Mężczyzna podejrzany o zabicie nożem 23-latka i ranienie jego kolegi podczas zabawy sylwestrowej w Bukowinie pozostanie w areszcie jeszcze przynajmniej miesiąc - zdecydował Sąd Okręgowy w Nowym Sączu. Prokuratura złożyła taki wniosek, choć równocześnie bada możliwość obrony koniecznej. O takim przebiegu zdarzeń mają świadczyć zeznania części świadków.
Awantura w bukowińskiej restauracji wybuchła w sylwestrową noc. 26-latek ugodził nożem dwóch uczestników zabawy. 23-latek mimo bardzo szybko udzielonej pomocy zmarł w szpitalu. Podejrzany mężczyzna zbiegł z miejsca zdarzenia, został zatrzymany przez warszawską policję kilka dni później. Postawiono mu zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa.
Zeznania części świadków świadczą o tym, że to oskarżony mężczyzna został zaatakowany przez poszkodowanych oraz ich znajomych. Śmiertelne ciosy nożem miał zadać w obronie własnej. Zakopiańska prokuratura informuje, że sprawdza możliwość takiego przebiegu sprawy.
Wniosek o przedłużenie aresztu
O tym, że dwa miesiące mężczyzna spędzi w areszcie zdecydował w styczniu Sąd Rejonowy w Zakopanem. Śledczy swój wniosek motywowali wówczas m.in. faktem, że zatrzymany mężczyzna jest z pochodzenia Gruzinem, zatem istnieje ryzyko jego ucieczki.
- Jest też kwestia powagi czynu, a także zagrożenia wysoką karą – mówił wtedy Zbigniew Lis, rzecznik Prokuratury Rejonowej w Zakopanem.
26 lutego sąd przychylił się do wniosku prokuratury, by areszt dla mężczyzny przedłużyć o kolejny miesiąc.
- Możliwe, że w tym czasie zakończymy śledztwo i będziemy mogli złożyć akt oskarżenia - zapowiada Zbigniew Lis z zakopiańskiej prokuratury. Zastrzega też, że - jeśli będzie taka konieczność - możliwe będzie kolejne przedłużenie aresztu.
Prokuratura bada także możliwość obrony koniecznej
Niewykluczone, że 26-latek mógł zadać ciosy nożem w ramach obrony koniecznej. Mają to potwierdzać zeznania jego rodziny i przyjaciół.
Według nich dwaj poszkodowani razem z grupą swoich znajomych przez cały wieczór zachowywali się wulgarnie wobec mężczyzny o gruzińskim pochodzeniu. Kiedy usiłował razem z rodziną opuścić zabawę, mieli uniemożliwiać mu odjechanie z parkingu przed restauracją, m.in. kopiąc w samochód. Zgodnie z tą wersją zdarzeń 26-latek obawiał się o życie swoje i rodziny, dlatego wysiadł z auta i usiłował uspokoić napastników. Wtedy mężczyźni mieli go zaatakować, w wyniku czego wywiązała się tragicznie zakończona bójka.
Nieoficjalnie wiadomo, że inną wersję wydarzeń przedstawili znajomi nieżyjącego już 23-latka oraz jego 22-letniego kolegi. Oni z kolei twierdzą, że napastnikiem był 26-latek.
- Obecnie badamy możliwość zadania ciosów w obronie koniecznej, jest to przedmiotem naszego śledztwa – informuje Lis. Gdyby się okazało, że 26-latek faktycznie bronił się przed napastnikami, kara mogłaby być znacznie łagodniejsza.
- Nie zmieniłyby się zarzuty, jednak w wypadku obrony koniecznej kodeks karny przewiduje znacznie niższe kary - wyjaśnia prokurator
"Nigdy nie był agresywny"
26-latek, który jest podejrzany o zadanie śmiertelnych ciosów od wielu lat mieszka w Polsce, ma polskie obywatelstwo. Z sukcesami trenował judo w jednej z warszawskich sekcji. - Podczas ćwiczeń nigdy nie spotkałem się z tym, by zachowywał się agresywnie - mówi portalowi tvn24.pl mężczyzna trenujący z 26-latkiem. - Widziałem go w różnych sytuacjach, nawet po spożyciu alkoholu. Nigdy nie zachowywał się źle, nie wplątywał się w żadne bójki - podkreśla.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN 24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN