Sprawa pijanych oficerów Wojska Polskiego, którzy w hotelu w Giżycku zaatakowali policjantów trafiła do sądu. Prokuratura właśnie wysłała akt oskarżenia. Żaden z trzech oficerów nie przyznaje się do winy, wszyscy odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im do trzech lat więzienia, ale chcą warunkowego umorzenia postępowania.
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku zakończyła postępowanie w sprawie pijanych oficerów 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, którzy we wrześniu wywołali awanturę w miejscowym hotelu.
Jeden z żołnierzy zaatakował tam barmana. Podczas wyprowadzania awanturujących się mężczyzn na korytarzu zaatakowali oni policjantów.
Nie przyznają się do winy
W poniedziałek do sądu trafił akt oskarżenia. Trzej oficerowie będą odpowiadać za uszkodzenia ciała zarówno policjantów jak i strażników. Ponadto usłyszeli zarzut naruszenia nietykalności osobistej oraz znieważenia funkcjonariuszy, którzy wykonywali swoje obowiązki służbowe.
Z aktu oskarżenia wynika, że pijani żołnierze mieli "uderzać policjantów, odmawiać podania swojej tożsamości, nie stosować się do poleceń, szarpać za mundur oraz grozić pozbawieniem pracy".
Mężczyźni nie przyznają się do winy i odpowiadają z wolnej stopy. Uniknęli aresztu dzięki wpłaconemu poręczeniu majątkowemu. Arkadiusza K. musiał wpłacić 10 tys zł., Piotr B. 15 tys. zł., a Robert J. 7 tys. zł. Całej trójce grożą nawet trzy lat więzienia.
To ważni oficerowie 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej im. Zawiszy Czarnego. Najwyższy z nich stopniem pułkownik Piotr B. był zastępcą dowódcy. Towarzyszyli mu podpułkownik Arkadiusz K. oraz major Robert J.
Mieli być na poligonie, balowali w hotelu
O sprawie zrobiło się głośno w połowie września br. To wtedy w giżyckim hotelu doszło do konfliktu między pijanymi żołnierzami i weselnikami. Na miejsce wezwano najpierw straż miejską, a potem policję. Podczas wyprowadzania awanturujących się mężczyzn na korytarzu zaatakowali oni policjantów. W efekcie funkcjonariusze użyli gazu i zakuli awanturujących się w kajdanki. W czasie interwencji policjanci doznali urazów kończyn i żeber, trafili na zwolnienia lekarskie.
Wszyscy żołnierze byli pijani, mieli od 1,2 do 2 promili alkoholu w wydychanym powietrzu.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Giżycku. Na początku października przejęła je Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
Z zabezpieczonej przez prokuraturę dokumentacji wynika - jak ustaliła nieoficjalnie reporterka TVN24 Anna Borkowska-Minko - że wojskowi zamiast bawić się w hotelu powinni być w tym czasie na poligonie.
Wojsko nie komentuje tej sprawy, odsyła do prokuratury.
Reporterka TVN24 dowiedziała się także, że do serii zarzutów doszedł jeszcze jeden dotyczący pokrzywdzonego strażnika miejskiego.
Mieli być wydaleni z wojska
Borkowska-Minko przypomniała, że zaraz po incydencie dowódca Rodzajów Sił Zbrojnych powiedział, że rozpoczyna się procedura usunięcia wspomnianych trzech żołnierzy z wojska. Dowiedziała się jednak, że mężczyźni nadal są w wojsku, zostali jednak przeniesieni do rezerwy kadrowej.
- To oznacza, że zostali oddelegowani do trzech różnych jednostek na terenie kraju i ewentualnie są wykorzystywani przez dowódców do różnych prac czy też pomocy - powiedziała Borkowska-Minko. - Jak wiemy również, mają dostawać uposażenie wojskowe - dodała.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24