W Łodzi rozpoczął się proces 35-latki oskarżonej o próbę zabójstwa 8-letniego syna. Prokuratorzy ustalili, że Aneta D. z Pabianic (łódzkie) dusiła chłopca smyczą i kolczatką dla psa. Kobieta nie przyznaje się do winy, grozi jej dożywocie.
Do zdarzenia doszło we wrześniu minionego roku w Pabianicach (woj. łódzkie). Oskar został zaatakowany przez matkę po powrocie ze spaceru, bo - jak ustalili śledczy - chłopiec chciał zabrać do domu kartonowe pudło.
To miało rozzłościć matkę, która po powrocie do domu miała uderzać syna po twarzy torebką. Potem zaczęła kopać i uderzać pięściami. Zdaniem śledczych kobieta zaciskała ręce na jego szyi, a na koniec miała dusić syna psią smyczą i kolczatką. Na szczęście 8-latkowi udało się wyswobodzić i zaalarmować policję.
35-letnia Aneta D. była pijana, miała prawie 2,5 promila alkoholu w organizmie. W poniedziałek przed sądem okręgowym w Łodzi ruszył jej proces. Za próbę zabójstwa syna Anecie D. grozi dożywocie. Kobieta nie przyznaje się do winy. Podczas śledztwa mówiła, że nie pamięta zdarzenia.
"Musiał na własną matkę donieść"
Wśród przesłuchanych w poniedziałek świadków była 88-letnia babcia oskarżonej. Dramat rozegrał się na jej oczach. Kobieta początkowo zaczęła wyjaśniać, że nie widziała momentu duszenia Oskara.
- Uderzyła (oskarżona - red.) Oskarka raz. Chłopiec nie płakał po uderzeniu, nie wiem, czemu wezwał policję - zaczęła mówić 88-latka.
Kobieta szybko jednak zmieniła przedstawianą przez siebie wersję wydarzeń, kiedy sędzia przypomniał jej, jakie wyjaśnienia składała na policji tuż po zdarzeniu:
- Według pani wcześniejszych wyjaśnień oskarżona biła synka i zawiązała mu smycz na szyi krzycząc, że go zabije. Oskarżona miała wykrzykiwać, że Oskar nie jest jej synem - czytał sędzia.
Po tym "przypomnieniu" 88-latka zaczęła potwierdzać swoje wcześniejsze wyjaśnienia, które obciążają wnuczkę. Babcia oskarżonej swoją wersję przestawiła w ubiegłym roku podczas rozmowy z TVN24. Mówiła wtedy m.in.:
- Tłukła go (...) była jeszcze sąsiadka, w końcu dziecko się wyrwało. Musiał na własną matkę wezwać policję! To jest roztropne dziecko, żeby miało rodziców takich, co trzeba, to wyrósłby na pięknego i mądrego chłopaka - mówiła 88-latka.
Swoje zeznania złożył też m.in. policjant, który przyjechał na miejsce zdarzenia.
- Kobieta nie przyznawała się do winy. Kiedy pytaliśmy, skąd na szyi dziecka czerwona pręga, 35-latka mówiła, że chłopiec się przewrócił podczas spaceru. Była pijana, dodawała, że "Oskar to straszne dziecko" - zeznał funkcjonariusz.
O krok od tragedii
35-letnia Oskarżona od zeszłego roku przebywa w areszcie śledczym. Prokuratorzy ustalili, że kobieta była bardzo blisko doprowadzenia syna do zgonu. Jak podkreślali powołani przez śledczych biegli, dalszy ucisk oskarżonej na szyję dziecka mógł spowodować niedotlenienie ośrodkowego układu nerwowego i śmierć Oskara.
Na szczęście 8-latkowi udało się uwolnić i zadzwonić po policję.
Posłuchaj, jak roztrzęsione dziecko prosiło o pomoc:
Dziecko z rozbitej rodziny
Oskarżona miała ograniczoną władzę rodzicielską nad synem. Jak informują śledczy, Oskar przebywał od 2012 roku w Pogotowiu Opiekuńczo-Wychowawczym. Ojciec chłopca i partner oskarżonej odbywa karę w więzieniu.
Od listopada 2012 roku dziecko czasowo mogło przebywać w domu. Rok później władza rodzicielska 35-latki została poddana nadzorowi kuratora sądowego we współpracy z asystentem rodziny.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Proces ruszył przed łódzkim sądem okręgowym:
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź