Podczas kontrowersyjnego wykładu o gender na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu policjant w cywilu protestujących anarchistów raził paralizatorem. We wtorek sąd uznał, że funkcjonariusz przekroczył uprawienia, ale postanowił go oszczędzić. W przypadku wyroku skazującego mężczyzna musiałby odejść ze służby.
Do awantury doszło podczas wykładu ks. Pawła Bortkiewicza pt. "Gender – dewastacja człowieka i rodziny" na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu w grudniu 2013 r. Po rozpoczęciu wykładu zakłóciła go grupa około 20 osób, która nie chciała opuścić sali. Po kilkunastu minutach i interwencji policji udało się uspokoić sytuację. Jeszcze w trakcie trwania interwencji organizatorzy przenieśli wykład do innej sali.
Prądem na uspokojenie
Najaktywniej w prowadzeniu wykładu przeszkadzać miały trzy osoby. Młody mężczyzna, przebrany w sukienkę miał przedrzeźniać prowadzącego i krzyczeć "Ulecz mnie z gender!". Wtórować miały mu dwie inne osoby. W pewnym momencie doszło do przepychanek z policją i grupą ludzi ubranych po cywilnemu. Wśród nich był policjant Maciej K., który raził anarchistów paralizatorem.
We wtorek Sąd Rejonowy w Poznaniu wydał wyrok w sprawie przekroczenia uprawnień i naruszenie nietykalności cielesnej przez tego funkcjonariusza.
Sąd uznał go za winnego, ale zadecydował o umorzeniu na roczny okres próby. Jak tłumaczył w uzasadnieniu wyroku sędzia Sławomir Szymański, skazanie Macieja K. przekreślałoby jego karierę policyjną.
Efekt odwrotny od zamierzonego
Jednocześnie sędzia Szymański przyznał, że policjant przekroczył swoje uprawnienia, a jego zachowanie – użycie paralizatora - spowodowało zaognienie sytuacji. Podkreślił też, że nigdzie nie ma regulacji, która zabrania posiadania przez funkcjonariusza prywatnego paralizatora - podkreślił sędzia.
- Użycie przez funkcjonariusza pałki, psa lub konia niesłużbowego, czyli prywatnego, jest niedozwolone. W odniesieniu do innych środków, podmiot uprawniony może, przy spełnieniu pozostałych warunków, zastosować zarówno przedmiot, w który został wyposażony w związku z pełnioną służbą, jak i prywatny - wyjaśniał Szymański.
Prokurator Magdalena Roman oceniła, że sąd w większości przychylił się do wniosku prokuratury. Jednak nie wyklucza odwołania, ponieważ sąd nie poparł wniosku o nawiązkę dla pokrzywdzonych.
- Sąd dokonał zmiany opisu czynu, eliminując fakt działania na szkodę interesu publicznego. Nie wykluczam, że zażądamy uzasadnienia wyroku i wtedy zdecydujemy o ewentualnej apelacji.
Z wyroku zadowolony jest za to obrońca policjanta, którego nie było we wtorek na sali sądowej. Jak przekonywał, jego klient do dziś odczuwa skutki tamtego zajścia, między innymi pozbawiony jest premii.
Autor: FC//ec/jb / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Rozbrat