponuje zespołem archeologów płetwonurków.
Ekipy będą działały niezależnie od siebie
Druga wyprawa zostanie zorganizowana przez nieformalną inicjatywę "Santi odnaleźć Orła". W jej skład wchodzą hydrografowie, historycy i nurkowie. Ekipy będą działały niezależnie od siebie, ale mają się dzielić zebranymi obserwacjami. Na razie żaden z zespołów nie informuje, kiedy wypłynie na Morze Północne.
- Start ekspedycji jest uzależniony od wielu czynników, między innymi pogody oraz dostępności statków badawczych. Dokładny termin wyprawy zostanie określony wiosną - informuje Ministerstwo Kultury.
Przedstawiciele resortu mieli otrzymać też od partnerów z Holandii, Danii, Norwegii i Wielkiej Brytanii informacje „o ok. 100 uprzednio nieznanych lokalizacjach wraków, które kształtem i wielkością przypominają zatopione okręty podwodne".
Wiadomo też, że obszar poszukiwań będzie obejmował akwen na wschód od wybrzeża Szkocji, mniej więcej na wysokości Edynburga (bazą dla okrętu był port w Rosyth).
"Jest dziewięć koncepcji zatonięcia Orła"
W listopadzie rozpoczęła się już "faza badawcza" ekspedycji "Santi Odnaleźć Orła", mająca przygotować nowe, potencjalne miejsca do przeszukania. Przez kilka dni na Morzu Północnym członkowie tej ekipy sprawdzili 22 pozycje wraków.
- Jest dziewięć koncepcji zatonięcia Orła, z czego trzy są dość prawdopodobne. Załoga Santi skupiła się na analizie jednej w tych trzech koncepcji i wszelkie nasze starania idą w tym kierunku - mówił Tomasz Stachura, szef projektu.
Trzeci i najważniejszy etap, poszukiwawczy, ma odbyć się wiosną 2015 roku. Członkowie ekspedycji liczą, że do tego czasu zgromadzą dość danych, aby zakończyć akcję sukcesem. - Używamy najlepszego sprzętu, mamy najlepszych specjalistów, nie ma szansy, żeby się nie udało - przekonuje Benedykt Hac, hydrograf.
– Bazujemy m.in. na informacjach znajdujących się w archiwach admiralicji brytyjskiej. Teraz prowadzimy kwerendę w jednym z archiwów. Niewykluczone, że poszukiwany wrak został naniesiony na mapy, ale nie został rozpoznany jako "Orzeł" – tłumaczy.
Nieudana pierwsza próba
Wstępne poszukiwania na Morzu Północnym prowadzono już na przełomie maja i czerwca na obszarze wyznaczonym w wyniku długich badań archiwów brytyjskich i niemieckich.
Uczestnicy ekspedycji uznali, że ORP Orzeł mógł zostać zatopiony 3 czerwca 1940 roku, bowiem wówczas brytyjski samolot patrolowy Lockheed Huston zameldował o zrzuceniu bomb głębinowych na niezidentyfikowany okręt podwodny. Doszło do tego w pobliżu sektora, który miała patrolować polska jednostka.
Trwające tydzień poszukiwania przy pomocy sonaru nie doprowadziły jednak do znalezienia ORP Orzeł. Ekspedycja zlokalizowała szereg wraków innych jednostek spoczywających na dnie Morza Północnego.
Zaginiona legenda
Zaginięcie ORP Orzeł jest jedną z największych zagadek w historii polskiego wojska. W maju 1940 roku jednostka nie wróciła z patrolu na Morzu Północnym. Okręt przepadł bez wieści z całą załogą. Los ORP Orzeł, który był jednym z symboli Marynarki Wojennej II Rzeczpospolitej, do dzisiaj pozostaje nieznany.
Dotychczas zorganizowano już wiele wypraw. Nigdy nie udało się jednak znaleźć wraku polskiego okrętu. W 2013 roku poszukiwania prowadził między innymi ORP Lech, okręt ratowniczy polskiej floty. Okazało się, że odnaleziony wrak leżący na dnie Morza Północnego jest jednak jednostką brytyjską. Po ORP Orzeł nie ma śladu.
Symbol z krótką karierą
Okręt zbudowano w Holandii w stoczni De Schelde. Część pieniędzy na jednostkę zebrano w formie dobrowolnych składek społecznych. Okręt przybył do Polski na początku 1939 i w swoim czasie był najnowocześniejszym i najpotężniejszym okrętem podwodnym na Bałtyku. Przed wojną dołączył do niego jeszcze bliźniaczy ORP Sęp. Podczas kampanii wrześniowej ORP Orzeł działał na południowym Bałtyku. Był wielokrotnie atakowany przez Niemców i odniósł drobne uszkodzenia. Z powodu swojej domniemanej choroby dowódca postanowił zawinąć do teoretycznie neutralnego estońskiego Tallina. Pod naciskiem Niemców Estończycy internowali jednak polski okręt i zabrali między innymi wszystkie mapy z pokładu. Pomimo tego Polacy w nocy z 16 na 17 września uciekli z Tallina i po liczącej 27 dni trudnej podróży dotarli do brytyjskiego Rosyth. Po dotarciu do Wielkiej Brytanii jednostka działała u boku aliantów, walcząc z hitlerowską Kriegsmarine. Okręt patrolował akweny Morza Północnego. Jego jedynym sukcesem było zatopienie niemieckiego transportowca Rio de Janeiro transportującego wojska niemieckie szykujące się do inwazji na Norwegię.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/i / Źródło: PAP, Rzeczpopsolita, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: domena publiczna Wikipedia