Zastępy ratowników w kopalni Mysłowice-Wesoła prowadzą pod ziemią działania techniczne, które mają umożliwić im bezpiecznie dotarcie do ostatniego z górników. Prace te będą trwały co najmniej do jutra rana. W rejonie poszukiwań utrzymuje się wysokie zadymienie.Cały czas monitorowany jest skład powietrza z uwzględnieniem zawartości tlenków węgla i metanu.
Jak poinformował wieczorem rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, stan górników znajdujących się w siemianowickiej oparzeniówce nie uległ zmianie.
Wcześniej informowano, że 12 z 18 górników, którzy - z najcięższymi obrażeniami - trafili właśnie do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, przeszło już zabiegi operacyjne.
- Mój syn ma 80 proc. poparzeń ciała - mówi ojciec jednego z rannych górników. - Nie pamięta momentu wybuchu. Tylko, że odwrócony był - dodaje.
- Mój mąż ma 23 lata. Młody chłopak, zdrowy organizm. Musimy być dobrej myśli - mówi na szpitalnym korytarzu żona innego z górników.
Górnicy już w szpitalu
Najmłodszy górnik, który trafił do Centrum Leczenia Oparzeń, ma 23 lata, najstarszy 50 - poinformowała rzeczniczka placówki dr Justyna Glik.
- Siedmiu pacjentów znajduje się na oddziale intensywnej terapii medycznej, gdzie są mechanicznie wentylowani. Pozostałych 11 pacjentów przebywa na oddziałach oparzeniowych - powiedziała Glik. Jak mówiła, u pacjentów, którzy tego wymagali, przeprowadzono zabiegi operacyjne. - U wszystkich przeprowadzono badanie bronchofiberoskopowe potwierdzające lub wykluczające oparzenia dróg oddechowych. W większości pacjenci je (oparzenia) mają - powiedziała rzeczniczka. Pytana o stan zdrowia 18 górników, Glik powiedziała, że należy go oceniać "w kategoriach bardzo ciężkiego urazu oparzeniowego".
Poważne i rozległe oparzenia
Kilku z górników ma oparzenia sięgające nawet 80 proc. powierzchni ciała. Ich leczenie może potrwać kilka miesięcy. 12 z poszkodowanych wymaga przeszczepów. - Nie ma skąd pobrać im materiału, bo to są rozległe oparzenia, musimy się posiłkować hodowlą własnych keratynocytów i fibroblastów - informowali przedstawiciele szpitala.
Wszyscy górnicy są w stanie wstrząsu pourazowego, który może potrwać do 72 godzin. Niektórzy z poszkodowanych są w tak ciężkim stanie, że nie można ich przewieźć do komory hiperbarycznej, którą stosuje się przy poparzeniach. Z komór skorzystało 11 pacjentów.
7 górników jest w stanie bardzo ciężkim, lekarze mówią o niewydolności oddechowej.
Rannych odwiedziła w szpitalu premier Ewa Kopacz. Szefowa rządu była w dwóch szpitalach: w Siemianowicach Śląskich i Sosnowcu. Jutro na Śląsk pojedzie wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński.
Akcja ratunkowa wznowiona
We wtorek rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros, ratownicy ruszyli drogą, która powinna doprowadzić ich do poszukiwanego. - Miejsce, gdzie on przebywał, jest zlokalizowane na podstawie tego, co mówili jego koledzy, którzy widzieli go ostatni raz. To nie znaczy, że on będzie dokładnie w tym miejscu - zastrzegł Jaros. Przedstawiciel Holdingu wskazał, że ratownicy mają do pokonania ok. 700 metrów w bardzo ciężkich warunkach – w zadymieniu i w otoczeniu prawdopodobnie zniszczonym przez pożar. Drużyny nie mogą też stosować sprzętu mechanicznego – muszą więc pracować ręcznie. - W związku z tym te siedemset metrów może trwać godzinę, dwie godziny, albo kilkanaście - zasygnalizował Jaros.
Mają nadzieję, że górnik żyje. Gdy będą mogli, dotrą do niego "w godzinę"
W kopalni ciągle pozostaje jeden z górników. - Osoba, której poszukujemy, wciąż jest na dole. Nasze zastępy kończą układanie linii chromatograficznej. Pozwoli ona na zbadanie składu atmosfery kopalnianej. Na podstawie wyników zapadnie decyzja o kolejnych krokach. Na pewno będziemy dalej penetrować wyrobiska, pytanie: czy od razu - mówił rano główny inżynier energomechaniczny kopalni, Grzegorz Standziak.
Zapewnił, że "pracownika znajdą na pewno bardzo szybko", gdy już dotrą w rejon wybuchu, bo chodzi o teren około tysiąca metrów. Przedstawiciel kopalni podkreślił, że górnicy nie zamknęli obiegu powietrza w pobliżu miejsca zdarzenia, dlatego ratownicy mają nadzieję, że panują tam warunki, które pozwalają na przeżycie. Dodawał, że w sytuacji, w której mogliby już ruszyć na ratunek, dotarliby do górnika "w ciągu godziny".
- Wszystkie czujniki zadziałały prawidłowo, ponieważ według ich wskazań określono dokładny czas zdarzenia oraz - na tej podstawie - interpretowano, że był to wybuch, a nie zapłon metanu - dodał Standziak w rozmowie z dziennikarzami.
Zygmunt Łukaszczyk - prezes Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW), właściciela kopalni - powiedział jednak po godz. 11. rozmawiając z dziennikarzami, że po kilku godzinach pracy w ciągu dnia komisja badająca wypadek "raczej" będzie się skłaniała ku przekonaniu, że nie doszło do wybuchu metanu, ale jego zapłonu i w konsekwencji pożaru. - Zabrzmi to może nieładnie, ale przy wybuchu stopień zniszczeń byłby większy - tłumaczył.
Jak stwierdził, to, że ratownicy wcześniej nie zeszli pod ziemię, by szukać zaginionego górnika, wynika z zadymienia korytarzy, "a dym świadczy o tym, że jest tam pożar". Pożar oznacza zaś, że w kopalni w rejonie wypadku jest tlen i trzeba go wypompować.
Uznał on też, że "najbardziej racjonalna" wydaje się teoria o metanie, który wypłynął ze starych zrobów. Komisja ds. wypadków i sztab prowadzący akcję obradują cały czas i ustalony już został "ramowy scenariusz" przeprowadzenia działań ratunkowych pod ziemią, gdy ratownicy będą mogli tam zejść - wyjaśnił.
Pomoc dla rodzin jak po tragedii z 2009 r.
Zygmunt Łukaszczyk powiedział też, że KHW wzięło przykład z akcji ratunkowej oraz akcji pomocy dla rodzin ofiar katastrofy w kopalni Wujek-Śląsk w 2009 r., gdzie zginęło 20 górników, i zdecydowało o oddelegowaniu do każdej rodziny opiekuna, a do rodzin najbardziej poszkodowanych pracowników również psychologów. Łukaszczyk zapowiedział również, że holding będzie "gromadził środki" dla rodzin górników już na okres ich rehabilitacji i późniejszy. Dodał, że chodzi m.in. o pomoc materialną.
Stwierdził, że "nie jest sobie w stanie wyobrazić" tego, że mogło dochodzić do łamania zasad bezpieczeństwa "w kopalni wysokometanowej", dlatego ufa, że czujniki wykrywania metanu zadziałały prawidłowo i górnicy mieli czas, by uciec. Równocześnie dodał, że "osobiście" wyciągnie konsekwencje wobec osób, które mogłyby się przyczynić do katastrofy - jeżeli takie dowody się pojawią.
Ratownik: szuka się po omacku
Łukasz Jarawka, ratownik od lat pracujący m.in. w kopalni Mysłowice-Wesoła, który uczestniczył też w nocnej akcji ratunkowej, tłumaczył we wtorek rano w rozmowie z TVN24, dlaczego wówczas poszukiwania zaginionego górnika pod ziemią nie mogły się odbywać. Wyjaśniał, że "atmosfera w kopalni nie jest stabilna" i "wejście ratowników w to wyrobisko mogłoby zagrażać ich zdrowiu i życiu".
Jarawka tłumaczył, że poruszanie się pod ziemią w takich miejscach, zwłaszcza po katastrofach, jest niezwykle trudne, bo "penetruje się wyrobisko metr po metrze i przy założonym aparacie i założonej masce nie widać dłoni, i poruszamy się (ratownicy - red.) po omacku".
Ratownik podkreślił, że kopalnia Mysłowice-Wesoła jest "trzecią, czwartą" z największym zagrożeniem metanowym w Polsce, ale górnicy pracują w niej od lat, po prostu licząc się z tym, że jest to niebezpieczne.
Zawodzą ludzie i okoliczności
- To jest akurat kopalnia stara na poziomie eksploatacji, a standardy są takie same we wszystkich kopalniach. Czasami zawodzą ludzie, czasem nadzwyczajne okoliczności - mówił na antenie TVN24 Jerzy Markowski, były wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki.
Metan jest przyczyną wielu wypadków lub innych incydentów w górnictwie. Tylko w ubiegłym roku zanotowano siedem przypadków zapalenia metanu. Od 1990 do 2013 roku w polskich kopalniach węgla doszło do 42 pożarów lub wybuchów tego gazu, poniosło śmierć 88 osób, 117 osób zostało ciężko rannych, a 112 odniosło lekkie obrażenia.
Najtragiczniejsza w skutkach była katastrofa w kopalni Halemba w 2006 r., w której zginęło 23 górników. Ostatni o podobnej skali wybuch metanu w Polsce miał w miejsce 2009 roku, wówczas w kopalni Wujek-Śląsk zginęło 12 górników.
KWK Mysłowice-Wesoła powstała 1 stycznia 2007 r. z połączenia kopalń - Mysłowice i Wesoła.
Autor: lukl,adso,eos,bieru//kka/plw/kdj,rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24