- Żyjemy w kraju demokratycznym, a rządy demokratyczne protestów się nie boją - powiedział w "Faktach po Faktach" Jacek Rostowski, szef zespołu doradców politycznych premier Ewy Kopacz, który odniósł się do zapowiadanego na czwartek protestu rolników w Warszawie.
Szef rolniczego OPZZ Sławomir Izdebski zapowiedział na czwartek zorganizowanie "zielonego miasteczka" naprzeciwko kancelarii premiera. W proteście ma wziąć udział 10 tys. rolników.
Jacek Rostowski stwierdził, że "żyjemy w kraju demokratycznym, a rządy demokratyczne protestów się nie boją". Zapytany co doradzi w tym przypadku premier Kopacz, odpowiedział: "premier powiedziała słusznie. Na drugą Samoobronę się nie zgodzimy".
Odniósł się również do szefa związku. - Żeby człowiek, który importuje węgiel rosyjski mówił, o tym że inni są zdrajcami, to wydaje mi się, że to są Himalaje hipokryzji - stwierdził szef zespołu doradców politycznych premier. Przypomniał, że pracownicy firmy Izdebskiego wyrazili również zainteresowanie importem zboża.
"Wygrał zarząd i górnicy"
Zdaniem Rostowskiego fala protestów w kraju się uspokaja. Jak powiedział, optymizm opiera na tym, w jaki sposób zakończył się strajk w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
Uważa, że pomimo rezygnacji prezesa Jarosława Zagórowskiego zarząd osiągnął około 80 proc. swoich celów. - Udało się uzgodnić ze związkowcami ok. 400 mln zł oszczędności. Bardzo ważnym elementem tego porozumienia jest również to, że górnicy będą odrabiali straty spółki pracując w soboty po normalnych stawkach - dodał. Stwierdził, że w ostatecznym bilansie wygrał zarząd. - Myślę, że nie wygrali związkowcy. Wygrali górnicy, ale tego jeszcze nie zrozumieli - ocenił.
"Debata z substytutami mocodawców byłaby dziwna"
Jacek Rostowski odniósł się również do rozpoczętej kampanii wyborczej i polemiki dotyczącej przeprowadzenia debaty z udziałem Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze wyborów. Przypomniał, że zgodnie z tradycją urzędujący prezydent debatuje jeśli jest druga tura, ponieważ jego kontrkandydat „nabiera większej wagi”. Stwierdził, że pozostali kandydaci poza Januszem Palikotem to substytuci swoich mocodawców. - Dla mnie debata pryncypała jakim jest Komorowski z substytutami Kaczyńskiego, Millera i Piechocińskiego byłaby dziwna. To nie ta sama waga. Jest różnica między liderem politycznym i kandydatami - stwierdził. - Obawiam się, że w takiej sytuacji, gdzie kandydaci mają mniej do stracenia, mielibyśmy bardziej do czynienia z fajerwerkami niż z poważną debatą - powiedział.
Autor: js/tr / Źródło: tvn24