- Stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to nasza wina. To wybór strony polskiej, która zamroziła nasze kontakty polityczne, ale i kulturalne - powiedział ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew w rozmowie z Brygidą Grysiak w "Czarno na Białym".
Grysiak rozmawiała z Andriejewem krótko po tym, jak w Pieniężnie zdemontowano pomnik generała Armii Czerwonej, Iwana Czerniachowskiego. W sprawie tej ambasada Rosji w Polsce wystosowała bardzo krytyczne oświadczenie, zarzucając Polsce rozpoczynanie "wojny na pomniki".
- Nie wiem, jak będzie, ale jedno mogę powiedzieć na pewno: nigdy nie zapomnimy sytuacji z pomnikiem. Osobiście nie zapomnę nigdy - podkreślił ambasador. - Tak się nie zachowuje w cywilizowanym społeczeństwie, wojna na pomniki jest nieprzyzwoita - ocenił.
Dyplomata zdecydowanie bronił radzieckich pomników w Polsce. Podobnie sprawa ma się z płaskorzeźbą z wizerunkiem Józefa Stalina. Znajduje się ona na murze cmentarnym w miejscowości Cybinka niedaleko granicy z Niemcami. Przy niej napis: "Nasza sprawa jest słuszna. Zwyciężyliśmy".
Andriejew przekonywał, że powinna ona tam pozostać. - Tak jak symbole sierpa i młota nie powinny znikać z pomników, a w Polsce znikały. To jest historia, pod tymi symbolami żołnierze armii radzieckiej wyzwalali, ocalali Polskę - tłumaczył.
- Stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to nasza wina. To wybór strony polskiej, która zamroziła nasze kontakty polityczne, ale i kulturalne - dodał Andriejew.
Historie alternatywne
W rozmowie z Brygidą Grysiak ambasador podważył również rolę Polski w przeciwstawianiu się hitlerowskim Niemcom.
- Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku, bo w ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoja politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której doszło we wrześniu – ocenił Siergiej Andriejew.
Ambasador zaprzeczył również, jakoby wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 roku było agresją. - Wojska radzieckie weszły na teren zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy 17 września 1939 roku, kiedy los wojny między Niemcami a Polską był już przesądzony. Przedtem było już jasne, że Wielka Brytania i Francja nie przyjdą na pomoc Polsce. W tamtych warunkach, chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa ZSRR - przekonywał.
Grysiak przywołała wydarzenia, które miały miejsce w Polsce po 1945 roku takie jak represje wobec żołnierzy Armii Krajowej, aresztowanie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i proces moskiewski. Andriejew stwierdził, że "takie były realia tej sytuacji". - Związkowi Radzieckiemu po zwycięstwie nad Niemcami zależało na istnieniu państwa przyjaznego u jego granic - mówił.
Podkreślał, że nie było innej możliwości niż wywożenie żołnierzy AK do łagrów. W jego opinii nie mogły istnieć tak duże niekontrolowane siły w pobliżu armii radzieckiej.
Symbol historii fałszywej
- Trzeba powiedzieć, że tego typu tezy (które stawia Andriejew - red.) nie odpowiadają powszechnie rozumianemu zadaniu, jakie stoi przed ambasadorami. Mają oni poprawiać stosunki między krajami a nie pogarszać - ocenił Adam Daniel Rotfeld, który przewodniczy Polsko-Rosyjskiej Radzie ds. Trudnych. - Ambasador mówi co ma w instrukcji. Być może jest nadmiernie gorliwy i wychodzi nawet poza te instrukcje - dodaje.
Z opiniami rosyjskiego ambasadora całkowicie nie zgadza się także prezes Instytutu Pamięci Narodowej, Łukasz Kamiński. - To jest właśnie walka z zafałszowaniem historii, te pomniki były symbolem historii fałszywej, takiej w której Armia Czerwona była nie agresorem, ale wyzwolicielem Polski - polemizował.
- Polacy doceniają, że (w 1945 r. - red.) zakończyła się okupacja niemiecka, która miała charakter ludobójczy, natomiast pamiętamy też, że nadejście Armii Czerwonej oznaczało dla nas także nowe zniewolenie, inny system totalitarny, który został w Polsce zaprowadzony - dodał Kamiński.
Kontrowersyjny pomnik
Bohater pomnika w Pieniężnie Iwan Czerniachowski dowodził jedną z armii w bitwie na Łuku Kurskim. Za zasługi w czasie tych walk i forsowanie Dniepru został awansowany do stopnia generała porucznika i uhonorowany tytułem Bohatera Związku Radzieckiego.
W ocenie polskich historyków sowiecki dowódca jest symbolem "narzucenia Polsce systemu komunistycznego, wbrew woli społeczeństwa i z pogwałceniem prawa". Brał udział w likwidowaniu struktur okręgu wileńskiego AK, która była siłą zbrojną legalnego rządu RP na uchodźstwie. Doprowadził do aresztowania płk. Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka".
Odpowiada też za rozbrojenie i zatrzymanie 8 tys. żołnierzy AK, z których większość zostało zesłanych do łagrów lub przymusowo wcielonych do Armii Czerwonej.
Autor: mm,kło\mtom / Źródło: tvn24